Drukuj

- Nie ma recepty na karierę. Najczęściej jest to przypadek, albo zbieg talentu i okoliczności – mówiła Anda Rottenberg na piątkowym (28 marca) wieczornym spotkaniu z legniczanami w teatralnej kawiarni Ratuszowa. Pretekstem do publicznej rozmowy była książka, wywiad rzeka „Rottenberg. Już trudno”, zapis rozmów, jakie z byłą legniczanką i wybitną znawczynią sztuki przeprowadziła Dorota Jarecka.


Pachnąca jeszcze drukarską farbę książka, wydana w tych dniach przez Krytykę Polityczną, nie była, bo nie mogła być, zasadniczym tematem spotkania, na które obie jej współtwórczynie zaprosił i rozmowę w teatralnej kawiarni poprowadził szef legnickiego teatru Jacek Głomb. Spotkanie było bowiem praktycznie pierwszą okazją, by kupić tę wydawniczą nowość.

- Chciałam zrobić taki obszerny, książkowy wywiad zupełnie z kimś innym. Nie wychodziło… Aż nagle Krytyka Polityczna wskazała mi swoje typy postaci, którymi była zainteresowana. Wśród nich była Anda Rottenberg. I bardzo mi to pasowało, bowiem przez bardzo wiele lat Anda Rottenberg była w centrum tego wszystkiego, co było ważne i działo się w Polsce. Przyznam jednak, że każda z nas miała inną wizję tego, co powinno znaleźć się w książce – mówiła Dorota Jarecka, krytyk i historyk sztuki, współpracowniczka Gazety Wyborczej.

- Dorota wykonała straszliwą pracę. Wystarczy powiedzieć, że z każdej z bardzo wielu sześciogodzinnych rozmów powstawały co najwyżej dwie strony tekstu. Cała książka jest z jej pytań. Nie na wszystkie chciałam odpowiedzieć. Nie chciałam bowiem sprawiać przykrości wielu ludziom, choć przyznam, że nie w każdym przypadku się to udało. Odmiennie niż było to w mojej autobiograficznej książce „Proszę bardzo” (wydana w 2009 roku, legniczanie mieli wówczas okazję do wspomnieniowych rozmów z autorką podczas spotkania w teatralnej Caffe Modjeska – przyp. @KT), która powstała na zupełnie innym etapie mojego życia, tym razem, odpowiadając na pytania Doroty, sama dla siebie chciałam zanalizować, czym jest, jaki ma sens oraz znaczenie zawód krytyka, kuratora sztuki – zauważyła Anda Rottenberg.

- W chwili, w której otwieram zorganizowaną przez siebie wystawę moja praca i rola się kończy. Nie czuję się współtwórczynią sukcesu artystów. Nie ma we mnie poczucia, że kogoś lansuję. Prawda jest taka, że jak w sztuce nie ma wartości, to mogę sobie żyły wypruć, a i tak nic to nie zmieni – dodała autorka wielu wystaw plastycznych i wieloletnia dyrektorka warszawskiej Zachęty.

Padło pytanie o szczerość zapisaną w książce. – Takie stawianie sprawy to fikcja. Moim zamiarem było bowiem pokazanie Andy Rottenberg jako profesjonalistki, ale jednak na tle ważnych wydarzeń, czasami przełomowych, które od 1968 roku do dziś działy się i dzieją w Polsce, a które wpływały także na jej los i życiowe wybory – tłumaczyła Dorota Jarecka.

Jaki wpływ na życie Andy Rottenberg wywierała polityka?  - Ona wchodzi nam do domu i czy tego chcemy, czy nie wpływa na życie nas wszystkich. Cały czas jestem zaskoczona i pod wielkim wrażeniem tego, jak politycy mogą i chcą wpływać nawet na tak niszową działalność jaką jest organizowanie wystaw. Przykładem człowieka polityki, który na każdym etapie historii miał zawsze takie i tylko takie argumenty przeciwko mnie, jakie rządy reprezentował, był Michał Jagiełło (karierę robił zarówno w PZPR, gdzie był nawet zastępcą kierownika wydziału kultury KC PZPR, a po związaniu się z opozycją demokratyczną w latach 80-tych ub. wieku w wolnej już Polsce przez 8 lat i kilka rządów pełnił funkcję wiceministra kultury – przyp. @KT). To klasyczny przykład koniunkturalisty i oportunisty – dowodziła z wyjątkową surowością Anda Rottenberg.

- Za komuny wiele rzeczy można było nam zabronić. Dziś można znaleźć swoją niszę bez względu na decyzje władzy. Po 81 roku i stanie wojennym stworzyliśmy sobie coś na kształt osobnego państwa poza systemem. W wolnej Polsce znowu zaczęły się kontakty i problemy z politykami. I związany z tym mój ogromny zawód…  - dodała główna bohaterka spotkania.

Lokalnym akcentem kawiarnianej rozmowy było pytanie o stosunek byłej legniczanki, ale i eksperta od sztuk plastycznych, do kontrowersyjnego pomnika (Wdzięczności, Braterstwa Broni) stojącego od 1951 roku na Placu Słowiańskim. – Nie ma wątpliwości, że jest to pomnik serwilizmu. I właśnie dlatego powinien stać, jak stoi. W innym przypadku zapomnimy o tym, na co się zgodziliśmy i na czym ów serwilizm polegał. A zdecydowanie warto o tym pamiętać, bez względu na wątpliwą wartość artystyczną tego monumentu – zauważyła Anda Rottenberg.

Grzegorz Żurawiński


„Rottenberg. Już trudno”

Książka to wywiad rzeka przeprowadzony przez Dorotę Jarecką. To historia emancypacji, która zaczyna się w latach 60. od momentu pierwszych zawodowych kroków Andy Rottenberg w warszawskiej Zachęcie, gdzie oprowadzała wycieczki i pisała protokoły z przyjęcia obrazów. Rozwija się na tle przełomowych momentów w historii Polski: roku 1968, 1976, 1980 i 1989. Każdy z nich inaczej przeplata się tu ze sztuką. Na początku ustrojowej transformacji, Rottenberg pracowała w departamencie plastyki Ministerstwa Kultury, gdzie mogła obserwować rozmontowywanie starego systemu i tworzenie nowego. Wróciła do Zachęty w latach 90. jako jej dyrektorka i znalazła się w ogniu najważniejszej bitwy o sztukę, jaka się toczyła w Polsce, i w jakiej chodziło o prawo jednostki, czyli artysty, do wolnej wypowiedzi. Przez wiele lat usiłowała założyć w Warszawie muzeum sztuki nowoczesnej. Dzisiaj korzysta ze sławy autorki wystaw, tekstów o sztuce oraz autobiograficznej książki „Proszę bardzo”. Pracuje nad kolejnymi wystawami, wykłada w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych i jeździ po Warszawie na rowerze (z noty wydawcy).