Drukuj

Z zagranicznego tournée powróciła ekipa legnickiego teatru Modrzejewskiej. Po spektaklu „III Furie” Dario Loperfido, szef artystyczny FIBA, rzekł nam, że byliśmy hitem festiwalu – napisał szef Modrzejewskiej Jacek Głomb kilka godzin po spektaklu. Sztuką „III Furie” nasz teatr podbił publiczność w Buenos Aires podczas festiwalu FIBA. Pisze Anna Szczepańska.


Festival Internacional de Buenos Aires – to jeden z najważniejszych przeglądów teatralnych w Ameryce Południowej. Oprócz legnickiej ekipy Buenos gościło trupy teatralne artystów z 19 krajów od Australii po Meksyk. W wielkiej sali Teatro San Martin w Buenos Aires legnicki Teatr Modrzejewskiej w trzy kolejne wieczory pokazał opatrzone napisami „III Furie” w reżyserii Marcina Libera – spektakl, którego premiera w marcu 2011 roku stała się jedną z najważniejszych i zarazem najboleśniejszych wiwisekcji ducha Polaków na początku XXI wieku .

Polska (czytaj: legnicka) sztuka grana była w godz. 20.30-21.20 w sali Casacuberta Teatru San Martin w Buenos Aires.

Legnica spała, jak zaczynaliśmy spektakl, w Polsce było pięć godzin później – pisze Jacek Głomb. - Legnica spała, a legnicki teatr podbijał Nowy Świat. Tak, piszę to bez żadnej patetycznej pretensji. Dużo jeździmy po Polsce i po świecie, i zawsze jest ta walka o nowy świat, nowa przestrzeń, nową widownie. Często ją wygrywamy, czasem przegrywamy, takie jest życie. Ale w Buenos zdarzyła się rzecz wyjątkowa. Absolutne przymierze z widownią liczącą kilkaset osób, z której nikt prawie nie rozumiał naszego języka, która musiała podążać za napisami, świetnie przygotowanymi przez wolontariuszkę Sylwię (Polkę, oczywiście). Ten spektakl, na wskroś polski, na wskroś wpisany w naszą popękaną historię, przeczytali oni jako społeczną opowieść o kobietach i dzieciach, o historii i jej paranojach.

W tym kraju, gdzie przez Plaza de Mayo, obok prezydenckiego pałacu, prawie codziennie przetaczają się demonstracje, w tym kraju, gdzie protestują wszyscy i wszędzie, protest Danuty Mutter i Stefanii Markiewicz zabrzmiał z okrutną siłą. To odwoływanie historii, wszechobecna miłość matki do dziecka, jakie by ono nie było. To tutaj co czwartek maszerują Madres de Plaza, ten milczący marsz w obronie zaginionych dzieci jest wstrząsający. To tutaj społeczny teatr, jakim jest Legnica od lat, ma swoją widownię.

Mamy zresztą fragment marszu matek nagrany na wideo (…). Musie go choćby dotknąć, zobaczyć, że nie jesteśmy gołosłowni. Kiedy stałem gdzieś na końcu widowni i patrzyłem na scenę, pomyślałem sobie, że teatru nie zamienię na nic na świecie, choćby mi ktoś proponował skarby Midasa. Nie. Nie da się na nic zamienić drużyny Modrzejewskiej. Wszyscy zagrali świetnie, ale Rafał Cieluch w improwizacjach był fantastyczny. Asia Gonschorek wzruszająca i zjawiskowa. Przed nami jeszcze dwa spektakle, ale już wiem, że wygraliśmy. Nowy Świat jest naszą ziemią. I na pewno tu jeszcze wrócimy. Właśnie prze chwilą odebrałem maila, od Shoshany Polanco, producentki festiwalu, że festiwal z Brazylii interesuje się naszym teatrem.

Podróżowanie z teatrem po świecie nauczyło mnie ostrożności w wypowiadaniu się o innych krajach i narodach. Iluż spotkałem domorosłych znawców Rosji. Na Czechach zna się każdy, a znawców angielskich realiów jest więcej niż obywateli Polski. Dlatego o charakterze Argentyny i Argentyńczyków nie powiem nic, poza tym co już powiedziałem: że z zadziwiająca dynamiką i głębią weszli w naszą opowieść, w „III Furie”. (...) Zagraliśmy spektakl w obchodzony tu mocno Dzień Matki, wywalczony przez wspomniane w poprzednim wpisie Matki z Placu Majowego. Świętuje się go tu dużo istotniej niż w Polsce, obiadami rodzinnymi itd.

Nie wiem, czy na naszej widowni były Matki z Placu. Pewnie nie, festiwal FIBA to impreza licencjonowana przez władze Buenos Aires, za którymi Madres de Plaza, delikatnie mówiąc, nie przepadają. To zresztą nie wykorzystana przez festiwal szansa na pokazanie kontekstu naszego spektaklu. Gdyby doszło do spotkania „naszych” matek ze spektaklu z najsławniejszymi Matkami na świecie, odbyłaby się rozmowa, której jeszcze dotąd nie było.

Po spektaklu Dario Loperfido, szef artystyczny FIBA, rzekł nam, że byliśmy hitem festiwalu. Cieszymy się. Ale poczekamy na pisemne opinie. Natalia (Polka, studentka wiedzy o teatrze i iberystyki w Warszawie), która z ramienia festiwalu się nami kompetentnie i z wdziękiem opiekowała, obiecała nam je zebrać. Rejestrowaliśmy naszą kamerą różne zdarzenia. Powstanie z tego film, który pokażemy wszystkim na specjalnym spotkaniu w Caffe „Modjeska” w drugiej połowie listopada.

A wracając do Argentyny i Argentyńczyków, uprzedzę pytanie: nie, nie byłem na La Boca. Dla tych co nie pamiętają, La Boca to najbiedniejsza dzielnica w Buenos, taka, którą straszy się turystów. Jakiś czas temu jej fragmenty pomalowano na kolorowo. I to kolorowo przyciąga turystów, i jeszcze Boca Juniors, i legendarny „boski Diego” – Diego Maradona. Jako specjalista od Zakaczawia powinien od razu po przylocie polecieć na Boca. Nie poleciałem. Dosyć mam biedy w Legnicy, dosyć jej widzę na Zakaczawiu i Nowym Świecie, żeby dotykać podobnego świata 15 tysięcy kilometrów dalej. Poważne fragmenty Legnicy umierają, z naszym, mieszkańców, przyzwoleniem. Może to jest pomysł, żeby legnickie władze przynajmniej pomalowały Zakaczawie i Nowy Świat na kolorowo? Nic by to nie zmieniło, ale byłoby bardziej, że tak powiem, światowo.

* Od red. W artykule wykorzystano obszerne fragmenty wpisów na autorskim blogu Jacka Głomba

(Anna Szczepańska, „Furias polaco y argentino”, Konkrety.pl, 6.11.2013)