- Byłem wierny Helenie Modrzejewskiej 18 lat. To był wspaniały czas. Jacek Głomb stworzył mocny i wyrazisty teatr – mówi pochodzący z Legnicy aktor Janusz Chabior, który za rolę w filmie "Ostatnie piętro" został nominowany do nagrody na 2. Festiwalu Aktorstwa Filmowego we Wrocławiu, w rozmowie z Robertem Migdałem.
Zagrał Pan ponad 80 ról filmowych i teatralnych...
Aż tyle?
Lista długa jak pas startowy na lotnisku.
A ja ciągle myślę, że wszystko przede mną. Filozofowie mówią: "Rodzimy się po to, żeby umrzeć", i ja bym chciał ten mój czas na ziemi dobrze wypełnić.
Nie czuje Pan na karku tych ponad 80 ról?
Ba, ja na barkach nie czuję nawet swoich 50 lat (uśmiech).
W karierze filmowej przypomina mi Pan trochę Panią Krystynę Feldman...
… a to dziękuję bardzo.
... która całe życie grała role epizodyczne, drugoplanowe, jednak zawsze błyszczała na ekranie, wpadała w oko, choć niekiedy wypowiadała jedno zdanie. Dopiero pod koniec życia zagrała główną rolę w "Nikiforze", która powaliła na kolana.
Czy mam rozumieć, że wróży Pan mój koniec? Na to nie ma mojej zgody. Zamierzam żyć długo i szczęśliwie, jak w bajce (śmiech).
(…)
@KT: tak zaczyna się ta rozmowa, której całość przeczytać można w sobotnio-niedzielnym wydaniu Gazety Wrocławskiej. Dodajmy jeszcze z niej dwa fragmenty powiązane z Legnicą i jej teatrem…
Porzucił pan Legnicę i przeniósł się do stolicy
Nie używałbym tu słowa „porzucił”, bo byłem wierny Helenie Modrzejewskiej 18 lat – można powiedzieć, do pełnoletności (śmiech). To był wspaniały czas. Jacek Głomb stworzył mocny i wyrazisty teatr. Pracowaliśmy jak szaleni, odnosząc wiele sukcesów. Ale przychodzi taki moment, że pojawia się poczucie stabilizacji. A człowiek, artysta, powinien się rozwijać, nieustająco szukać nowych przestrzeni. Kiedy dostałem zaproszenie z Warszawy, to je przyjąłem.
(…)
Na koniec wróćmy do Legnicy, do Dolnego Śląska. Z chęcią Pan tu przyjeżdża?
Jakby inaczej? Mam sentyment do tych miejsc. W Legnicy spędziłem młodość, we Wrocławiu studiowałem, tu urodził się mój syn. Dolny Śląsk jest moją pierwotną ojczyzną.
Na Pana ustach pojawił się uśmiech, gdy zaczął Pan mówić o Wrocławiu, o Legnicy…
Bo to fantastyczne miejsca. Po II wojnie światowej przyjechali tu ludzie z różnych zakątków kraju. I nastąpił taki ludzko-kulturowy miks. Ludzie tutaj nie są obciążeni jedną tradycją. Tutaj tradycja się tworzy: wszystko jest nowe, świeże i dzięki temu Dolny Śląsk jest bardzo otwarty, jeśli chodzi o myślenie. I to mi się podoba.
(Robert Migdał, „Kino potrzebuje takich przystojniaków, jak ja”, Polska Gazeta Wrocławska, 26-27.10.2013)