Drukuj

30-letnia reżyserka Swietłana Opalenik, Rosjanka  uczestnicząca w Polsko-Rosyjskiej Szkole Teatralnej, w Legnicy szukała rodzinnych tropów z Małej Moskwy sprzed ponad pół wieku. Bez powodzenia.


Zrobiona zimą czarno-biała fotografia jest bardzo niewyraźna. Na pierwszym planie trudno rozpoznawalna sylwetka radzieckiego żołnierza, dwójka dzieci, w tle cofnięty nieco od ulicy dwu-trzypiętrowy budynek mieszkalny z przydomowym trawnikiem charakterystyczny dla poniemieckiej zabudowy peryferiów Legnicy. Parterowe okna z widocznymi białymi zasłonkami. – Ponoć, zanim przeznaczono go na mieszkania, była w nim klinika (punkt?) weterynaryjna. Ale nawet co do tego, nie mam pewności. Z opowiadań dziadków wiem jedynie, że nieco dalej były już wyłącznie podmiejskie pola. I jeszcze to, że w budynku mieszkali także Polacy – opowiada młoda reżyserka.

Jest i druga fotka zrobiona najpewniej jesienią. Na niej dziadkowie i maleńka matka Swietłany na przydomowej ławce i perspektywa ulicy wysadzanej obustronnie drzewami. I to już praktycznie wszystko…

Kilka spacerów po Legnicy, na co nie było zbyt wiele czasu w trakcie wypełnionych zajęciami tygodniowych warsztatów teatralnych, nie dało rezultatu. Nawet mimo pomocy życzliwych osób, które wspierały poszukiwania budynku, w którym dziadkowie Swietłany spędzili najpiękniejsze lata swojego życia, które do dziś wspominają ze wzruszeniem. Nie udało się nawet bezspornie ustalić, czy budynku należy szukać w rejonie lotniska i dzisiejszej ulicy Rzeczpospolitej, może końca Chojnowskiej lub Złotoryjskiej... – Ponoć była to przy jednej z z ulic, którymi żołnierze jeździli do Bolesławca – dodaje nieprecyzyjnie Swieta, której bardzo zależało, by sfotografować budynek, a może nawet odnaleźć dawne mieszkanie dziadków.

- Mojemu wyjazdowi do Legnicy towarzyszyły wielkie emocje rodziców i dziadków. Były nawet łzy, bo dziadkowie zawsze chcieli odwiedzić to miasto, w którym spędzili część swoich młodych lat. Za czasów ZSRR było to jednak niemożliwe. Od wielu lat, przy okazji każdej rodzinnej uroczystości, mówiło się w moim domu o Legnicy i planowanej podróży do tego miasta. Dziadkowie płakali, że nie uda im się to przed śmiercią. Ucieszyli się bardzo, gdy dostałam taką szansę, a ja obiecałam, że odnajdę i sfotografuję ich dawne mieszkanie. Nie udało się… - mówi.

Ta historia sięga odległej przeszłości, lat 1951-1956. Młody absolwent szkoły lotniczej w Charkowie Fiodor Jelizarowicz Owczynnikow i najlepsza telegrafistka z Saratowa, Tatarka Miansura Dawidowna, zostali oddelegowani do służby wojskowej na terenie Polski. Dla obojga była to nagroda. Poznali się w Świdnicy, zakochali. Ślub brali w Krakowie, po czym, aż do grudnia 1956 roku, mieszkali w Legnicy. Oboje służyli w wojskowej, lotniczej łączności.

- O tych latach najwięcej opowiada babcia, bo dziadek jest mniej rozmowny. Opowiada o wspaniałych sąsiadach, jakich mieli i przyjaźni z Polakami. Niestety. W rodzinnym archiwum zachowało się jednak bardzo mało fotografii z tych czasów. Kilka z Legnicy i parę z ich wspólnych podróży po Polsce. Większość zdjęć zaginęła podczas jednej z kolejnej przeprowadzek, gdy kontener dziadków został okradziony – opowiada Swietłana Opalenik.

- A ja? Dalej się uczę, pracuję na razie od projektu, do projektu. Po powrocie z legnickich zajęć czeka mnie poważny reżyserski egzamin. Wystawiam dwa teatralne spektakle – warsztatowy i dyplomowy. Czeka mnie też rodzinne spotkanie, bo wszyscy są ciekawi moich wrażeń z Legnicy – mówi reżyserka etiudy zrealizowanej na podstawie fragmentu „Popiołu i diamentu” Andrzeja Wajdy, którą na finał Polsko-Rosyjskiej Szkoły Teatralnej pokazano w niedzielę 14 lipca na  legnickiej Scenie Gadzickiego.

Grzegorz Żurawiński