Drukuj

Wyreżyserowany przez Jacka Głomba w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej „Cesarz Ameryki” wpisuje się w nurt teatru wrażliwego na specyfikę i historię miejsca, w którym powstaje. Takie myślenie o teatrze można uznać za artystyczne credo reżysera, od kilkunastu lat realizującego tę politykę w prowadzonym przez siebie teatrze w Legnicy. Pisze Aneta Głowacka.


Wrażliwość na kontekst miejsca wydaje się również bliska dyrektorowi bielskiego teatru, Robertowi Talarczykowi, który wcześniej wśród różnych propozycji repertuarowych umieścił chociażby "Żyda" czy "Bitwę o Nangar Khel" - spektakle prowokujące do dyskusji na tematy bliskie lokalnej społeczności (problem antysemityzmu i stosunku do społeczności, która w przeszłości stanowiła niemałą część mieszkańców miasta, czy głośna w całej Polsce sprawa żołnierzy z bielskiego batalionu powietrznodesantowego, którzy podczas pełnienia misji w Afganistanie ostrzelali zabudowania w pobliżu wioski Nangar Khel).

"Cesarz Ameryki", oparty na książce Martina Pollacka pod tym samym tytułem, podejmuje temat dziewiętnastowiecznej emigracji zarobkowej galicyjskich chłopów do krajów Ameryki Południowej, znanej jako "brazylijska gorączka". Robert Urbański, autor scenariusza, czerpie z książki Pollacka przede wszystkim wiedzę na temat historycznego i społecznego kontekstu prezentowanych na scenie zdarzeń. Jego tekst nie jest adaptacją zbioru reportaży, lecz odrębnym, niezależnym utworem. Pojawiają się w nim również - o czym informują twórcy w programie do spektaklu - ślady innych tekstów podejmujących temat dziewiętnastowiecznej emigracji, między innymi "Pan Balcar w Brazylii" Marii Konopnickiej i zbiór "Listów emigrantów z Brazylii i Stanów Zjednoczonych 1890- 1891", z których kilka zostało włączonych w tekstową strukturę spektaklu.

"Brazylijska gorączka" zniewalająca chłopskie umysły w końcu dziewiętnastego wieku była zjawiskiem masowym. Twórcy zrezygnowali jednak z reportażowej faktografii na rzecz opowieści o charakterze uniwersalnym, która przyjmuje kształt ballady (fabuła ograniczona do kluczowych wydarzeń, sylwetki bohaterów sprowadzone do najważniejszych cech, zdarzenia dotyczą wiejskiej społeczności). W rolę narratora, opowiadającego o wydarzeniach, w których sam uczestniczył lub był ich świadkiem, wciela się Aleksy Muszyński (Sławomir Miska), korespondent poczytnego dziennika, który postanawia zbadać fenomen wielkiej ucieczki chłopów na drugą półkulę i wraz z nimi płynie do Brazylii pod pokładem statku.

Wyprawa do krajów, których nazw chłopi najczęściej nie są w stanie zapamiętać, rozpoczyna się w ich rodzinnych wioskach, gdzie ulegają fantastycznym opowieściom o dobrobycie, rozpowszechnianym przez różnych oszustów ("rośliny rodzą dwa razy w roku", "małpy służą za darmo", "wódka jest tania i jest jej dużo", a "złoto można swobodnie kopać z ziemi", co sprawia, że "ludzie jedzą złotymi widelcami ze złotych misek"). W te mity zaczynają wierzyć całe wioski. Gospodarze na fali entuzjazmu i wiary w lepsze życie sprzedają swoje marne majątki, a zarobione w ten sposób pieniądze inwestują w bilety kolejowe do Hamburga, a później na statek do Brazylii, po drodze padając łupem rozmaitych naciągaczy.

Przyjazd do wyśnionego raju jednak rozczarowuje, czemu dają wyraz w pisanych do rodziny listach. W najlepszym wypadku można trafić na plantację kawy, gdzie niewielu udaje się wzbić ponad dotychczasowy stan posiadania, lub przy odrobinie szczęścia wrócić w rodzinne strony. Większość, cierpiąc skrajną biedę, na zawsze zostaje w nowej ojczyźnie. Kobiety - zwłaszcza młode - jak Józia (Katarzyna Kostrzewa), córka Nikodema (Tomasz Lorek), zamiast na obiecany ślubny kobierzec, trafiają do portowych burdeli, które najczęściej okazują się lepszą alternatywą dla niewolniczej pracy na plantacji.

Najważniejszym bohaterem Cesarza Ameryki jest oczywiście lud, chociaż tytuł odnosi się do cesarza Rudolfa, wyimaginowanego władcy nieistniejącego państwa, w którego istnienie wierzą galicyjscy chłopi, gotowi zasilić szeregi jego poddanych. Bielscy aktorzy tworzą spójną, chociaż zindywidualizowaną społeczność. Kiedy z tobołami, pierzynami i wiklinowymi koszami pojawiają się zrośnięci w jedno ciało, które czasem rozpada się na fragmenty, a w innym miejscu - zwłaszcza w chwilach zagrożenia - na powrót zrasta. Jest wśród nich rezolutna słomiana wdowa (ekspresyjna, balansująca na granicy komizmu, Grażyna Bułka), która zabawia współtowarzyszy podróży różnymi niesamowitymi opowieściami, a do Brazylii płynie w poszukiwaniu zaginionego męża. Jest również zachowawczy, pragmatyczny Nikodem, który z żoną (Jagoda Krzywicka) i upośledzonym umysłowo synem (Mateusz Znaniecki) wybrał się w tę drogę wierząc, że dotrze do nowego domu córki i jej świeżo poślubionego męża.

Niezależnie od indywidualnych motywacji wszystkich bohaterów łączy cel ekonomiczny. Jednak ceną za dotarcie do obiecanego raju będą nie tylko wydane pieniądze, ale również straty moralne - Staszka (Magdalena Gera), której podczas podróży umrze dziecko, okupi tę śmierć chorobą psychiczną i własną śmiercią - oraz tęsknota za porzuconym domem. W odnalezieniu go w nowym miejscu będzie wspierać emigrantów figura świętego Antoniego noszona wszędzie przez Michała.

Ciężar opowieści snutej na scenie opiera się przede wszystkim na aktorach, którzy tworzą barwny ludzki wielogłos. Dla tej prowadzonej przez zbiorowość narracji Małgorzata Bulanda stworzyła ascetyczną przestrzeń, którą wypełniła kilkoma rekwizytami i sprzętami, zbudowanymi z naturalnych materiałów (drewniana ława, szafa w domu referenta, przyczepione do sztankietów pasma płótna, markujące ściany baraku albo drzewa w amazońskiej dżungli). Ich pojawienie się sugeruje zmianę miejsca akcji bądź sytuacji, ale bywa również i tak, że aktorzy płynnie przechodzą z jednej opowieści w drugą, swobodnie przemieszczając się po osi czasu. Proscenium, które pełniło rolę pokładu statku, za chwilę okazuje się częścią wioski, do której dociera para oszustów.

"Cesarz Ameryki" to spektakl oszczędny w środki wyrazu, jakkolwiek zrealizowany bardzo rzetelnie. Raczej nie wywoła ogólnospołecznej dyskusji. Z całą jednak pewnością jest wartościową propozycją dla bielskich widzów, którzy być może w przypowieści o losach dziewiętnastowiecznych chłopów odnajdą analogie do współczesności. Wszak wielu zarobkowych emigrantów również dzisiaj wybiera podróż w nieznane.

(Aneta Głowacka, „Podróż w nieznane”, Miesięcznik Śląsk, nr 5/2013)