Drukuj

Czy warto wybrać się do teatru na matkę Joannę? Warto, choćby dlatego, żeby osobiście zmierzyć się z demonami. Pamiętać trzeba tylko, żebyśmy szli na spektakl z czystym umysłem, nie spodziewali się rewolucji. „Matkę Joannę od Aniołów” na legnickiej scenie w sobotę (g. 19) i niedzielę (g. 17) poleca Mateusz Różański.



Idąc na premierę „Matki Joanny od aniołów” w reżyserii Piotra Tomaszuka miałem w głowie tylko jedno – zapomnieć o filmowej adaptacji Kawalerowicza. Myślałem, że się udało. Niestety. Diabli wzięli ten plan. To co zaraz napiszę pasuje jak dresiarz do utworów Mirona Białoszewskiego. Legnicka matka Joanna przypomina nieco naszą piłkarską reprezentację kraju. Oprawa wspaniała, gwiazdy na scenie, ale po zsumowaniu i tak zostaje gorycz porażki. A miało być tak pięknie.

Pierwsze co warte odnotowania to znakomita scenografia stworzona przez Ewę Kochańską. Połączona z z dynamiczną grą świateł i zapachem kadzideł krążącym pomiędzy teatralnymi fotelami, raz po raz przenosi nas, to przed ołtarz, a to do karczmy. Pięknie.

Katarzyna Dworak wcieliła się w tytułową postać i choć utalentowana aktorka stawała niemal na głowie, to z roli wycisnąć więcej nie mogła, przynajmniej w tej adaptacji. Wypadła dobrze. To co rodzi się pomiędzy księdzem Surynem, a nią, Iwaszkiewicz uchwycił w sposób wręcz mistrzowski. W Legnicy, to samo. ucieka gdzieś między palcami, nawet nie wiedząc kiedy. Dominują demony, aż dziewięć demonów, które targają główną postacią.

Naprzeciw im staje ojciec Suryn (w tej roli Rafał Cieluch) którego spora część widzów (mowa tu o postaci) zapamięta jedynie z nieco przydługich egzorcyzmów. Summa summarum mało doświadczony jeszcze „nie kanonik” ulega uczuciom, których wcześniej nie znał. Wydaje się, że matka Joanna go opętała, ale namiętności brak, tylko egzorcyzmy. Całość tego uczucia dopełnia piekielna wręcz zbrodnia, której ksiądz dopuszcza się w ostatniej scenie. Czy tym zachowaniem chciał ostatecznie zdjąć z przeoryszy jej demony? Musimy sobie odpowiedzieć sami.

Gdzieś w tle fantastyczne role stworzyli Paweł Wolak - rubaszny szlachcic, Wincenty Wołodkowicz wespół z Zuza Motorniuk, której przypadła rola frywolnej siostry Małgorzaty. Pomiędzy nimi rodzi się uczucie, które powinno być zakazane, jednak oni nic sobie z tego nie robią, cieszą się sobą i swoim szczęściem. Czy to demoniczne podszepty? Nieważne. Ważne, że są szczęśliwi. Ważne, że im z tym dobrze.

Kilka dni przed premierą reżyser tłumaczył, że od filmu Kawalerowicza postrzeganie demonów zupełnie się zmieniło. To prawda. Dziś największym może być nasza wolna wola, której nadużywamy, jak mocnych trunków na imieninach u cioci. Z drugiej jednak strony to może być nasz klucz do szczęścia, nawet gdyby było zakazane.

Czy zatem warto wybrać się do teatru na matkę Joannę? Warto, choćby dlatego, żeby osobiście zmierzyć się z demonami. Pamiętać trzeba tylko, żebyśmy szli na spektakl z czystym umysłem, nie spodziewali się rewolucji.

„Matka Joanna od Aniołów” - Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, sobota (g. 19) i niedziela (g. 17).

(Mateusz Różański, Matka Joanna na weekend w Legnicy, www.legnica.naszemiasto.pl, 23.03.2013)


Od redaktora @KT-u:
Powyższy weekendowy zwiastun teatralny to lekko zmieniony i zaktualizowany tekst recenzji, która ukazała się w Gazecie Wrocławskiej 20 marca br.