Drukuj

„Zmiłuj się nade mną Panie!” Te słowa wykrzyczane przez bezbronne dusze jeszcze długi czas odbijały się echem po sali teatralnej. Nikt nie przypuszczał, że Sąd Ostateczny odbędzie się 9 grudnia na deskach Teatru Modrzejewskiej, niecałe dwa tygodnie przed hucznie zapowiadanym końcem świata. Najnowszą sztukę w legnickim repertuarze recenzuje Paulina Szudrowicz.

„Historia Miłosiernej, czyli Testament psa” to sztuka brazylijskiego dramatopisarza Ariano Suassuna. Akcja toczy się w brazylijskim miasteczku, w którym mieszka bogata Piekarzowa wraz z mężem i psem. Pewnego dnia jej ukochany piesek zdycha. Kobieta, pragnie odprawić zwierzęciu pogrzeb. I to nie byle jaki, ale z liturgią oraz łacińskimi psalmami. Początkowo pomysł ten traktowany jest przez miejscowego księdza jako świętokradztwo, jednakże dzięki intrydze miejscowego łotrzyka, zmienia on zdanie. Okazuje się też, że pies pozostawił testament, a zatem jaka jest jego treść i kto w tej historii jest tytułową Miłosierną?

Już od pierwszych chwil, widać, że akcja przedstawienia wcale nie toczy się na brazylijskiej prowincji. Reżyser Piotr Cieplak oraz scenograf Andrzej Witkowski w umiejętny sposób dostosowali sztukę do polskich realiów, nadając jej lokalny koloryt. Choć akcja spektaklu toczy się w cieniu palmy, to w centrum sceny znajdują się imponujące, złote drzwi  symbolizujące kościół – instytucję. Taka scenografia będzie tłem wydarzeń do końca pierwszego aktu. Kostiumy, w których występują aktorzy, oddają osobowość granych postaci. Czerwona sukienka i niebotycznie wysokie szpilki Piekarzowej (Katarzyna Dworak) są wymowną informacją o jej stylu życia. Z kolei charakteryzacja zarówno Zakrystianina (Ewa Galusińska) jaki i Biskupa (Joanna Gonschorek) zasługują na uznanie – tylko głos zdradza, że te role grają kobiety.

W drugim akcie następuje zmiana scenerii. Z ciepłego i kolorowego świata akcja przenosi się do chłodnej, jasnej poczekalni, w której ma nastąpić Sąd Ostateczny. Wcześniejsza humorystyczna narracja nagle znika i nie wiadomo, jaki finał czeka bohaterów. Pojawia się zapowiadany już na początku Chrystus (Robert Gulaczyk) oraz oskarżyciel – Diabeł (Małgorzata Urbańska). Już nie jest śmiesznie, głośno i kolorowo. Ze sceny bije niepewność, smutek i trwoga. Jednak jest też Miłosierna (Gabriela Fabian), która otacza bohaterów swoją wszechogarniającą opieką. Już nie ma znaczenia, kto kim był za życia i co posiadał – ważne jakim był człowiekiem. Bezbronne postaci, pozbawione swoich wcześniejszych atrybutów (Piekarzowa szpilek, Ksiądz i Biskup sutanny), walczą o  zbawienie.

Zdecydowanie zaskakujące pozostaje zakończenie spektaklu – zostaje wyświetlony film. Widzowie mogą zobaczyć ujętą okiem kamery uśpioną Legnicę, przypominającą bajkową krainę – Narnię. W ten sposób reżyser podkreśla, że spektakl dzieje się „tu i teraz”, nawiązując tym samym do hasła Teatru Modrzejewskiej, którego sceną jest miasto. W filmowym zakończeniu Bartosz Bulanda i Paweł Palcat sprawdzili się jako aktorzy nie tylko teatralni.

Według Piotra Cieplaka legniccy aktorzy to pierwsza liga. W „Historii o Miłosiernej…”  artyści po raz kolejny tego dowiedli. Na scenie tworzą zgrany zespół. Właściwie ciężko jest ocenić grę naszych artystów, nie zostając posądzonym o nadmierne używanie emfatycznych wykrzyknień. Każdy z aktorów występujących w spektaklu daje z siebie wszystko, dzięki czemu widz odczuwa pełen wachlarz emocji – najpierw śmieje się do rozpuku po to, by po chwili zadumać się nad własnym życiem. Kreowane postaci są pełnokrwiste i zapadają w pamięć. Grilo (Bartosz Bulanda) i Chico (Paweł Palcat) już od początku spektaklu rozśmieszają publiczność swoją pokrętną filozofią i pomysłami szybkiego wzbogacenia się kosztem naiwnej Piekarzowej. Grilo jest inteligentny i bezczelny, Chico zaś naiwny i niewinny. Również Katarzyna Dworak i Paweł Wolak (Piekarz) konsekwentnie prowadzą swoje postaci w humorystycznym tonie. Duety te znakomicie skupiają na sobie uwagę publiczności. Jeżeli jednak miałabym wskazać swojego ulubieńca, z pewnością byłaby to postać grana przez Bartosza Bulandę. Grillo w jego wykonaniu przypomina przysłowiowego „dresa z dzielni”, który zawsze, z każdej opresji wychodzi obronną ręką. A co z najlepszym głosem teatru, czyli Pawłem Wolakiem? Mimo tego, iż jego rola nie jest zbyt rozbudowana, od pierwszych minut przedstawienia z zapartym tchem ogląda się jego sceniczne poczynania. Umiejętnie tonowane mimika twarzy, rubaszne gesty i sposób poruszania się tworzą z jego stosunkowo niewielkiej roli aktorski majstersztyk.

Muzyka, którą na potrzeby spektaklu stworzył znany legnickiej publiczności zespół Kormorany, w ciekawy sposób współgra ze sztuką. Niczym wagnerowski leitmotiv dźwięki  podkreślają za każdym razem surrealistyczne sceny pojawienia się Aniołów (Zuza Motorniuk, Magda Skiba, Mateusz Krzyk) żyjących w zaświatach.

Choć trudno jest dzisiaj zaskoczyć publiczność, artystom z reżyserem Piotrem Cieplakiem na czele po raz kolejny to się udało. Domowa atmosfera, którą poczułam, wchodząc do Teatru, towarzyszyła mi do samego końca przedstawienia. Spektakl zdecydowanie na długo pozostaje w pamięci.

"Historia o Miłosiernej, czyli Testament psa", reż. Piotr Cieplak, Teatr Modrzejewskiej w Legnicy, premiera: 9 grudnia 2012 r.


(Paulina Szudrowicz, „Zmiłuj się nade mną Panie!”, Raban, styczeń 2013)