Drukuj

Cóż może łączyć spektakle na podstawie powieści Willy’ego Rusella, dramat Roya Kifta i sztukę tercetu Sylwia Chutnik, Magda Fertacz, Małgorzata Sikorska-Miszczuk?  Każda z tych trzech pozycji z legnickiego afisza pochodzi z zupełnie innej bajki. Uważny obserwator zauważy jednak wspólny mianownik w ich teatralnych realizacjach. To rola, jaką w tych przedstawieniach odgrywa muzyka.

Jednak nie tylko i nie sama muzyka. - Zaskoczył mnie ogromny potencjał i duże umiejętności wokalne legnickich aktorów. Niektórzy już teraz są wybitni pod tym względem -  zauważył ostatnio absolwent Konserwatorium Muzycznego im. P. Czajkowskiego w Kijowie, adiunkt w Akademii Sztuki w Szczecinie, dr hab. Jarosław Lewków, od 12 lat dyrygent Chóru Kameralnego Axion. Coś jest na rzeczy, gdy mówi o tym fachowiec, a to samo wyraźnie dostrzega teatralna publiczność.

Pod koniec stycznia i na początku lutego będzie można przekonać się, ile jest w tym racji i jaki ma to wpływ na legnickie inscenizacje teatralne. Zatem, po kolei…

INNY CHŁOPIEC
Scena Gadzickiego, 26 i 27 stycznia, godz. 19.00.

Tytułowym bohaterem sztuki Willy’ego Rusella wyreżyserowanej przez Pawła Palcata jest Raymond (Bogdan Grzeszczak), miłośnik komiksów i nastoletni uczeń szkoły w prowincjonalnym mieście. Wychowywany bez ojca grubas to typ nadwrażliwca i samotnika, trochę beksa.  Typowa szkolna ofiara i pechowiec, który z własnych traumatycznych doświadczeń zwierza się muzycznemu idolowi, wokaliście zespołu The Smiths, Morrisseyowi (Rafał Cieluch). Właśnie jemu opowiada w jaki sposób stał się „innym chłopcem”.

Dramat bohatera zaczyna się od głupkowatej, ale niewinnej zabawy dojrzewających chłopców, którzy postanawiają łowić muchy na… siusiaki wysmarowane miodem!  Sprawa się wydaje, bo jeden z nich (gościnnie Krzysztof Brzazgoń), syn przewodniczącej rady szkolnej (Magda Skiba), zostaje pokąsany przez osę, co nie uchodzi uwadze zakłamanej w swojej świętoszkowatości dyrektorce szkoły (Katarzyna Dworak). Wybucha skandal. Małomiasteczkowa społeczność hipokrytów piętnuje bowiem te „karygodne praktyki o charakterze seksualnym, obejmujące ekshibicjonizm, zbiorową masturbację i sadobestializm”.

Raymond wyrzucony zostaje ze szkoły i usunięty ze skautowskiej drużyny. Piętno zboczeńca sprawia, że zostaje także oskarżony przez inspektora policji (Paweł Palcat) o gwałt na małoletniej Paulince (Magda Biegańska). Pozbawiony wsparcia załamuje się i podejmuje nieudaną próbę samobójczą, a w efekcie trafia w ręce pozbawionych empatii psychiatrów, dewiacyjnych kreatur (Anita Poddębniak, Bartosz Bulanda, Gabriela Fabian). Otumaniony psychotropami i „terapeutycznymi” torturami sam zaczyna wierzyć, że jest zboczonym odmieńcem…

W spektaklu zwracały uwagę zaskakujące pomysły. Mieliśmy więc matki występujące jako cheerleaderki własnych synów, przeobrażenie się jednej z nich z szarej myszki w emanującą seksualnością lisicę z Vulkana, geja w roli Najświętszej Panienki rodzącej i karmiący piersią "naszego czarnuszka kochanego", psychiatrów przez mikrofony robiących show z przesłuchania ofiary gwałtu czy babcię zaśpiewującą operowo. Niepokojący i wieloznaczny spektakl urzekł pięknem kilku scen, kawałkami The Smith śpiewanymi chwilami tak poruszająco, jak zrobiłby to nieżyjący już wokalista polskiego Dżemu – pisał w portalu Wywrota.pl Jarosław Klebaniuk.


KOMEDIA OBOZOWA

Scena Gadzickiego,  2 i 3 lutego, godz. 19.00.

Spektakl Roya Kifta (światowa prapremiera) w reżyserii Łukasza Czuja, z wykonywaną na żywo muzyką Łukasza Matuszyka, to opowieść o kabarecie „Karuzela”, który działał w nazistowskim getcie dla europejskich Żydów w czeskim Terezinie, do którego trafiali przedstawiciele elit kulturalnych z wielu krajów. Działały w nim orkiestry symfoniczne i kameralne, grupy jazzowe, chóry, drużyny piłkarskie, szkoły, kabarety, wydawano prasę, komponowano, malowano. Było to możliwe, by odwrócić oczy świata od systematycznej eksterminacji Żydów.

Bohaterem sztuki jest wybitny niemiecki aktor i reżyser Kurt Gerron (w tej roli Rafał Cieluch), znany m.in. ze słynnego filmu „Błękitny anioł”, w którym grał u boku Marleny Dietrich (w spektaklu usłyszymy nie mniej słynne, oryginalne nagranie jego songu „Mackie Messer” z „Opery za trzy grosze”). To jemu komendant obozu zleci nakręcenie propagandowego filmu, który ma kłamliwie wykazać komfort życia w Theresienstadt.

W rozśpiewanym i roztańczonym spektaklu pierwsze skrzypce grają aktorki, po raz kolejny dowodząc swoich umiejętności wokalnych i siły komicznej. Joanna Gonschorek (kabaretowy Impresario), Katarzyna Dworak (niesamowita Frau Schwartz) oraz komiczno-groteskowy duet Ewa Galusińska – Anita Poddębniak (w roli karykatur obozowych oprawców) to lokomotywy tego, bardzo zespołowo zagranego  przedstawienia. Jest w nim to, co najlepsze z amerykańskiego musicalu, ale także z międzywojennych kabaretów Warszawy i Berlina. Temat trudny i bolesny, opowieść wielce ryzykowna, ale energia z jaką grane jest przedstawienie mogłaby topić lodowce Antarktydy.

Aktorzy (a zwłaszcza aktorki) legnickiego teatru śpiewają w tym spektaklu znakomicie, doskonale wygrywając odwagę straceńców, którzy śmieją się swoim katom w twarz. Jest w tym spektaklu moment poruszający, kiedy twórcy łamią konwencję kabaretu rodem z międzywojnia, wprowadzając na scenę ostry, punkowy rytm, obnażający opór, który kryje się za maską błazna – zauważyła Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej Wrocław.

W kulminacyjnej scenie punkowy rytm aż podrywa publiczność do pogo. A na sam finał, przejmujący finał, zapala się światło i z wszystkich stron rozlegają się dźwięki grungowego hitu Nirvany "Smells Like Teen Spiryt". Wszystko pasuje do siebie idealnie. Lepiej być nie mogło. Gdy usłyszałem ten gitarowy riff, miałem kluchę w gardle i ciary na plecach – dodał w portalu 24 Legnica Piotr Kanikowski.

Ryzyko (bo trudno za takie nie uznać kabaretowo-groteskowego podejścia do historii z Holocaustem w tle) się opłaciło. Muzyczna formuła widowiska przydaje mu jeszcze jedną , wcale nie drugorzędną zaletę. Daje mu lekkość, co może zachęcić do obejrzenia spektaklu także tych, którzy boją się „trudnego” teatru.

Łukasz Czuj ma świetną rękę i słuch do realizacji dramatyzowanych opowieści muzycznych. Reżyser nie kryje swoich fascynacji berlińskim kabaretem lat 30. minionego stulecia. Inspiracje, już nie tylko „Operą za trzy grosze”, ale także głośnym „Kabaretem” Boba Fosse’a, a nawet filmem „Mefisto” Istvana Sabó, są w legnickiej inscenizacji wyczuwalne.


III FURIE

Scena Gadzickiego, 9 i 10 lutego, godz. 19.00.

Sztuka Sylwii Chutnik, Magdy Fertacz i Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Marcina Libera to zdaniem wielu krytyków najmocniejsza wypowiedź legnickiego teatru od  wielu lat i najbardziej wstrząsający spektakl, jaki powstał w ostatnio na polskich scenach. To eksportowa i festiwalowa wizytówka legnickiej sceny pokazywana już w Zielonej Górze, Jeleniej Górze, Krakowie, Bydgoszczy, Zabrzu, Gdyni, Łodzi, Katowicach, Warszawie, Szczecinie, w słowackich Koszycach i Nitrze, a także w słoweńskim Mariborze.

„Nie się nie stało, Polacy, nic się nie stało!” – wrzeszczą kibice. Widać, że to nie wezwanie do zgody, ale bojowy okrzyk przed atakiem. W „III Furiach” kibicami stają się na chwilę wszyscy bohaterowie. Wychodzą z ról egzekutorów AK, gospodyń domowych, pań profesorowych, ukrywających się przed Niemcami, bogów i kalek. W narodowych barwach i szalikach wyją, że wybaczają swojej reprezentacji. Ale spektakl Marcina Libera mówi o tym, że żadnego wybaczenia nie będzie. Reżyser pokazał świat, w którym samo cierpienie nie wystarczy, by „coś się od życia i historii należało”, a cudza wina nie jest usprawiedliwieniem, by dopuszczać się wobec niego świństw czy samosądów
– pisała o tym przedstawieniu Joanna Derkaczew z Gazety Wyborczej.

Ten spektakl to jednak przede wszystkim wściekle wykrzyczany protest przeciwko Polsce budowanej na etosie cierpienia, ofiary i grobów, w której świat umarłych decyduje o losie żywych. Punkowa muzyka na żywo wykonywana przez połączone siły warszawskich zespołów Moja Adrenalina i Radio Error sprawia, że wielkie emocje i narodowe katharsis są gwarantowane.

Spektakl jest finalistą ministerialnego Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej (nagrody dla reżysera i aktorki Joanny Gonschorek), nagrody i wyróżnienia przywiózł także z Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy oraz Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu.  Marcin Liber wygrał tym przedstawieniem Laur Konrada, najważniejszą nagrodę reżyserską w kraju przyznawaną przez jurorów Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach, podczas którego TVP Kultura na żywo transmitowała legnicki spektakl na swojej antenie. Za tę sztukę Gonschorek i Liber otrzymali ubiegłoroczne nagrody teatralne marszałka województwa dolnośląskiego.

Grzegorz Żurawiński