Drukuj
Dziś (12 sierpnia) kończy się X Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski, wieczorem zostaną przyznane nagrody jubileuszowej imprezy. Faworytów do laurów festiwalu typują czołowy gdański teatrolog profesor Jan Ciechowicz oraz dziennikarze trójmiejskiej Gazety Wyborczej: Mirosław Baran i Agata Kirol. W głównym nurcie konkursowym rywalizował także "Otello" Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Będą trofea? W kuluarach spekuluje się, że owszem...

Prof. Jan Ciechowicz, teatrolog z Uniwersytetu Gdańskiego

Widziałem dotąd wszystkie spektakle festiwalu. Poziom jest przyzwoity, choć zdarzały się i niewypały, jednak o nich nie będę mówił. Chciałbym przedstawić aż pięć moich typów do nagród. Nie mam żadnych wątpliwości, że najlepszym widowiskiem imprezy był "Otello" Münchner Kammerspiele w reżyserii Belga Luca Percevala. Jest to niewątpliwie największe wydarzenie tegorocznej imprezy. To "Otello" zbrutalizowany, żołdacki, bandycki, taki skurwiony Szekspir. Nie przeszkadzał mi slang turecki, pojawiający się w tekście, nie rani mnie brutalizacja języka, jeżeli jej zastosowanie ma sens. Trudno mi rozdzielić spektakl od reżyserii, dlatego nagrodę dla reżysera zdecydowanie przyznałbym Luckowi Percevelowi. W widowisku świetna była Julia Jensch jako Desdemona - lolitka, nimfetka. To mój typ na nagrodę za najlepszą rolę kobiecą.

Na drugim miejscu wymieniłbym "Romea i Julię" z Islandii, czyli miłość rozgrywaną w cyrku. Na festiwalu oglądaliśmy już ten dramat rozgrywany w wodzie czy w pizzerii. Reżyser islandzkiego widowiska wprowadził świetnie widzów w ludyczny klimat, w czym pomogły rozdane publiczności pojemniki do puszczania baniek mydlanych. Aktorzy w ciągłym ruchu kochają się i w ruchu umierają. Świetnie udało im się znaleźć nowy język cyrkowego teatru, który jednak nie zabił tragedii końcówki.

Trzecie miejsce to "Wieczór Trzech Króli" z Rumunii. Teatralnie urokliwe przedstawienie, w którym jest zabawa płcią i gra prowadzona w różnych konwencjach. Czwarte to napisany na nowo "Otello" Jacka Głomba z Teatru Modrzejewskiej z Legnicy. Ciekawe jest umieszczenie całej akcji na okręcie, który nie dopływa do żadnego lądu. A na ten okręt zabrany został cały świat (…).

Agata Kirol

Tegoroczny festiwal nie miał wiele szczęścia i mimo że to jubileusz, wśród pokazywanych przedstawień moje mniejsze lub większe uznanie zdobyły cztery. Wśród nich na pewno konsekwentny i oszczędny w środkach, bardzo radykalny w komunikacie "Otello" teatru Kammerspiele z Monachium w reżyserii Luca Percevala. Budzące zgorszenie dialogi doprawiły tylko szorstką w swojej czarno-białej oprawie opowieść o sile zdrady i zawiści. Spektakl Percevala wraz z rozdziewającym się w pierwszej scenie Brabancjem, ojcem Desdemony, potrafił raz jeszcze w teatrze zdemaskować wady rodzaju ludzkiego. To był według mnie silny głos przyznający się w imieniu współczesnego świata do kryzysu uczuć. Nie potrafię rozdzielić roli reżysera od całości spektaklu, zatem te dwie nagrody przyznałabym właśnie zespołowi z Niemiec. Najlepszą rolą męską pozostaje dla mnie Jagon Wolfganga Preglera, jego aktorstwo stało się filarem w spektaklu Percevala. Niezapomniane wrażenie wywołała rola Violi w wykonaniu Romanity Jonescu w inscenizacji "Wieczoru Trzech Króli" Teatru Narodowego z Rumunii, wymowa jej ruchu zwielokrotniała wypowiedzi i emocje postaci. Na wyróżnienie zasługują "Sen nocy letniej" teatru Yohangza z Korei Południowej oraz "Otello" Teatru Modrzejewskiej z Legnicy. Za cyrkową zabawę w "Romeo i Julię" podziękowałabym zespołowi Vesturport z Islandii.

Mirosław Baran

Tegoroczny festiwal niestety nie przyniósł żadnych teatralnych arcydzieł, jego poziom jest co najwyżej przeciętny. Zawiódł mnie typowany na największe wydarzenie imprezy "Otello" Münchner Kammerspiele w reżyserii Luca Percevala. Nie jest to bynajmniej widowisko złe, jednak moim zdaniem nawet przez moment nie ociera się o wielkość. Dlatego, nieco prowokacyjnie, tytuł najlepszego spektaklu przyznałbym "Romeo i Julii" islandzkiego teatru Vesturport. Jest to widowisko niezwykle barwne, radosne, szalenie konsekwentne, świetnie wyreżyserowane, występujący w nim aktorzy łączą niezwykłą sprawność fizyczną ze zdolnościami dramatycznymi.

Na tytuł najlepszego reżysera bezapelacyjnie zasłużyła Monika Pęcikiewicz za "Tytusa Andronikusa" z gdańskiego teatru Wybrzeże. Widowisko kipi wręcz doskonałymi rozwiązaniami i pomysłami inscenizacyjnymi. Młoda reżyserka sprawnie zdejmuje Szekspira z koturnów i macza w popkulturowym sosie, nie tracąc przy tym nic z sensów i głębi oryginalnego tekstu.

Najlepsza rola żeńska to zdecydowanie Oliwia z rumuńskiego "Wieczoru Trzech Króli", którą gra Cerasela Iosifescu. Wdowa Oliwia na naszych oczach przeistacza się z pogrążonej w żałobie mniszki w oszalałą z miłości atrakcyjną kobietę. Moim zdaniem na tegorocznym festiwalu nie pojawił się aktor, który w pełni zasłużyłby na nagrodę za najlepszą rolę męską.