Drukuj

Zrealizowane w legnickim teatrze „Dziady” w reżyserii Lecha Raczaka pokazane zostaną dziś wieczorem (we wtorek 3 lipca) na Maltafestival 2012. W dniach 3-6 lipca legniczanie uświetnią bowiem pożegnanie reżysera z maltańskim festiwalem, któremu współzałożyciel słynnego Teatru Ósmego Dnia, od wielu lat współpracujący z legnickim Teatrem Modrzejewskiej, dyrektorował artystycznie przez ostatnich 20 lat.

Podczas tegorocznej edycji międzynarodowego Maltafestival legniczanie pokażą w Poznaniu wszystkie sztuki Lecha Raczaka składające się na jego „tryptyk rewolucyjny”. Kolejno będą to: „Dziady”- 3 lipca, „Marat-Sade” - 5 lipca oraz „Czas terroru” - 6 lipca (dwukrotnie).

- W Legnicy znalazłem miejsce i zespół, z którym lubię pracować i robić rzeczy dla mnie ważne. Nie od razu zdałem sobie jednak sprawę, że ciągle obracam się w kręgu jednego tematu. Bunt, rewolta, rewolucja w różnych odsłonach, ale ciągle te same związane z nimi drażniące pytania. Nie planowałem tego, ale tak się stało. Jesteśmy pierwszym pokoleniem Polaków, którzy bezkrwawo wygrali swoją rewolucję. Cóż się jednak z nami stało? Nasze zwycięstwo jednych wypchnęło w ciemne, zapomniane kąty. Innych wyniosło na polityczne i społeczne salony, które codziennie oglądamy w telewizji – tak wspólny mianownik sztuk stworzonych na bardzo różnych tekstach objaśniał ich adaptator i reżyser Lech Raczak.



DZIADY Adama Mickiewicza, adaptacja: Maciej Rembacz i Lech Raczak, reżyseria: Lech Raczak, scenografia: Bohdan Cieślak, kostiumy: Izabela Rybacka, muzyka: Lech Jankowski premiera: 28 kwietnia 2007, Scena na Piekarach

Jacek Sieradzki, Przekrój:  W nudnej już wojnie pozycyjnej między konserwatywnym teatrem tradycyjnym a młodymi hunwejbinami pojawił się nagle dziwny rozjemca: jeden z naczelnych niegdyś buntowników teatralnej alternatywy Lech Raczak. W jego „Dziadach” przeglądają się lata 70. całej polskiej sceny, od Swinarskiego po spektakle STU i Ósmego dnia. Wracają romantyczni bohaterowie w białych koszulach, prując się emocjonalnie na zgrzebnym, prześwietlonym podeście. Wraca też wiara, że fundamentalnym pytaniom klasyki nie potrzeba ani specjalnych uzasadnień, ani dodatkowych przekładni na współczesność.


MARAT-SADE.
Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade Petera Weissa, przekład: Andrzej Wirth, reżyseria: Lech Raczak, scenografia: Piotr Tetlak, kostiumy: Ewa Tetlak, muzyka: Katarzyna Klebba i Paweł Paluch,  premiera: 10 maja 2008, Duża Scena Teatru

Leszek Pułka, Dziennik: Marat, de Sade, to manekiny z muzeum figur woskowych. Więc nie rozmowa o przebrzmiałych ideach zachwyca w spektaklu Raczaka, lecz jego zmysłowość. Świetne kostiumy i wyrazistość postaci. Wrzące pod makijażem aktorów mięśnie i emocje. Dudnienie krwi, które słychać, podobnie jak oddechy widzów. Teatrzyk w przytułku szaleńców miał tylko odtworzyć scenę zamordowania Marata przez Karolinę Corday. W istocie każdy z bohaterów odbudowuje w nowej dla siebie sytuacji uczucia, namiętności, instynkty. Wybuchom furii towarzyszy tresura. Erotycznym ekstazom - zimny prysznic.


CZAS TERRORU - na motywach „Róży” Stefana Żeromskiego, scenariusz i reżyseria: Lech Raczak, scenografia: Bohdan Cieślak, kostiumy Ewa Beata Wodecka, muzyka: Jacek Hałas, ruch sceniczny: Bartłomiej Raźnikiewicz, premiera: 1 maja 2010, Scena na Kartuskiej

Magda Piekarska, Gazeta Wyborcza Wrocław: Opowieść o rewolucji, jej śmierci, fiasku i ofiarach Raczak montuje jak filmowy thriller - zaczynając ją od napadu na pociąg, prowadząc publiczność przez kazamaty, fabryczne hale i dworce. Oddzielając widownię od sceny kratą, wskazuje na uwięzienie świadomości swoich bohaterów. Ten malarski spektakl jest zbudowany na kontraście szarości i czerwieni, kolorów ziemi i ognia, rewolucyjnych sztandarów. W mistrzowsko skomponowanym przedstawieniu, z cytatami z malarstwa Petera Breughela, wszystko działa jak w dobrze naoliwionym mechanizmie bomby zegarowej. Muzyka, ruch sceniczny, kreacje aktorskie są tu dostrojone tak precyzyjnie, żeby mogła wybuchnąć z pełną mocą.


Grzegorz Żurawiński