Drukuj

Jacek Głomb przystąpił do prób spektaklu „Kokolobolo czyli opowieść o przypadkach Ślepego Maksa i Szai Magnata” na podstawie scenariusza Roberta Urbańskiego. To jego kolejna po „Złym”(1996) i „Balladzie o Zakaczawiu”(2000) próba zmierzenia się z miejskimi legendami i barwnymi bohaterami półświatka. Premiera we wrześniu br.

Dzieje każdego miasta i każdej społeczności to nie tylko podniosłe chwile i chwalebne czyny, ujęte w kronikach magistratu i historycznych syntezach; lokalną tożsamość budują zaś nie tylko honorowi obywatele i zasłużeni działacze. Zdarza się, że ta rola przypada postaciom działającym na granicy prawa, ludziom kontrowersyjnym, dalekim od stereotypu szacownego mieszczanina. Dla Łodzi jedną z takich postaci jest Ślepy Maks, legendarny przywódca żydowskiego półświatka, król podziemnego życia w przedwojennej metropolii, którą zamieszkiwali Polacy, Żydzi, Niemcy i Rosjanie.

Ślepy Maks jest bohaterem wielu reportaży, filmów, a także gry miejskiej. Pisano o nim książki. Najgłośniejsze to „Ballada o Ślepym Maksie” Arnolda Mostowicza i „Perkalowy Dybuk” Konrada Lewandowskiego. W 1995 roku nakręcono o nim serial dokumentalny „Ten bandycki świat trzydziestych lat”, w którym w postać Maksa wcielił się łódzki aktor Bronisław Wrocławski.

Mimo to, ta barwna postać nigdy nie trafiła na deski teatru. Tymczasem trudno o bohatera barwniejszego, bardziej skomplikowanego, mniej jednoznacznego. Tym bardziej, że Ślepy Maks był wielkim mitomanem: "Gdyby uwierzyć we wszystko, co o sobie opowiadał, to zapełnić by można jego historiami całe tomy, a scenarzystom filmowym dostarczyć tematów na wiele lat" – pisał o nim Arnold Mostowicz.

- Przestępca? Niewątpliwie. Obrońca uciśnionych? Są i na to dowody. Z całą pewnością Ślepy Maks był postacią nietuzinkową, a jego pełne tajemnic życie jest niemal gotowym scenariuszem filmowym. Postanowiliśmy opowiedzieć o nim na nowo, nie przejmując się zbyt mocno faktografią, która jest zresztą pełna luk i niejasności, jak to zwykle bywa w przypadku legend. Losy Maksa chcemy połączyć z równie spektakularnymi i niezwykłymi kolejami żywota jednego z jego kompanów, Szai Magnata. Ten ostatni miał według relacji prowadzić jedyną w swoim rodzaju, kilkuletnią wojnę podjazdową z hitlerowskimi oprawcami z łódzkiego getta, wojnę, która skończyła się jego śmiercią w kazamatach gestapo – tak motywy i pomysł na sztukę objaśnia współpracujący ze sobą od lat legnicki duet realizatorów: Robert Urbański (dramaturg) i Jacek Głomb (reżyser).

Ich wspólnym zamiarem jest odtworzenie wielokulturowej atmosfery Łodzi sprzed II wojny światowej. Na scenie powstanie legendarna restauracja „Kokolobolo”, siedziba szajki Maksa, miejsce spotkań złodziejaszków, alfonsów i różnego rodzaju szumowin, tolerowane przez policję, która miała w nim swoich kapusiów. Opowieść wzbogacona zostanie o oryginalne piosenki, odwołujące się do folkloru wielonarodowych łódzkich przedmieść i podwórek.

- Wierzymy, że powstanie przedstawienie łączące w sobie elementy szlachetnej rozrywki i rozprawy z historią, poważnej dysputy i poetyckiej zadumy, dramatyzmu, humoru i nostalgii – mówią Głomb i Urbański.


Robert Urbański „Kokolobolo czyli opowieść o przypadkach Ślepego Maksa i Szai Magnata”.
Reżyseria: Jacek Głomb, scenografia i kostiumy: Małgorzata Bulanda, muzyka: Bartek Straburzyński, ruch sceniczny: Witold Jurewicz. Premiera: 22 września 2012 r. na dużej scenie podczas Festiwalu Czterech Kultur w Łodzi.

Grzegorz Żurawiński