Drukuj

Są aktorami, choreografami, dziennikarzami - ponad 500 absolwentów poznańskiej szkoły baletowej, która ma już 60 lat, rozproszyło się po świecie, ale wracają do niej jak do źródła. W tym gronie jest doskonale znany z legnickiej sceny Lech Wołczyk. Pisze Stefan Drajewski.

- Mama przeczytała w "Przyjaciółce", że jest nabór do szkoły baletowej w Poznaniu - opowiada Lech Wołczyk, aktor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, absolwent poznańskiej szkoły baletowej. - Przyjechała ze mną na egzamin. Dostałem się. A kiedy otrzymałem zawiadomienie, że zostałem przyjęty, uderzyła się w czoło i krzyknęła, "Co ja zrobiłam? Wygoniłam dziecko z domu". Czekało mnie 9 lat życia w internacie.

Taką historię mogłoby opowiedzieć wielu uczniów i absolwentów Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Olgi Sławskiej-Lipczyńskiej w Poznaniu. Należy ona do najstarszych w Polsce. Dzieci rozpoczynają w niej naukę po trzeciej klasie i szybko muszą wydorośleć.

W 1951 r. z inicjatywy wybitnej przedwojennej polskiej primabaleriny Olgi Sławskiej--Lipczyńskiej powstała szkoła baletowa, która mieściła się początkowo w Odwachu na Starym Rynku. W 1957 r. na potrzeby szkoły odbudowano zabytkowy kompleks budynków przy ulicy Gołębiej 8, w którym w XVIII wieku występował sam Wojciech Bogusławski ze swoją trupą.

- Byłam niesamowicie przejęta, bo sam budynek zrobił na mnie ogromne wrażenie - wspomina Paulina - córka Ewy Wycichowskiej. - Wydał mi się taki piękny, monumentalny i miał specyficzną atmosferę, którą czuję w tych murach do dzisiaj, ponieważ przychodzę tu każdego dnia do pracy w Polskim Teatrze Tańca.

Trudno się dziwić, odkąd został wyremontowany, nikt nie może przejść obok niego obojętnie. Ale historii szkoły nie tworzą mury, tylko ludzie: uczniowie i nauczyciele.

- Nie mogłam się doczekać, kiedy dostanę baletki i tuniczkę - opowiada Ewa Wycichowska. - Tańca uczyli mnie: Wanda Jakowicka, Władysław Milon, Edmund Koprucki i Barbara Kasprowicz - wspomina szkolne czasy Juliusz Stańda, choreograf. - Fantastyczni pedagodzy. Najlepszy był Milon, nauczył mnie partnerowania. Kasprowicz? Zbawieniem. Miała rękę do chłopaków. Za dyrekcji Olgi Sławskiej-Lipczyńskiej panował duch artystyczny. Jak ktoś był tępy z przedmiotów ogólnych, to wszyscy mu pomagali.

Ewa Wycichowska trafiła z rocznym opóźnieniem do szkoły. - Nie mogłam się doczekać, kiedy dostanę baletki i tuniczkę - opowiada. - Początkowo musiałam ćwiczyć w stroju gimnastycznym. Czułam się jak brzydkie kaczątko. Za wszelką cenę chciałam nadrobić czas. Ćwiczyłam intensywniej niż inni, ale ćwiczenia przy drążku nie interesowały mnie. Od razu chciałam tańczyć.

Poznańską szkołę baletową ukończyło ponad pięciuset absolwentów. Jej wychowankowie zapisali piękną kartę historii polskiego baletu. Z grona pierwszego rocznika absolwentek Anna Deręgowska rozkwitła jako tancerka klasyczna w Operze Poznańskiej, ale zrezygnowała z kariery na rzecz rodziny.

Jej klasowa koleżanka Marta Bochenek wyjechała do Warszawy i odniosła sukces jako tancerka oraz choreograf. Z roku na rok przybywało utalentowanych tancerek i tancerzy. Małgorzata Połyńczuk, Ewa Pawlak, Ewa Misterka, Juliusz Stańda kreowali główne role w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Ewa Wycichowska jako tancerka święciła triumfy w Teatrze Wielkim w Łodzi.

Ewa Zając i Maria Kijak były solistkami we Wrocławiu. Olga Kozimala uciekła do Bytomia, gdzie po zakończeniu kariery tancerki kieruje baletem tamtejszej opery. Roma Juszkat, Hanna Staszak, Mariola Hendrykowska, Emil Wesołowski i Jacek Solecki to legendy Polskiego Teatru Tańca. W Polskim Balecie Narodowym pierwszą solistą jest Marta Fiedler.

Wielu absolwentów związało swoje kariery z teatrami za granicą. Marek Różycki, Henryk Minkiewicz, Artur Żymełka, Stefan Żeromski tańczyli w Niemczech. Sławomir Balcerek osiadł w Hiszpanii, a Barbara Gołaska we Włoszech. Marcin Krajewski, zanim wrócił do Warszawy, krążył między Berlinem a Meksykiem.

Przez dziesiątki lat marzeniem absolwentów był balet klasyczny. Wraz z powstaniem Polskiego Teatru Tańca wielu uczniów poznańskiej szkoły baletowej, która jako pierwsza w Polsce wprowadziła taniec nowoczesny, marzyło o tym, by znaleźć się w zespole Conrada Drzewieckiego.

Dziś absolwenci tańczą w bardzo różnych teatrach i zespołach, prowadzą niezależną działalność. Niektórzy wracają do szkoły jako pedagodzy. Mirosław Różalski, obecny dyrektor Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. Olgi Sławskiej-Lipczyńskiej i jego zastępczyni Krystyna Frąckowiak są również wychowankami szkoły. Inni zajmują się choreografią.

- W tym miejscu, w którym jestem (jako dyrektor Polskiego Teatru Tańca - dop. S.D.), wszystko zawdzięczam źródłom, które biły w tej szkole - mówi Ewa Wycichowska. - Zdradzali mnie moi mężczyźni, przyjaciele, uczniowie, ale nie taniec, moja pierwsza miłość. Miałam szczęście chodzić do takiej szkoły. W starszych klasach braliśmy udział w zajęciach i spektaklach w operze. Zakochałam się w tym, co robił Conrad Drzewiecki, chciałam tańczyć jak on albo jak jego partnerka a mój pedagog tańca charakterystycznego i modernu - Teresa Kujawa.

Szkoła baletowa przydaje się również po zakończeniu kariery. Lech Wołczyk po rozstaniu z Polskim Teatrem Tańca osiadł na kilkanaście lat w Zakopanem i związał się z Teatrem Witkacego. - Szkoła przygotowywała mnie do bycia na scenie. Jako tancerz mam inne podejście do aktorstwa niż moi koledzy po szkołach teatralnych. Ja, wyczulony na ruch, zastanawiam się, jak postać chodzi, stoi… i z tego buduję rolę. Moi koledzy po szkołach aktorskich nie mają takiej świadomości ciała. Wielu z nich tego właśnie uczyłem, a oni pracowali nad moją dykcją.

Zmieniają się czasy, młodsze pokolenia absolwentów po zakończeniu kariery tancerza albo wręcz jeszcze w trakcie jej trwania, szukają dla siebie innego sposobu na życie. Katarzyna Trzaskalska i Klaudia Carlos zostały dziennikarkami i prezenterkami telewizyjnymi.

- W szkole narodziły się przyjaźnie, które trwają do dziś - wspomina Klaudia Carlos. - Z radością sięgam pamięcią do czasów, w których taniec i muzyka były najważniejsze w moim życiu. To nie uległo zmianie, choć katalog moich pasji z czasem uzupełniłam o pedagogikę tańca i dziennikarstwo. Szkoła baletowa nauczyła mnie stawiać sobie cele, marzyć i od siebie wymagać. Jestem wdzięczna losowi za to, że mogłam prowadzić szkolne akademie, dziś zdobyte wcześniej doświadczenia wykorzystuję w pracy zawodowej w studiu telewizyjnym i na estradzie.

W show-businessie odnalazł się także Igor Kryszyłowicz, aktualnie choreograf i menedżer Marcina Krajewskiego, również absolwenta poznańskiej szkoły. - Przygotowuję Marcina Krajewskiego do Konkursu Baletowego w Biarritz. Zapytany o udział w show "Gwiazdy tańczą na lodzie", odpowiada: - Było, minęło. Raz i wystarczy. Jestem choreografem, a jako zabezpieczenie na emeryturę wymyśliłem ośrodek wczasowy adresowany do tancerzy, który prowadzę z kolegą.

Szkoła baletowa pozwala się odnaleźć absolwentom w kulturze masowej, w różnych od klasyki technikach tańca współczesnego. Trzy lata temu Anna Kapera wygrała polską edycję You Can Dance. Obecnie Ania cieszy się urokami macierzyństwa.

Historię szkoły tworzą ludzie. Tu rodzą się talenty i pierwsze miłości. Absolwenci rozjeżdżają się po świecie, ale wystarczy hasło i zlatują na Gołębią, jak do domu. Niektórzy przysyłają do swoje szkoły własne dzieci. To chyba najlepszy dowód, że w tych murach panuje niezwykła atmosfera.

Koncert z okazji 60-lecia Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej odbędzie się 9 czerwca o godzinie 17 w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Po koncercie spotkanie absolwentów w szkole. Więcej na stronie www.osb-poznan.pl

(Stefan Drajewski, „60 lat poznańskiej szkoły baletowej”, www.gloswielkopolski.pl, 3.06.2012)