Drukuj

W sobotę, 28 kwietnia, mieszkańcy regionu walczyli w Legnicy o kwalifikację do okręgowego konkursu recytatorskiego. Młodzi pasjonaci teatru i słowa prezentowali swoje umiejętności w trzech kategoriach – wywiedzione ze słowa, recytacji i poezji śpiewanej. Pisze Katarzyna Gudzyk.



W repertuarze dominowała Osiecka, ale nie zabrakło też propozycji eksperymentalnych, np. syntezy Kukulskiej i Brela czy Tochmana z Przerwą-Tetmajerem.

Prawdziwe historie

Rafał Derkacz, legniczanin, znany jest w Polsce ze swej kolekcjonerskiej pasji. Jego zbiór znaczków papieskich to filatelistyczny rarytas. Kiedy w sobotni poranek rozmawiamy w wyludnionym teatralnym foyer, od kilkunastu godzin jest absolwentem drugiego ogólniaka. Mówi, że chciałby spróbować życia na scenie. Ten konkurs to jakby test przed egzaminem do szkoły teatralnej. O teatrze mówi z ogromną atencją. – To moje święto, a każdy spektakl, który oglądam, to przeżycie – twierdzi.

W zeszły czwartek był we Wrocławiu na „Księżniczce na opak”. W jednej z warstw sztuka jest o trudnym aktorskim rzemiośle. – Englert szuka odpowiedzi na pytanie, jak wygląda dzisiejszy teatr. Pokazuje, że aktorzy nie zawsze radzą sobie z rolami, jakich się podejmują i że to, co robią, wymaga od nich poświęcenia cząstki swojego życia – opowiada Rafał.

On na scenie też mierzy się z trudnym tematem. Sięgnął po twórczość Tochmana i Przerwy-Tetmajera. „Wściekły pies” i „Lubię, kiedy kobieta”. Monolog-kazanie księdza homoseksualisty i piękny, wrażliwy tekst opisujący erotyczną fascynację kobiecością.

– Chciałem pokazać różnorodność i piękno ludzkich uczuć, bo teatr jest po to, żeby pokazywać prawdziwe historie. Odbijać je jak lustro, w którym możemy się przejrzeć. Chciałem powiedzieć, że nie jest ważne, jak i kogo się kocha. Najpiękniejsze, że się kocha – dodaje chłopak. Kiedy rozmawiamy, nie wie jeszcze, że zwycięży w swojej kategorii.

Trudne emocje

Konkurs to przede wszystkim gra emocji. Uczestnicy mówią, że najważniejsze to zapanować nad trzęsącymi się kolanami. Metody, aby przezwyciężyć stres są różne. Jedni przed wyjściem na scenę ćwiczą, recytują, grają, podśpiewują, inni starają się skupić na zadaniu.

Klaudia Makuch nie próbuje, przed swoim występem wychodzi na papierosa. Wypala go szybko, nerwowo, a chwilę później śpiewa liryczne „Nastroje”. Jednak nie mizdrzy się, nie kryguje. Głos ma rockowy, chropowaty, piękny. A później dokłada jeszcze a capella „Balladę o próżności”. Kiedy pytam o repertuar, mówi, że kocha Comę, polskiego rocka i metal, a Rogucki ciągle ją inspiruje do poszukiwań. Jeszcze niedawno śpiewała w jaworskim Resurrection, teraz próbuje swoich sił z nową kapelą.

– Nasze kawałki w komputerach albo na płytach ma garstka ludzi. Nie udostępniamy ich, bo nie gramy pod publikę. Mam znajomych, którzy kochają grać, ja kocham śpiewać i czasami, jak nam coś wyjdzie, nagrywamy to – mówi. Jest dobra i jednocześnie speszona tym, co potrafi. Ale jury nie daje się zwieść.

Emocje buzują też w Maćku Biskupie. Do interpretacji wybrał Kerna i Kuczoka. – Chciałem wejść w trudne emocje, utożsamić się z bohaterem. Byłem ciekaw, czy jestem w stanie to zrobić – opowiada Maciej. – Chciałem wykonać takie ćwiczenie, bo nie sztuka powiedzieć prosty tekst, ale sięgać po trudne, nieoczywiste tematy.

Osiecka nadużywana

Najliczniejszą grupą interpretatorów, jak zawsze, są wykonawcy poezji śpiewanej. W tym roku w repertuarze dominuje Agnieszka Osiecka. Dziewczyny nie grają, śpiewają, ale bywa, że wdzięczą się przy tym tracąc naturalność. Po szóstej Osieckiej z rzędu w głowie zostaje już tylko ciepła jazzowo-soulowa barwa. Właścicielką tego niebanalnego głosu jest Małgorzata Cybulska z Legnicy. Na co dzień siedzi w jazzie, funky i soulu, ale lubi też śpiewać poezję, dlatego jest na konkursie. Jej droga to tak dobrego śpiewania wiedzie przez słuchanie innych.

– Trzeba ćwiczyć i dużo i świadomie słuchać – podkreśla w rozmowie. – Ja stawiam też na dobry tekst. W konkursie zaśpiewała „Dla Ciebie jestem sobą” Wasowskiego i Przybory oraz „Tango na głos, orkiestrę i jeszcze jeden głos” Grzegorza Tomczaka. – Wiem, że sięgnęłam po klasykę, ale lubię, kiedy piosenka jest o czymś. Zależy mi, aby przekazać coś nie tylko w warstwie muzycznej, ale i tekstowej – dodaje.

Dla Gośki muzyka to sposób na życie. Niebawem planuje przeprowadzkę do Warszawy, gdzie chce studiować wokalistykę jazzową. Zanim jednak na dobre wyjedzie, może zdąży dać jeszcze koncercik dla tych, co lubią styl retro i jazzowe standardy.

Wokalistykę jazzową studiuje też Agnieszka Feliczak z Lubina. Na konkursie zaśpiewała Osiecką, ale za to w aranżacji z klimatem. Podegrali jej Ignacy Feliczak (prywatnie tato Agnieszki) na basie i na akordeonie. Panowie tworzą kapelę podwórkową Lubin City. – Gramy folklor miejski: Grzesiuka, Wielanka, takie kawałki „pod nóżkę” – mówi Robert Sobstyl. – A dzisiaj zagraliśmy Agnieszce, bo teatr lubi takie instrumentarium.


Od jurorów


Anita Poddębniak, aktorka: – Fajnie, że uczycie się tekstów, że śpiewacie i chcecie to robić, ale mieliśmy wrażenie, że jakby nie było Osieckiej i Młynarskiego, to nie byłoby co śpiewać. Repertuar się powtarzał, dlatego zachęcam do własnych poszukiwań, do odważnych interpretacji. Bo nie wystarczy śpiewać, trzeba być kreatywnym.

Bartłomiej Adamczak, instruktor teatralny, reżyser: – Bardzo się cieszymy, że opowiadacie nam swoje historie. Wiele z nich naprawdę nas wciąga. Najlepiej byłoby jednak gdybyśmy spotykali się ze słowem tego typu nie na konkursach, ale przy okazji zupełnie innych zdarzeń, gdzie nie trzeba się ścigać.

Powalczą w Głogowie


Do eliminacji wojewódzkich zakwalifikowali się: Henryk Grzywa z Legnicy, Kalina Kabat z Lubina, Rafał Derkacz z Legnicy, Klaudia Makuch z Jawora, Agnieszka Feliczak z Lubina i Małgorzata Cybulska z Legnicy.

(Katarzyna Gudzyk, „W tonacji romantycznej”, Konkrety.pl, 2.05.2012)