Drukuj

Nie ma już praktycznie biletów na pierwszy ze spektakli tegorocznego Festiwalu Teatru Nie-Złego. Wszystko rozstrzygnie się w poniedziałek 16 kwietnia, kiedy upłynie termin odbioru rezerwacji. Legnicki festiwal startuje w sobotę 21 kwietnia. Gościem pierwszego z czterech tegorocznych nie-złych weekendów będzie warszawski Teatr na Woli.

Warszawski teatr im. Tadeusza Łomnickiego zaprezentuje dwa swoje przedstawienia:  głośną i nagradzaną „Naszą klasę” Tadeusza Słobodzianka w reżyserii Ondreja Spišáka (sobota 21 kwietnia godz. 18.00) oraz familijny (dla dzieci i rodziców) spektakl „Koziołek Matołek” wg Kornela Makuszyńskiego także w reżyserii Spišáka(niedziela 22 kwietnia godz. 16.00). Oba przedstawienia grane będą na dużej Scenie im. Ludwika Gadzickiego.

Na pierwsze z tych przedstawień sprzedano już 200 biletów i teatralna kasa wstrzymała ich dystrybucję. Osoby, które dokonały rezerwacji zobowiązane są do wykupu zamówionych biletów do poniedziałku 16 kwietnia. Następnego dnia będzie zatem jasne czy będzie szansa na zakup ostatnich biletów na to przedstawienie. Bilety na spektakle festiwalowe są w cenie 45 zł (dorośli) i 30 zł (młodzież). W opcji familijnej (na „Koziołka Matołka”) bilet dla dziecka kosztuje 17 zł, zaś dla opiekuna 25 zł. Na niedzielne przedstawienie bilety można kupić jeszcze bez problemu.

„Nasza klasa” to – zdaniem recenzentki Polityki Anety Kyzioł – „jedno z najważniejszych – nie tylko teatralnych – wydarzeń ostatnich lat”. To opowieść o dwudziestowiecznej Polsce inspirowana prawdziwymi zdarzeniami. Sztuka Tadeusza Słobodzianka to także pierwszy polski dramat uhonorowany Literacką Nagrodą "Nike”.

Zobaczymy niezwykłą historię uczniów z jednej klasy. Razem uczą się, bawią, chuliganią, wchodzą w dorosłość. Marzą, żeby zostać lotnikiem, lekarzem, gwiazdą filmową. Czytają "Trylogię" Sienkiewicza. Chodzą na filmy z Chaplinem. Słuchają jazzu. Dlaczego jednak chłopak, który wyciął serce z papieru i napisał miłosny wiersz, kilka lat później związał koleżance ręce sznurkiem i zagroził, że ją zastrzeli, jeśli będzie próbowała uciekać? Co się wydarzyło, że narodowość, religia i ideologia okazały się ważniejsze niż przyjaźń? Kiedy w koledze ze szkolnej ławki zobaczono Obcego? Co się stało z tamtą klasą?

Mówi Tadeusz Słobodzianek:  - W „Naszej klasie” nie zajmuję się wydarzeniami historycznymi, chociaż czerpię z rozmaitych źródeł sądowych, dziennikarskich czy naukowych. Raczej próbuję zadać pytanie: dlaczego to, co się wydarzyło w lecie 1941 roku, nie tylko w Jedwabnem czy Radziłowie, lecz także w dziesiątkach innych miasteczek polskich, tak mnie tak dręczy? Próbuję dociec mechanizmu tragedii dotykającego ludzi, którzy w pewnym miejscu i czasie znaleźli się w szczególnym splocie, jak pisze Leonard Neuger, rozmaitych relacji społecznych i psychologicznych, historii, ideologii i religii. I próbuję pytać o ludzką kondycję w tym splocie, który doprowadził do zbrodni, zemsty i cierpienia. Zemsta za bliskich, "oko za oko, ręka za rękę", nie tłumaczy wszystkiego, co Menachem wyprawia jako ubek. Podobnie jak antysemityzm innych bohaterów - obojętnie, czy w wariancie religijnym, czy rasowym - nie tłumaczy ani gwałtu, ani spalenia ludzi żywcem, ani szlachtowania ich. I chęć zachapania rzeczy ofiar też nie wystarczy. Dla prokuratora - tak. Dla sędziego - też. Ale oni operują wąskim polem wyrokowania. Pisarz musi pytać: dlaczego tak się stało? Dlaczego do tego doszło? Kto zawinił? Ale nie jest moją rolą odpowiadać na te pytania. Moją rolą jest je postawić. "Nasza klasa" zadaje też pytania o wolność i przeznaczenie, na które każdy z widzów, utożsamiając się w pewien sposób z każdym z bohaterów, musi sobie odpowiedzieć czy też odczuć, co by zrobił, będąc na jego miejscu.

Autor sztuki oraz słowacki reżyser tego przedstawienia będą gośćmi pospektaklowego spotkania z publicznością w teatralnej Caffe Modjeska. Początek o 21.00. Godzinę później w kawiarni rozpocznie się jazzowe nocne jam session.

Grzegorz Żurawiński