Drukuj

Urzędnicze zakusy, żeby mocno kontrolować instytucje artystyczne, wywołały niespotykaną dotychczas reakcję środowisk twórczych. Zbuntowani artyści dają odpór swoją sztuką . Dziś (w czwartek 12 kwietnia)  we Wrocławiu premiera "Czy pan to będzie czytał na stałe?" Marzeny Sadochy i Michała Kmiecika. W sobotę w Wałbrzychu - "O dobru" Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki. Pisze Magda Piekarska.

Oba spektakle są pokłosiem buntu ludzi sceny przeciwko polityce kulturalnej. "Wszystkie postacie występujące na scenie są autentyczne. Ich zbieżność z postaciami występującymi w życiu politycznym jest celowa" - czytamy w komunikacie Teatru Polskiego dotyczącym premiery. Wśród bohaterów sztuki będą m.in. wicemarszałek Dolnego Śląska Radosław Mołoń, wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński i dyrektor Teatru Nowego w Zabrzu, który kazał ocenzurować najnowszy spektakl. Ale też aktorzy Polskiego, którzy zagrają samych siebie.

- Ja mam bunt w tej sprawie - powie dziś ze sceny Polskiego Michał Opaliński. - Chciałbym powiedzieć raz na zawsze, że kultura jest potrzebna.

Jego słowom w tle towarzyszyć będzie inscenizacja pogrzebu jeleniogórskiego Teatru Norwida, zaaranżowana przez aktorów trzy lata temu. Była elementem protestu artystów przeciwko odwołaniu ówczesnego dyrektora Wojtka Klemma. Dziś, kiedy pod dyrekcją Bogdana Kocy jeleniogórski teatr kompletnie stracił na znaczeniu, dokumentalny zapis nabiera nowego wymiaru.

Takich punktów odniesienia będzie więcej. Pojawi się pomysł marszałka Mołonia, który postanowił dyrektorów teatrów we Wrocławiu, Legnicy i Wałbrzychu zastąpić menedżerami. Ale przedstawienie będzie też głosem w sprawie sytuacji w Rzeszowie, gdzie dyrektorem teatru Maska została przewodnicząca sejmiku podkarpackiego, czy w Opolu, gdzie zagrożona jest przyszłość Festiwalu Klasyki Polskiej.

Tej premiery nie było we wcześniejszych planach - jej pomysł pojawił się na fali buntu ludzi teatru przeciwko złemu zarządzaniu i finansowaniu scen, którego zapalnikiem była inicjatywa dolnośląskiego marszałka. Mimo że wycofał się z pomysłu, artyści nie złożyli broni. Spektakl jest kolejnym elementem protestu. Powstał w niespełna dwa tygodnie.

- Kiedy rozpoczął się protest, pojawiły się opinie, że artyści, zamiast się buntować, powinni zająć się tym, do czego zostali stworzeni: sztuką, a nie polityką - mówi Michał Kmiecik, reżyser "Czy Pan to będzie czytał na stałe". - No to zajęliśmy się sztuką.

- To spektakl, który działa tu i teraz - tłumaczy Kmiecik. - Stawiamy pytanie o model teatru w Polsce. Pokazujemy panoramę postaw i opinii, wykorzystujemy dokumenty, pisma, teksty prasowe, wypowiedzi internetowych forowiczów, sięgamy do doświadczeń aktorów i fragmentów spektakli.

Adam Cywka wcieli się w rolę wiceprezydenta Warszawy, który polemizował z krytykiem teatralnym "Gazety" Romanem Pawłowskim. Pojawi się para sceptyków (Marcin Pempuś i Michał Mrozek), którzy uważają, że "artystom w dupach się poprzewracało". Padnie kwestia, którą Monika Strzępka wygłosiła w radiu TOK FM: "Ja już się tak wkurwiłam, że aż osłabłam z tego wszystkiego". Ewa Skibińska i Rafał Kronenberger opowiedzą o tym, jak kilka lat temu poprzedni dolnośląski marszałek piętnował Teatr Polski za rozrzutność - nie podobało mu się, że do jednego ze spektakli zakupiono drogie staniki i szminki.

Krzysztof Mieszkowski, dyrektor Polskiego: - Musimy zareagować na to, co się dzieje. Kulturę traktuje się obecnie jako dodatek do rzeczywistości. A ona nie jest ozdobnikiem - jest rzeczywistością.

Czego spodziewają się twórcy? - Owacji na stojąco, może podpalenia urzędu marszałkowskiego albo defenestracji (wyrzucenia przez okno) Radosława Mołonia? - żartuje Kmiecik i już na serio dodaje: - Mam nadzieję, że to będzie ważne wydarzenie.

(Magda Piekarska, „Powstanie artystyczne”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 12.04.2012)