Drukuj

Najwybitniejsi ludzie polskiego teatru protestują przeciwko komercjalizacji sceny artystycznej. Pod listem wyrażającym swoje oburzenie podpisało się już ponad 2,5 tysiąca aktorów, reżyserów, dyrektorów teatrów. Protestują ludzie dolnośląskich scen, także szef legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej. Pisze Tomasz Jóźwiak.

Wszystko zaczęło się od propozycji zarządu województwa dolnośląskiego, według której instytucje kultury - precyzyjnie mówiąc - wrocławska Opera, Teatr Polski i legnicki im. Modrzejewskiej - miałyby być zarządzane przez menedżerów, czyt. dyrektorów naczelnych, którzy powoływaliby potem dyrektorów artystycznych. To wywołało prawdziwą lawinę krytyki ludzi teatru. Dlatego niedawny 50. już Międzynarodowy Dzień Teatru obchodzony był w atmosferze buntu i sprzeciwu wobec propozycji urzędników.

Jacek Głomb, szef legnickiej sceny dramatycznej, prezentuje fragment listu ludzi teatru przeciwko "degradacji polityki kulturalnej w Polsce". - My ludzie teatru chcemy podzielić się z państwem głębokim zaniepokojeniem dotyczącym funkcjonowania publicznych teatrów w Polsce. Dlatego pierwszy raz od czasów stanu wojennego jako środowisko próbujemy mówić wspólnym głosem. Nie mówimy do państwa z perspektywy partykularnych interesów jednego z teatralnych obozów. Sprawa jest poważniejsza. Sprawą jest polski model teatru artystycznego, którego istnienie obecnie jest zagrożone. Mamy nadzieję, że ten model obchodzi nie tylko nas, ale także państwa, naszych widzów, dyskutantów, współtwórców kultury. Urzędnicy z Urzędu Marszałkowskiego postanowili bez konsultacji z zespołami aktorskimi i związkami twórczymi oraz Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego zmienić statuty dolnośląskich teatrów i zwolnić obecnych dyrektorów tych scen zastępując ich menedżerami ze świata biznesu. Takich bezprecedensowych sytuacji obserwujemy coraz więcej. Sprawą, o którą walczymy jest polski teatr artystyczny, zjawisko unikatowe. Wiemy, że teatr zmienia się w czasie, zmianom powinna też podlegać jego instytucjonalna forma, jednak nie za cenę jej dewastacji - odczytał fragment listu dyrektor Jacek Głomb.

Sygnatariusze tego listu domagają się publicznej debaty na temat funkcjonowania i finansowania teatrów w Polsce. Jacek Głomb przypomina, że teatr nie jest firmą i produktem, a widz nie jest klientem. Puentą listu są słowa: "nie rezygnujmy z artystów, rezygnujmy z niekompetentnych decydentów".

- O sposobie zarządzania teatrami trzeba gadać. Ja jestem pierwszym człowiekiem, który mówi, że nic się nie zmieniło w polskim teatrze po '89 roku w sensie struktury, że wymaga on reformy i zdrowego, nowego myślenia. Ale nie może to być myślenie decydenta, który niestety z ubolewaniem to przyznam, nie ma dostatecznej wiedzy, żeby zrozumieć na czym polega rynek, w jakich działają polskie teatry. Marszałek Mołoń paradoksalnie wywołał ogólnonarodową dyskusję na ten temat. Wierzę, że z tej dyskusji narodzi się pewna refleksja o tym, jak postępować w przyszłości - liczy Jacek Głomb.

Po fali krytyki wicemarszałek Mołoń wycofał się z projektu zapraszając dyrektorów wrocławskiej Opery, Teatru Polskiego i Teatru im. Modrzejewskiej na wspólne rozmowy w tej sprawie.

(Tomasz Jóźwiak, „Pospolite ruszenie ludzi teatru”, www.miedziowe.pl, 2.04.2012)