Drukuj

Samorządy muszą oszczędzać - jakiej dziedzinie życia pierwszej obcięły pieniądze w  tym roku? Oczywiście kulturze - tak się dzieje w większości polskich miast.  Co nam zostanie, kiedy w Polsce polski teatr artystyczny przestanie istnieć, bo Polacy nie będą go dotować ze swoich podatków? Czy chcemy, aby promocją Polski nadal zajmował się we Francji hydraulik, a w Niemczech złodziej samochodów? Na blogu pisze redaktor naczelna radia TOK FM Ewa Wanat.

Prawie tysiąc ludzi teatru z całej Polski podpisało się pod listem protestującym przeciwko temu, jak  decydenci traktują polski teatr artystyczny. To trochę tak, jakby wszyscy dziennikarze - od Nie po Nasz Dziennik, od Urbana po Ziemkiewicza - wystąpili w jakiejś wspólnej sprawie. Z tym, że w teatrze nie chodzi o podziały ideowe (choć i te oczywiście są), lecz raczej o różne interesy.

Aktorzy z Rzeszowa czy Zielonej Góry mają zupełnie inne problemy, zmartwienia i inne możliwości niż aktorzy z Warszawy - a jednak wszyscy poczuli się zobligowani do wystąpienia przeciw robieniu z teatru firmy, a z widzów klientów. A szerzej - to protest przeciwko niekompetencji kulturowej urzędników zajmujących się kulturą - widać ją w wielu miejscach i na każdym szczeblu - w małych i dużych miastach i w rządzie - bywają oczywiście chlubne wyjątki, jednak zbyt często nie pozostaje nic innego jak tylko złapać się za głowę, kiedy słyszy się wypowiedzi urzędników.

Np. ostatnio przy okazji likwidacji skłotu Elba prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz Waltz wysłała skłotersów do noclegowni dla bezdomnych, najwyraźniej nigdy się nie interesowała czym jest squatting, jak funkcjonuje to zjawisko w innych europejskich miastach. Minister kultury Bogdan Zdrojewski jednym tchem wymienia (dzisiaj u nas w Poranku) Teatr Dramatyczny w Warszawie, Teatr Kamienica i Teatr Krystyny Jandy jako te, które ministerstwo czuje się w obowiązku wspierać finansowo.

Wszędzie, właściwie w takim samym stopniu, finansowane są z publicznych dotacji komercyjne, ludyczne sceny jak operetki, czy teatry Syrena i Kwadrat w Warszawie tak, jak niekomercyjne teatry artystyczne. Polscy urzędnicy najczęściej uważają, że teatr służy rozrywce - jak cyrk, rewia czy klub Go Go.

Wielki polski reformator i wizjoner teatru Juliusz Osterwa mawiał: "Teatr jest dla tych, którym nie wystarcza kościół". I nie wolno zapominać, że tacy dziwacy też w Polsce żyją. Teatr jako zjawisko artystyczne nie jest po to, żebyśmy poczuli się lepiej ubawiwszy się uprzednio po pachy, jest sztuką trudną i wymagającą - zarówno dla jego twórców jak i odbiorców, jest od stawiania pytań, budzenia wątpliwości, prowokowania do myślenia, zaprzeczania oczywistościom, mówienia o rzeczach najważniejszych, poruszania najgłębszych strun duszy.

A polski teatr artystyczny od lat 60-tych jest również jednym z naszych najlepszych, najbardziej ekskluzywnych towarów eksportowych. Jest wyjątkową formą promocji Polski - kiedy w Paryżu tłumy płacą horrendalne ceny za bilety na spektakle Warlikowskiego, kiedy w Berlinie czy Wiedniu walą drzwiami i oknami na spektakle Jarzyny czy Lupy - mamy mocne argumenty przeciw stereotypowi polskiego hydraulika, czy polskiego złodzieja samochodów. Znają nas nie tylko dzięki umiejętnościom zbierania szparagów, czy zmywania talerzy ale również  dzięki wyjątkowemu w świecie teatru polskiemu teatrowi artystycznemu - Kantor, Grotowski, Szajna, Swinarski, Jarocki, Warlikowski, Lupa, Jarzyna, Klata. Komu jak komu ale władzy na takiej właśnie promocji powinno zależeć - choćby dlatego, że ona promotora nobilituje - więc jeśli nie z przekonania i znajomości rzeczy, to chociaż ze snobizmu!

Samorządy muszą oszczędzać - jakiej dziedzinie życia pierwszej obcięły pieniądze w  tym roku? Oczywiście kulturze - tak się dzieje w większości polskich miast.  Co nam zostanie, kiedy w Polsce polski teatr artystyczny przestanie istnieć, bo Polacy nie będą go dotować ze swoich podatków? Czy chcemy, aby promocją Polski nadal zajmował się we Francji hydraulik, a w Niemczech złodziej samochodów?

W tym roku Warszawa o 20 milionów obcięła dotacje na teatry (swoją drogą dlaczego do dziś nie przeprowadzono ich reformy? Czemu nie zrezygnowano z dotacji dla scen komercyjnych, komediowych, wodewilowych, które mogą się utrzymać same?), a w zeszłą sobotę zamknęła centrum miasta po to, żeby na placu Piłsudskiego mogła odbyć się zrealizowana z wielkim technicznym rozmachem i  żenująca artystycznie inscenizacja Pasji (sprowadzona chyba z Poznania). Nie mam nic przeciw sztuce sakralnej, ale czy ona naprawdę musi być na takim poziomie? Najlepiej ten poziom oddaje zasłyszane zdanie wypowiedziane przez reżysera do mikrofonu w czasie próby, które niosło się głośnym echem od brzegu Wisły po Pałac Kultury: "tak Mariusz, teraz jedziemy ukrzyżowanie"

(Ewa Wanat, „Teatry sprywatyzować, a Polskę niech promują hydraulik i złodziej”, http://www.tokfm.pl/blogi/blog-ewy-wanat, 27.03.2012)