Drukuj

W piątkowe popołudnie 23 marca byliśmy świadkami niezwyczajnego wernisażu. Otwarciu wystawy prac teatralnej graficzki towarzyszyła bowiem błyskawiczna wyprzedaż prezentowanych obrazów. Chętnych nie brakowało i znaczna część ekspozycji zmieniła właściciela.

Za tą właśnie przyczyną wystawa w teatralnym holu już w dniu otwarcia stała się unikatowa. Co prawda nikt nie zdejmował obrazów podwieszonych na ścianach, tym niemniej ten zestaw prac legnickiej artystki można będzie oglądać po raz ostatni. Po zakończeniu wystawy sporo prezentowanych prac trafi bowiem do prywatnych kolekcji, co wyraźnie zaznaczono na rewersach obrazów, na których pojawiły się nazwiska nabywców.

Mieszkająca w podlegnickich Rzeszotarach Maria Antoniak maluje, rysuje, ilustruje, projektuje. W tym ostatnim przypadku rzeczy bardzo różne, od teatralnych plakatów i wydawnictw począwszy, przez książki, wnętrza, po stroje i biżuterię. Od dwudziestu lat jest etatowym grafikiem legnickiego teatru. Na wystawie pokazała jednak te wytwory swojego talentu i aktywności, które powstają w wolnych od pracy chwilach.

Czym są prezentowane obrazy? To malarstwo czy grafika? Niełatwo odpowiedzieć na to pytanie. Najprościej będzie określić je jako połączenie technik, zaś powstałe w ten sposób produkt plastyczny jako malowane rysunki-opowieści ze świata snów, ludzkich lęków, w stylistyce i kolorystyce ludzkiej komedii (komedii dell’arte). Świat przedstawiony piórkiem i pędzlem na obrazach artystki jest pełen smutku i melancholii, sylwetki ludzi szpetne, zdeformowane.

Wystawa prezentowana w teatralnym holu jest piętnastą indywidualną ekspozycją w dorobku Marii Antoniak, pierwszą po dość długiej, siedmioletniej przerwie. Uważny obserwator zauważy, że znaczna część prac datowana jest na rok 2011.

- Tak już ze mną jest, że maluję i rysuję falami. Są okresy przyspieszenia, a potem nadchodzi długa przerwa. Potrzebuję kopniaka, by ponownie zabrać się do pracy. By znaleźć czas i siłę. Sporo prac to efekt ubiegłorocznych wakacji, które i tak okazały się zbyt krótkie. Gdy jest jasno maluję na strychu swojego domu, bo w tym miejscu mogę się wyłączyć, skupić. Mam też własną technikę, która ułatwia i przyspiesza powstawanie obrazów. Korzystam często z odpadków, które powstają podczas pracy w teatralnej pracowni plastycznej i wkomponowuję je w swoje prace  - mówi legnicka artystka.

Na koniec dobra wiadomość dla kolekcjonerów. Nadal sporą część eksponowanych prac można jeszcze kupić. To okazja, bo artystka nie stawia zaporowych cen, z którymi zetknąć się można w galeriach sztuki.

Grzegorz Żurawiński