Drukuj

- Wychowaliśmy sobie różnorodną widownię i to stanowi dla nas wartość. Naszego teatru nie można nazwać ani trudnym w odbiorze, ani łatwym w tym sensie, że nie jest teatrem rozrywkowym. Jest to teatr do śmiechu i do płaczu. Nazwijmy go roboczo ludowym – mówi dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy Jacek Głomb w rozmowie z Joanną Zawadzką.



Joanna Zawadzka: Jak określiłby Pan legnicki teatr? Jaką drogą podąża?


Jacek Głomb:
Najchętniej nazwałbym go Teatrem Ludowym im. Heleny Modrzejewskiej, ale słowo ludowy fatalnie kojarzy się z PRL i ówczesnymi formacjami politycznymi. Ja mówię o teatrze ludowy w znaczeniu, że jest to teatr dla ludzi, adresowany do szerokiego przekroju widzów. Krótko mówiąc od profesora do gospodyni domowej. Legnica jest miastem monoteatralnym. Nie mamy szkoły teatralnej ani rozbudowanej elity. Nasza elita, która „fascynuje” się sztuką zwykle jedzie na operę do Wiednia… My wychowaliśmy sobie różnorodną widownię i to stanowi dla nas wartość. Naszego teatru nie można nazwać ani trudnym w odbiorze, ani łatwym w tym sensie, że nie jest teatrem rozrywkowym. Jest to teatr do śmiechu i do płaczu. Nazwijmy go roboczo ludowym, ale we wspomnianym przeze mnie kontekście, aby upowszechniać ten termin.

JZ: Jakie działania prowadzi teatr, aby zaciekawić potencjalnego widza, aby dać się poznać tym, którzy go jeszcze nie znają?


JG: W połowie stycznia uruchomiliśmy projekt „Nowe Otwarcie Teatru Modrzejewskiej”. Wyraża się on zarówno w sensie ideowym – manifest teatralny oraz w sensie artystycznym – trzyletni projekt pt. „Teatr Opowieści”, a także w sensie promocyjnym – próba dotarcia do widza, który nigdy nie był w teatrze. Promocja teatru polegała m.in. na wysłaniu do 40 tyś. legnickich domów ulotki pt. „Nie bój się teatru”, w której próbowaliśmy w sposób stonowany nazwać pewne lęki, które widz może mieć przed pójściem do teatru czyli np. „że trzeba się ładnie ubrać” albo „że jest zimno”. Te mity zostały klarownie obalone i racjonalnie wytłumaczone. Po drugie billboardy z napisem: „Masz najlepszy teatr w Polsce. Czemu w nim jeszcze nie byłeś?”. Oczywiście nie są one wyraz megalomanii, ale chodzi o to, żeby „zaatakować” widza czymś co przyciągnie jego uwagę. Zaproponowaliśmy też szereg innych akcji promocyjnych, jak m.in. karta zawodnika nawiązująca do Euro 2012, akcja „zakochaj się w teatrze”, dzięki której zakupiony bilet na spektakl daje podstawę do tańszej kolacji w kawiarni Ratuszowej. Mówię to bez kokieterii, a z pewną dumą, że od ogłoszenia manifestu czyli od premiery „Innego chłopca” mieliśmy nadkomplety na widowni. Zamieszanie wokół teatru dało zatem zamierzony efekt.

JZ: Teatr słynie z wyszukiwania ciekawych przestrzeni w celu adaptacji pod sceny teatralne. Czy planujecie pozyskanie nowych miejsc?


JG: Zdecydowanie tak. Aktualnie interesujemy się stworzeniem sceny na dworcu PKP w Legnicy. Dyrekcja PKP w związku z prowadzonymi pracami remontowymi zaproponowała nam udostępnienia przestrzeni dworcowej. Taka przestrzeń miałaby być wyremontowana typowo pod stworzenie sali teatralnej. Mocno tę propozycję rozważamy i po przeanalizowaniu kwestii finansowych mam nadzieję, że w sezonie 2013/2014 zagramy tam pierwsze przedstawienie. Utworzymy natomiast na pewno scenę w Lubinie w starym szybie „Bolesław”, gdzie mieści się Muzeum Ziemi Lubińskiej. Wraz ze stowarzyszeniem, które prowadzi muzeum chcemy tam stworzyć scenę teatralna, tak aby stale grać w tym miejscu. Jesteśmy przecież teatrem o charakterze regionalnym, a więc naszą misją jest działanie w całym regionie.

JZ: A jakie będą dalsze losy Sceny na Kartuskiej

JG: Decyzją prezydenta Krzakowskiego budynek przy ul. Kartuskiej ma zostać sprzedany. Rozumiem sytuację finansową miasta, ale nie rozumiem decyzji o sprzedaży tego obiektu, bo jest on na tyle wartościowy społecznie i historycznie, że powinien służyć kulturze. Cierpliwie czekam na wynik przetargu. Jeśli nikt się nie zgłosi, będziemy bardzo zainteresowani, aby kontynuować w tym miejscu nasze działania. Jeśli ktoś go kupi będziemy prowadzić rozmowy, aby nadal móc grać tam przedstawienia.

JZ: Jak ocenia Pan Festiwal Teatru Nie-Złego?

JG: Pierwsza edycja wypadła i została oceniona bardzo dobrze i oczywiście będzie kontynuacja, ale w zmienionej formule. Nowa edycja będzie miała charakter weekendowy. Podczas czterech weekendów w roku zaprezentujemy ciekawe zjawiska polskiego teatru. Taka wydłużona forma pozwoli nam na pokazanie więcej interesujących spektakli.

JZ: A co z Festiwalem Miasto? Czy będą kolejne edycje?

JG: Festiwal Miasto został zawieszony w 2011 roku, ze względu na brak zainteresowania miasta Legnica tym projektem. Festiwal ten jest fundamentalnie związany z miastem, bo celem tego projektu miało być ożywianie legnickich przestrzeni, które zostały opuszczone i zaniedbane. Niestety nie mówimy jednym głosem z włodarzami miasta w sprawie losów legnickich ruin. Jak już mówiłem wiele razy: nie interesują mnie „tańce w ruinach”, bo uważam, że miejsca te trzeba przywracać życiu. Kontynuacja przez nas tego festiwalu byłaby legitymizacją takiej a nie innej polityki miasta wobec tych przestrzeni.

JZ: Proszę powiedzieć nam coś więcej o tegorocznym Manifeście?

JG: Nasz manifest wynika z niezgody na Polskie życie teatralne, które naszym zdaniem jest mocno ograniczone i sprowadzone do wspierania jednej estetyki teatru dekompozycji. A my jesteśmy przekonani, że opowieść czyli coś co ma wyraźny początek, środek i koniec jest ważna. Dlatego postanowiliśmy powiedzieć głośno co myślimy. Nasz głos sprowokował do rozmowy o polskim teatrze w ogólnopolskich mediach. Jednocześnie dzięki temu zainteresowanie naszym teatrem wzrosło. To bardzo cieszy, ale nam głównie chodziło, o to aby pokazać nową idee teatru opowieści, a jednocześnie żeby przypomnieć o teatrze w Legnicy. Przy tym wszystkim zmieniliśmy wizerunek promocyjny. Wróciliśmy do klasycznego afisza teatralnego, przyjęliśmy kolorystykę biało - czerwono-czarną. Wykorzystujemy mocno nowe kanały promocji tak, aby dotrzeć do nowych potencjalnych widzów i przypominać im, że ciągle istnieje może nie najmodniejszy, ale ciągle ambitny i ważny sposób na spędzanie wolnego czasu, jakim jest chodzenie do teatru. A szczególnie do takiego teatru, który jest wyraźnie teatrem dla ludzi, nie intelektualną łamigłówką tylko ludzką opowieścią kierowaną do szerszej publiczności.

JZ: Dziękuję za rozmowę.


JG: Dziękuję.


Jacek Kazimierz Głomb (ur. 1964 w Tarnowie) – polski reżyser teatralny i filmowy, dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim (1987) oraz studia reżyserii i dramatu w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie (1992). Początkowo związany z lokalnymi teatrami w rodzinnym Tarnowie ("nie teraz", "Na Skraju", ośrodek teatru "Warsztatowa"). W 1994 został dyrektorem naczelnym i artystycznym Centrum Sztuki – Teatru Dramatycznego w Legnicy, który w 1999 przemianowano na Teatr im. Heleny Modrzejewskiej.

Wyreżyserował liczne spektakle teatralne w teatrze w Legnicy, Zielonej Górze, Gorzowie Wielkopolskim, Bydgoszczy, grane w Polsce i za granicą (Niemcy, Rosja, Czechy, USA, Włochy, Hiszpania i in.). Jest twórcą koncepcji wiązania sztuki teatralnej z przestrzenią miejską, zwłaszcza zrujnowaną ("Teatr, którego sceną jest miasto"). Zorganizował w Legnicy dwie edycje Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Miasto" (2007, 2009), uznanego za Dolnośląskie Wydarzenie Teatralne 2007. W 2011 wraz z fundacją Teatr Nie-Taki zorganizował Festiwal Teatru Nie-złego.

W wyborach w 2001 kandydował bez powodzenia na senatora z ramienia Bloku Senat 2001 (z rekomendacji UW). W wyborach w 2011 ponownie bezskutecznie kandydował na senatora, tym razem z ramienia Platformy Obywatelskiej. W 2002 odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi.

(Joanna Zawadzka, „Życie teatralne jest mocno ograniczone”, www.pik.legnica.pl, 9.03.2012)