Drukuj
Najnowsza premiera w Teatrze Lubuskim - "Zabijanie Gomułki" Jacka Głomba - to wbrew złowieszczemu tytułowi świetna komedia z kapitalną rolą Zbigniewa Walerysia z legnickiej sceny. Dał niesamowity popis sztuki aktorskiej – ocenia Dorota Żuberek z lubuskiego oddziału Gazety Wyborczej.

Spektakl "Zabijanie Gomułki" powstał na podstawie powieści "Tysiąc spokojnych miast" Jerzego Pilcha. To historia z dzieciństwa Jerzyka (Wojciech Brawer), który wspomina, jak jego ojciec (Wojciech Czarnota) razem z sąsiadem Józefem Trąbą (Zbigniew Waleryś) planowali zamach na I sekretarza PZPR - Władysława Gomułkę.

Reżyser Jacek Głomb wiele razy udowodnił, że sprawnie porusza się w stylistyce z nieodłączną domieszką polityki i historii. Wcześniej dyrektor legnickiego teatru wyreżyserował spektakl oparty na motywach z życia Leszka Millera "Obywatel M - historyja".

Głomb zatrudnił do zielonogórskiego spektaklu swoich współpracowników: Roberta Urbańskiego (adaptacja), Małgorzatę Bulandę (scenografia) i Bartka Straburzyńskiego (muzyka). Poza miejscowymi aktorami zagrał związany przez wiele lat z legnicką sceną fenomenalny w roli Józefa Trąby Zbigniew Waleryś. Nowi są nie tylko pomocnicy reżysera, ale i miejsce. Sztukę Głomb wystawil w starym magazynie przy ul. Fabrycznej. I choć może trochę tam zimno, a składane krzesełka może niewygodne, to warto było znieść niedogodności.

Przez przedpokój z konikiem na biegunach i gratami sprzed pół wieku przechodzimy do 1963 r., do Wisły, do kuchni pana naczelnika, do stołu, na którym leży "Trybuna Ludu". Część widowni siedzi pod nosem aktorów. Patrzy, jak dwaj panowie podczas partii szachów poruszają Temat Bardzo Ważny.

Józef Trąba, nałogowy alkoholik, który stara się nie trzeźwieć, postanowił przed śmiercią zrobić coś pożytecznego dla ludzkości - zabić jednego z tyranów. Ale że "Hitler passé", "Stalin passé", zostaje mu tylko... Mao Tse-tung. Scena, kiedy Trąba na Jerzykowym atlasie prezentuje, w jaki sposób i którymi miastami, i że "stepami, stepami, stepami" do Pekinu się dostanie, to tylko początek jednego z ciekawszych jego popisów. W pijackim zwidzie marzyciel-zamachowiec z Wisły kreśli Jerzykowi i jego ojcu plan uśmiercenia pierwszego sekretarza. Marzycielski czyn, który widzi już oczami duszy, tak go oszałamia, że tuż po zaciśnięciu palców na szyi Chińczyka, zasypia...

I może nasz domorosły Kordian tego wstrętnego Mao by zabił, gdyby nie to, że te Chiny leżą bardzo daleko... Z braku laku, na cel główny Trąba bierze Gomułkę. A że dotknąć go nie może - brzydzi się - odpada uduszenie czy pchnięcie nożem. I sekretarza Trąba chce zabić za pomocą chińskiej kuszy.

Jesteśmy w Polsce, więc nawet największa konspiracja jest nie do ukrycia. Szybko o pomyśle Trąby dowiaduje się miejscowy milicjant, komendant Jeremiasz, a także cała wspólnota ewangelicka, poddająca ów pomysł publicznej dyspucie. W przygotowanie zamachu angażują się wszyscy, choćby duchowo. Arcymajster Swaczyna (Robert Gulaczyk) konstruuje w warsztacie narzędzie zbrodni, a Pani Naczelnikowa z bólem serca, ale dla sprawy, poświęca pokrywkę zabytkowej srebrnej cukiernicy, której część przeznaczona będzie na grot strzały, która ma ugodzić Gomułkę w samo serce.

Nasi zamachowcy - Trąba, Naczelnik i mały Jerzyk, przebrany dla niepoznaki za... Indianina (co tłumaczy obecność kuszy na ramieniu), jadą do Warszawy, zasadzają się na Gomułkę i nawet oddają w jego kierunku strzał. Gomułka "zamach" przeżył, a ofiarą innego zamachowca stał się nie tyran, a John Kennedy. Ale nie o zabijanie Gomułki ani kogokolwiek innego tutaj chodzi, raczej o odruch niepokornej duszy Trąby, o wartość walecznego snu z dzieciństwa Jerzyka.

Jerzykowe wspominanie rodzinnego domu, niezwykłej jego atmosfery, Anielicy, jego Pierwszej Miłości (Marta Frąckowiak), pierwsze zaloty do Elżuni Baptystki (Karolina Honchera), częstowanie gości kompotem prosto ze słoika, pierwszy kieliszek wódki, siatki z elastycznych nici wypełnionej cebulą, czapki ojca, wyglądającej na dzieło z włosia borsuka. Powstaje na scenie świat wrażeń, który każdy z nas nosi w sobie, i tęsknota za nim.

Jerzyk, choć jest biernym obserwatorem niezwykłej rzeczywistości, chłonie otoczenie jak Józio z "Ferdydurke" Witolda Gombrowicza. Wie, jak się skończy ta bajka, ale nie myśli o jej końcu, bo i po co. Przyjmuje zasady gry. Przeżywa kuksańce od ojca, dumny jest z pochwał i "rybaka"- pięciozłotówki - za dobre recytowanie katechizmu, i zatapia się w marzeniach, że piękna Teresa porzuci męża i dzieci, żeby wyjść za niego.

Publiczność podczas premierowego spektaklu zaśmiewała się z konstatacji, że "mężczyźni do 40-stki nie powinni nic mówić w ogóle" czy "moi rodzice pod koniec życia tak się nienawidzili, że nie mogli bez siebie żyć".

Widzowie im starsi, tym częściej się śmieją: z ubrań, Jerzykowego mundurka z białym spiczastym kołnierzem, sceny, kiedy Trąba pokazuje, jak Gomułka wygłasza noworoczne orędzie "do ludu pracującego miast i wsi". I z tego, że "Gomułka to alkoholowy profan, bo upija się powoli, metodycznie". I z tego, co pisze między wierszami "Trybuna Ludu". I z gapowatości młodego bohatera. Wojciech Brawer w spektaklu dużo nie mówi, ale brawo za jego miny, ciche nastoletnie histerie, zwątpienia i wielkie tragedie.

Siłą spektaklu - prócz wyrazistych ról - są dialogi. To przede wszystkim z "Polaków rozmów" się śmiejemy. Tylko w Polsce katolik może ewangelikowi wypomnieć wielką schizmę sprzed pięciu wieków, a ewangelik katolikowi - handlowanie przez kler odpustami.

************************************************************

"Zabijanie Gomułki", reż. Jacek Głomb, Teatr Lubuski, kwiecień 2007. Robert Urbański - adaptacja, Małgorzata Bulanda - scenografia i Bartek Straburzyński - muzyka.

Obsada: Jerzyk - Wojciech Brawer, Pan Trąba - Zbigniew Waleryś (gościnnie), Ojciec - Wojciech Czarnota, Matka - Tatiana Kołodziejska, Anielica, Pani Pastorowa - Marta Frąckowiak, Komendant Jeremiasz - Janusz Młyński, Zawiadowca Ujejski - Andrzej Nowak, Arcymajster Swaczyna - Robert Gulaczyk, Elżunia Baptystka, Kelnerka Zosia - Karolina Honchera, Pastor Potraffke - Jacek Krautforst, Dzieci Pastora Potraffke i Pani Pastorowej - Patryk Bator/ Kamil Nahorski (gościnnie).

(Dorota Żuberek, ”Precz z tyranem w wersji "na śmiesznie"”, Gazeta Wyborcza-Zielona Góra, 24.04.2007)