Drukuj

Co robią politycy w internecie? To samo co w realu: próbują nam wmówić, że są cool. Tylko Jackowi Głombowi to wychodzi, bo... nie jest politykiem. Swój blog prowadzi rzetelnie od sierpnia, uzupełniając regularnie o nowe wpisy – mądre, złośliwe, dowcipne, intrygujące, refleksyjne, pełne emocji. Pisze Piotr Kanikowski.

Elżbieta Witek, walcząca o reelekcję posłanka PiS z Jawora, na Faceb-ooka zagląda prawie codziennie. A ponieważ pisze głównie o tym, skąd wróciła albo gdzie się wybiera, można odnieść wrażenie, że w czasie kampanii wyborczej kandydat żyje od imprezy do imprezy. Od 9 września Elżbieta Witek była w Lubinie (msza smoleńska), Nowej Wsi Wielkiej (święto prawdziwka), Bolkowie (dożynki), Piotrowicach (święto pieczonego ziemniaka), Winnicy (dożynki), Słupie (święto naleśnika), Przemkowie (święto miodu) i w Białej (u kresowian). Obfitsze relacje z pobytu na wcześniejszych imprezach można znaleźć na stronie pani poseł. Teraz wyraźnie brakuje jej na takie pisanie czasu.

Robert Kropiwnicki, legnicki kandydat PO na posła, też lansuje się na fejsie. Nad słowo pisane preferuje jednak obrazki, w galerii zdjęć można więc zobaczyć m.in. jak powozi niebieskim ursusem, przecina wstęgę z marszałkiem Grzegorzem Schetyną i stoi w tłumie bolesławieckich glinoludów. Wyborcze ścieżki zaprowadziły legniczanina m.in. do Złotoryi, Czapli, Marcinowic, Jawora.

Poseł Ryszard Zbrzyzny (SLD) na swym facebookowym profilu pisze dużo i od serca, a serce – wiadomo – ma po lewej stronie. Gorzej z interaktywnością, będącą istotą portali społecznościowych. Absolutny brak komentarzy sprawia, że u Zbrzyznego jest tak, jak w przysłowiu „Gadał dziad do obrazu, a obraz ani razu”.

Złotoryjanie Paweł Kajpust (PO) i Rafał Miara (SLD) poszli na łatwiznę. Założyli profil na Facebooku, ale ograniczyli się niemal wyłącznie do linkowania ciekawych materiałów z innych stron.

Najsensowniej swą obecność w internecie wykorzystuje dyrektor legnickiego teatru Jacek Głomb, którego PO wystawiło na senatora. Na fejsie zaistniał szczątkowo, w zasadzie tylko po to, aby podać zbłąkanym adres internetowy swojego bloga. Prowadzi go rzetelnie od sierpnia, uzupełniając regularnie o nowe wpisy – mądre, złośliwe, dowcipne, intrygujące, refleksyjne, pełne emocji. Tu naprawdę jest co poczytać. Nie nadziejemy się na zbiór komunałów zgodnych z linią partii, jak u rasowych polityków. Głombowi można też pozazdrościć grupy kreatywnych fanów, którzy nie tylko lansują go na swoich facebookowych profilach, ale też zasypują sieć mniej lub bardziej dowcipnymi  fotomontażami z dyrektorem  w roli głównej.

(Piotr Kanikowski, „Lans na fejsie, lans na blogu”, Panorama Legnicka, 27.09.2011)