Drukuj

Jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu wymusiły na Platformie poszukiwanie bezpartyjnych kandydatów, cieszących się lokalnie dużym autorytetem. Właśnie taki był plan grupy samorządowców skupionych wokół Rafała Dutkiewicza. Ale teraz PO może ich pobić tą samą bronią. Tacy kandydaci jak prof. Alicja Chybicka, Jacek Głomb czy Janusz Michalski są dla mieszkańców nie tylko rozpoznawalni, ale przede wszystkim mają zasługi dla Wrocławia, Legnicy czy Zgorzelca. Pisze Michał Kokot.

Inicjatywa Dutkiewicza i prezydentów innych miast w Polsce nie miałaby tak dużych szans, gdyby nie wyrok Trybunału Konstytucyjnego. W ubiegłym tygodniu uznał jednomandatowe okręgi wyborcze za zgodne z konstytucją.

Na Dolnym Śląsku do tej pory kandydatów do Senatu wybieraliśmy w trzech dużych okręgach wyborczych, skąd wchodziło po dwóch lub trzech senatorów. Zwyciężali ci kandydaci, których komitet wyborczy uzyskał najwięcej głosów. Dlatego cztery lata temu z Dolnego Śląska "hurtem" weszli do Senatu jedynie kandydaci Platformy Obywatelskiej, która odniosła miażdżące zwycięstwo we wszystkich trzech okręgach. Teraz to się może zmienić.
Jesienią będziemy wybierać nie w trzech, a w ośmiu okręgach wyborczych - w każdym z nich już tylko po jednym kandydacie. Wygra ten, który zdobędzie najwięcej głosów. Teoretycznie każdy może zarejestrować kandydata w jednym z okręgów wyborczych pod warunkiem, że zdobędzie wymaganą ilość podpisów poparcia pod jego nazwiskiem. Cieszący się dużym autorytetem lokalnej społeczności kandydat może liczyć na łatwiejszą wygraną, bo okręg, w którym startuje, jest znacznie mniejszy w porównaniu do dotychczasowego.

Właśnie na taką zmianę liczyła inicjatywa Obywatele do Senatu, skupiona wokół prezydentów miast z Rafałem Dutkiewiczem na czele. Do stworzenia tego projektu prezydenta Wrocławia z pewnością nakłonił sukces z ubiegłorocznych wyborów samorządowych. Ogromną niespodzianką było wówczas wprowadzenie do sejmiku województwa dziesięciu radnych ze stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI. Inicjatywa dolnośląskich samorządowców powiodła się, mimo że nie dysponowali oni tak dużymi środkami finansowymi na kampanię wyborczą jak PO czy PiS. Czy to znak, że wyborcy są rozczarowani upartyjnieniem sceny politycznej i oczekują czegoś nowego?

Najprawdopodobniej tak, i Platforma szybko się w tym zorientowała. Już podczas ostatniej kampanii do samorządu Donald Tusk deklarował z billboardów, że jego partia będzie blisko ludzi, "budując mosty", a nie uprawiając politykierstwo. Platforma zrobiła kolejny krok w tym kierunku, układając na Dolnym Śląsku listę wyborczą do Senatu, gdzie na ośmiu kandydatów pięciu nie należy w ogóle do partii. Co więcej, nie jest to ruch pozorowany, jaki PO wykonywała w przeszłości, gdy zgłaszała na listy celebrytów w postaci rajdowca Krzysztofa Hołowczyca (zresztą szybko znudził się pracą w Parlamencie Europejskim) czy Janusza Dzięcioła, znanego z reality show "Big Brother". Tacy kandydaci jak prof. Alicja Chybicka, Jacek Głomb czy Janusz Michalski są dla mieszkańców nie tylko rozpoznawalni, ale przede wszystkim mają zasługi dla Wrocławia, Legnicy czy Zgorzelca.

Platforma Obywatelska na Dolnym Śląsku wciela taktykę charakterystyczną do tej pory do środowiska Dutkiewicza. Wytrąca mu z ręki oręż, którym do tej pory walczył, przekonując, że partie polityczne szkodzą Polsce, bo wystawiają na listach tylko lojalnych członków o niskich kwalifikacjach. Ale czy przekona wyborców?

Piłka jest teraz po stronie Dutkiewicza. Jesienna kampania wyborcza zapowiada się na bardzo emocjonującą.

(Michał Kokot, „Znani idą do Senatu. PO przejęła taktykę Dutkiewicza”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 30.07.2011)