Drukuj

Widzowie zastygali w skupieniu i wychodzili wstrząśnięci po spotkaniach z legnicką ekipą Jacka Głomba ("Pierwsza komunia" i "III Furie" - coś niesamowitego!) – tak udział Teatru Modrzejewskiej w zielonogórskim Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Pro Vinci ocenia Paulina Nodzyńska podsumowując lubuski sezon 2010/2011.



Festiwal Pro Vinci i wręczenie Leonów z przytupem podsumowały mijający sezon teatralny zielonogórskiej sceny. A był to sezon młodych twórców, prapremier i eksperymentów. Od września teatr zmienia kierunek. Stawia na klasykę.


Sezon teatralny 2010/2011 przeszedł do historii. Trudno sobie wyobrazić lepsze jego zwieńczenie niż Festiwal Teatralny Pro Vinci, czyli pierwszy w Polsce przegląd teatrów regionalnych. Imprezie daleko było do nudnej i sztampowej. Teatr dotarł do nowych, zaskakujących przestrzeni, zaskoczył mocnymi, wstrząsającymi spektaklami.

Widzowie wytrwale, w strugach deszczu oglądali premierę "Łez Ronaldo" Pawła Kamzy. Ochoczo podróżowali wesołym autobusem do poewangelickiego zboru w Letnicy, gdzie byli świadkami "Biesiady u hrabiny Kotłubaj" Gombrowicza w wersji... niemieckiej. Albo zastygali w skupieniu i wychodzili wstrząśnięci po spotkaniach z legnicką ekipą Jacka Głomba, ("Pierwsza komunia" i "III Furie" - coś niesamowitego!). Posłusznie dostosowali się do niecodziennych pór, bo spektakle rozpoczynały się o godz. 23, a kończyły grubo po północy. Mimo przeciwności losu, pogody, miejsca i godziny, frekwencja dopisała. Na żadnym festiwalowym spektaklu nie uchował się pusty kawałek podłogi, a o wolnym krześle można było pomarzyć (…).

Całość tekstu (reszta poświęcona jest posezonowemu podsumowaniu dorobku lubuskiej sceny teatralnej) znajdziesz TUTAJ.

(Paulina Nodzyńska, „Teatr Lubuski: Po fermencie, czas na klasykę”, Gazeta Wyborcza Zielona Góra, 22.06.2011)