Drukuj

Spektakl legnickiego teatru to manifest feministyczny, antywojenny, polityczny, dzieło sztuki czy wreszcie skandal i obraza majestatu, połączona z demoralizacją młodzieży. Opisując sztukę tria Chutnik, Fertacz, Sikorska – Miszczuk można użyć tych wszystkich określeń. Recenzja nadesłana na konkurs organizatorów legnickiego Festiwalu Teatru Nie-Złego.

„Jeśli płaszczem zielonym retro okryty zostanie Herakles, Polska nie zginie”, a nawet jeśli zginie, to przecież „Polacy, nic się nie stało!” Się zrobi powstanie, pójdzie się do lasu. Między jednym zabitym Niemcem/Żydem/Ruskim a drugim się popije z kumplami, co to za Polskę krew ofiarnie przelewają i jakąś kobietę zbałamuci.

Jest jesień ’44. Zimno. Profesorowa Alkmena Markiewicz (Ewa Galusińska), ukrywająca się wraz z córką w stodole (Małgorzata Urbańska), posiada tylko jedną ciepłą rzecz – zielony płaszcz. Staje się on obiektem pożądania Stefanii Muter, do której należy rzeczona stodoła. Mimo że Markiewicz oddaje płaszcz, zostaje przez Stefanię wydana hitlerowcom. Grzechy S. Muter odpokutować musi żyjąca w naszych czasach wnuczka, Danuta Gaja. Jej jedyna pociecha, Dzidzia urodziła się bez kończyn. Były to narodziny osobliwe, gdyż Dzidzia wyskoczyła z ust Danuty Gai. Oprócz Dzidzi Danuta Muter ma jeszcze jeden skarb – zielony płaszcz retro, który odziedziczyła po babce.

„III Furie” to drastyczna odarcie Polski – ojczyzny z zaśniedziałego płaszcza Konrada. Spektakl legnickiego teatru im. Heleny Modrzejewskiej to manifest feministyczny, antywojenny, polityczny, dzieło sztuki czy wreszcie skandal i obraza majestatu, połączona z demoralizacją młodzieży. Opisując sztukę tria Chutnik, Fertacz, Sikorska – Miszczuk można użyć tych wszystkich określeń, a także wielu innych. Bowiem każdy, kto widział „III Furie” lub tylko o nich słyszał ma własną definicję tego spektaklu. Wywołuje on skrajne emocje, bo trafia w samo sedno.

W jednej ze scen Apollo (brawurowy Rafał Cieluch) wbija mikrofon w krwawiącą ranę znajdującą się na jego piersi, wijąc się w konwulsjach. Takie właśnie są „III Furie”. To 2 godziny jątrzenia historyczno – ideologicznej ojczyźnianej rany i jednocześnie postulat ostatecznego jej zasklepienia. Matka Polka, Danuta Muter (Joanna Gonschorek), wnuczka Stefanii podczas swej Wielkiej Improwizacji domaga się odwołania historii.

Spektakl, pełen martyrologicznych aluzji, (jak choćby cień Profesorowej, stojącej z biało – czerwonym szalikiem, który przybiera kształt Chrystusa na krzyżu czy mural Tymka Jezierskiego, będący ekspozycją Polski cierpiąco - walczącej) wyśmiewa wszechobecny polski neoromantyzm. Momentami bowiem jest naprawdę śmiesznie, ale za chwilę, po ostrej wstawce muzycznej (w wykonaniu grającego na żywo zespołu Moja Adrenalina) jest dramatycznie i tragicznie. Satyra przeplata się z tragedią, leją się prawdziwe łzy.

Ta mieszanka emocjonalna stanowi ogromne wyzwanie aktorskie, z którym legnicki zespół doskonale sobie poradził. Nie sposób nie wspomnieć tu o ujmującej Ewie Galusińskiej i Joannie Gonschorek, która gra tak przekonująco, że wprawia nawet w obrzydzenie. Jest to wyzwanie również dla widza, zwłaszcza w obliczu psychodelicznej muzyki.

Scenariusz jest oparty na trzech płaszczyznach historyczno – kulturowych. Akcja toczy się równocześnie podczas II wojny światowej i współcześnie. Jednak osią scenariusza są wydarzenia zaczerpnięte z mitologii greckiej: pod Olimp przybywają III Furie, by domagać się zemsty na swoich katach, a we wszystko wprowadza widzów Apollo o aparycji tandetnego konferansjera z epilepsją.

Obok gorzkich powrotów do niechlubnych kart naszej historii, dopatrzyć się można także groteskowego przeglądu współczesnego polskiego społeczeństwa i postaci z czysto antycznym rodowodem. Na jednej scenie występują Apollo, polska kurwa, co Niemcom dawała, para wąsatych gejów, menel pijący maślankę, lud wielbiący kalekę zawieszoną nad ołtarzem, w celu epatowania nieszczęściem i Maryja z ogromnym dekoltem, stwierdzająca, że dzieci śmierdzą. Całość dopełnia postmodernistyczna przestrzeń byłego pawilonu handlowego. Marcin Liber doskonale wykorzystał możliwości Sceny na Piekarach.

Jeżeli wyrazem najwyższego uznania dla sztuki teatralnej jest owacja na stojąco, na innych spektaklach wstawać nie warto! „III Furie” to wydarzenie, o którym niebawem będzie tak głośno, jak na koncercie Mojej Adrenaliny i które trzeba zobaczyć!