Drukuj

Monodram na podstawie „Piaskownicy”, debiutanckiej i najczęściej granej na scenach sztuki Michała Walczaka, to opowieść o totalnej samotności i braku umiejętności komunikacji. W wykonaniu pochodzącego ze Złotoryi  młodego aktora teatru w Elblągu Krzysztofa Grabowskiego w środowy wieczór (8 czerwca) zaprezentowany został w legnickiej Caffe Modjeska.



- "Miłka" to opowieść o totalnej samotności, o poszukiwaniu siebie samego, o osobie, która nie umie się odnaleźć, nie potrafi określić, kogo potrzebuje, a kiedy już stwarza sobie przyjaciółkę, to nie potrafi z nią żyć. Bohater słyszy otaczający go świat, ale nie może się w nim znaleźć  - streszcza wykonywany przez siebie monodram aktor, który drogę do zawodu rozpoczynał w legnickim Klubie Gońca Teatralnego i w recytatorskich kołach Młodzieżowego Domu Kultury (co zaowocowało laurami Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego).

Sam pomysł przerobienia klasycznego duodramu, jakim jest „Piaskownica”,  na teatr jednego aktora zaliczyć można do karkołomnych.  Jego „ojcem chrzestnym” jest – co przyznaje Grabowski – były aktor legnickiego teatru (lata 90. ubiegłego wieku), później wałbrzyskiego i poznańskiego Teatru Polskiego, Andrzej Szubski. To, co w oryginale jest „wojną płci” między chłopcem (Protazym) a dziewczynką (Miłką) o prawa do piaskownicy (ale także do uczuć, których bohaterowie nie potrafią wyrażać) osadzone jest w sile dialogów między bohaterami.  W monodramie pozostał monolog i wykreowana interlokutorka (zabawny pomysł z poduszką). To spore wyzwanie, by nie zabić walorów oryginału.

Tak jak „Piaskownica” nie jest jednak o dzieciach, a piaskownica  jest tylko metaforycznie placem szczenięcych doświadczeń życiowych, tak i „Miłka” opowiada o sprawach daleko ważniejszych, niż dziecięce wcielanie się w Batmana, symbol popkultury. To opowieść o samotności i emocjonalnym kalectwie, o losie ludzi kontaktujących się między sobą za pomocą gotowych wzorców ze świata filmu i gier komputerowych,  o ludziach skazanych na substytuty uczuć i emocji.  To także dramat o języku kształtowanym przez zglobalizowaną wirtualną rzeczywistość mediów, który miast do komunikacji służy do ochronnego maskowania uczuć i emocji.

Spektakl, który obejrzeliśmy w Legnicy w ramach dofinansowanego przez ministerstwo kultury programu „Caffe Modjeska – Strefa Teatru” (wielokrotnie nagradzany na festiwalach teatrów jednego aktora we Wrocławiu, Toruniu i Moskwie),  to sprawnie poprowadzony  40.minutowy popis aktorskich umiejętności. Świetnie już ograny materiał na kolejne przeglądy i konkursy. Wykonawca posiadł bowiem sporą umiejętność improwizacji w zależności od miejsca i sytuacji, w których go prezentuje (w Legnicy ogrywał portret patronki teatru oraz… grzmoty, błyskawice i ulewę, która w trakcie spektaklu przeszła nad centrum miasta). A jednak…

Monodram to specyficzna, a być może najtrudniejsza forma aktorskiej prezentacji scenicznej. Mogła grać Krystyna Janda udawane dialogi ze ścianą („Shirley Valentine”), mógł Krzysztof Grabowski monologować  ze stworzoną przez siebie poduszką-Miłką. Oba te zdarzenia dzieli jednak jakościowa przepaść.  Najwyraźniej do monodramu, jeśli uznać go za okazję do uwodzenia widzów, potrzebne jest jeszcze coś. Bezsporne aktorskie umiejętności wystarczą do wygrywania konkursów. To jednak zbyt mało, by porwać publiczność. Potrzebna jest charyzma, a to dar od Boga połączony ze stosowną porcją zmarszczek pod oczami.

„Miłka” była drugą po kwietniowej prezentacji Kabaretu Olbrzymów Teatru CINEMA z Michałowic („Wieczór IV. Wątpienie Rzeźnika”) teatralną odsłoną w projekcie „Caffe Modjeska –Przestrzeń dla Sztuki”. Kolejną będzie prezentacja teatru tańca – już w kolejną środę 15 czerwca.

(żuraw)