Drukuj
8 i 9 maja, o godzinie 19:00, w dawnej Zajezdni Tramwajowej na Dolnym Mieście w Gdańsku odbędzie się spektakl „Kochankowie z Werony” –  legnickiego Teatru Modrzejewskiej. Na przedstawienie zapraszają Gdański Teatr Szekspirowski i Fundacja Theatrum Gedanense. Popremierowe spektakle zapowiada i historię gdańskiego Dolnego Miasta opowiada Grażyna Antoniewicz.

Dolne Miasto, choć znajduje się blisko centrum Gdańska, jest jakby trochę poza centrum, a ludzie tu mieszkający - jakby poza społeczeństwem. Dzielnica ma też opinię gorszej i... niebezpiecznej. Mieszkańcy zapewniają, że niesłusznie, bo zarówno Łąkowa, jak i przyległe do niej ulice są naprawdę piękne. Szkoda tylko, że zaniedbane od czasów, kiedy dzielnica została od miasta odcięta trasą warszawską. I zapomniana.

Rzeczywiście, tu czas jakby się zatrzymał. Na kamienicach z rzadka pojawiają się nowe elewacje, sporadycznie remontowane są klatki schodowe. Straszą sypiące się domy. Na ulicy Reduta Wysoka - piękny domek z pruskiego muru i napis "do rozbiórki". Zamurowane wejście rozwalono, widać, że ktoś tam nocuje. W sąsiednim budynku powybijane szyby w oknach. Na ulicy Kieturakisa, naprzeciwko dawnego szpitala, część mieszkań pusta. Na rogu Kurzej i Wróblej stoi pan z puszką piwa. Obserwuje zabytkową zajezdnię tramwajową.

Szekspir w zajezdni

To tutaj, z okazji 447 rocznicy urodzin Szekspira, odbędzie się premiera "Kochanków z Werony". Spektakl powstał na motywach "Romea i Julii" Williama Szekspira. Reżyseruje Jacek Głomb, dyrektor Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, jednej z najciekawszych polskich scen. Oprócz aktorów z Legnicy pojawią się - jako statyści - mieszkańcy Dolnego Miasta i innych "gorszych" dzielnic. Będą niemymi świadkami szaleństw i intryg możnych Werony.

- Znam tę dzielnicę, bo kiedyś tu mieszkałem - opowiada pan Adam, pracujący w administracji GZNK. - Dolne Miasto się zmieniło. Dawniej krążyła o nim ponura opinia, że to najgorsza, zawadiacka dzielnica. Pamiętam, jak jeszcze tramwaj jeździł, zdarzały się napady, kradzieże. Teraz jest bezpieczniej. Pokolenie "kozaków" wymarło, pozostali staruszkowie. Owszem, widać jeszcze tych, co od zawsze stoją na ulicy lub chowają się po bramach z piwem czy winem.

W hali zajezdni trwa przygotowanie do próby, zjawili się już i statyści. Są młodzi ludzie marzący, jak gimnazjalistka Klaudia, o karierze aktorskiej. Są renciści i ludzie w średnim wieku, dla których jest to piękna przygoda z teatrem.

Czarny kapelusz

Maszyniści sceny wstawiają dekoracje, montują reflektory. - Drabina za krótka - woła pracownik techniczny. W zaimprowizowanej garderobie statystki przymierzają kostiumy. Ktoś obiecuje przynieść wiśniową spódnicę na czarnej haleczce. Ale czy czarny kapelusz pasuje do różowej sukienki?

- Na kapelusze mamy jeszcze czas - uspokaja Małgorzata Bulanda, scenograf. - Tylko ubierzcie się jutro ciepło, jakieś podkoszulki, grube rajstopy, żebyście były zdrowe na premierze.

- Przyjeżdżamy tutaj z "Kochankami z Werony", tajemniczą opowieścią, znaną od setek lat, tylko opowiedzianą inaczej. W Legnicy zaczęliśmy grać w przestrzeniach industrialnych, by być bliżej widza, ale także, by go zaskakiwać. Jeżeli widz przychodzi do takiej jak ta hali, jest mu zimno, czuje zapachy i słyszy dźwięki, możemy go zaczarować swoją opowieścią. Jest też możliwość zastosowania tak fascynujących elementów jak ogień czy woda.

W zajezdni tramwajowej powstaje włoskie miasteczko z lat dwudziestych XX w. - Przestrzeń jest z papieru i wiatru - uśmiecha się pani scenograf. - Mam nadzieję, że oczaruje widzów. Budując dekoracje, użyłam bowiem tkanin i papieru, wygląda to jak ściana. Te dekoracje są tak lekkie, że gdyby mocniej dmuchnął wiatr, uleciałyby.

Kąpiele w łaźni

- Dolne Miasto? Moim zdaniem to jeden z najpiękniejszych zakątków Gdańska - zapewnia statystka Klaudia. - Mieszkam przy ulicy Śluzy od trzech lat, nawet gdy wracam późno wieczorem, nic złego się nie dzieje. Tu jest nawet lepiej niż w innych dzielnicach. Ludzie są serdeczni, życzliwi.

- Tu w zajezdni będzie jakiś spektakl? - dziwią się Krystyna Michałowska i Józef Gąsiorowski z ulicy Polnej. - Nie ma żadnej informacji... Chętnie pójdziemy. W naszej dzielnicy wzięli się ostatnio za robotę. Proszę spojrzeć, w tej kamienicy powsadzali okna i drzwi, mają ją ocieplać. Ale ogólnie smutno i beznadziejnie.

Pani Basia z ulicy Kurzej mówi: Trochę lat tu mieszkam, miejscowi nie przyjdą na spektakl. Za dużo tu biedy. Teraz ludziom się ciężko żyje. Klatki schodowe to obraz nędzy i rozpaczy, od wojny nieremontowane. Nasza zajezdnia tramwajowa ma przeszło sto lat. Mogliby w niej zrobić muzeum tramwajarskie, bo czegoś takiego w Gdańsku nie ma. Szkoda starej Łaźni Miejskiej, ładny budynek. Jest tam jakieś centrum sztuki. Mój mąż, który urodził się w tej dzielnicy, mówi, że dawniej ludzie nie mieli w domach łazienek, więc tam chodzili się kąpać.

- U nas spokojnie, ale widać młodych ludzi wałęsających się po chodnikach, bo nie mają pracy. Cóż, kapitalizm - wzdycha.

Uroki starej dzielnicy dostrzegają inni. Na obrzeżach powstają eleganckie budynki. Są ścieżki spacerowe i rowerowe nad wodą. Fundacja Theatrum Gedanense i Gdański Teatr Szekspirowski próbują rewitalizacji przez sztukę, więc zapraszają na spektakl 8 i 9 maja, o godz. 19. Bilety - 30/20 zł. Dawna Zajezdnia Tramwajowa, Gdańsk, ul. Kurza.

(Grażyna Antoniewicz, „Kochankowie z Werony”, Polska Dziennik Bałtycki, 6.05.2011)

TUTAJ obejrzysz zdjęcia z próby prasowej przedstawienia.