Drukuj
Do czego może doprowadzić kobietę namiętność? Do czego są zdolni mężczyźni w imię utrzymania władzy i bogactwa? Jak daleko można się posunąć w swoich pragnieniach? Odpowiedzi na te pytania dostarcza spektakl „Księżna d’Amalfi”. O sztuce wyreżyserowanej przez Jacka Głomba na scenie warszawskiego Teatru Studio pisze Monika Zając.

Sztuka opowiada historię księżnej-wdowy, która otrzymuje zakaz ponownego wyjścia za mąż od braci. Po chwili żałoby i zadumy zrzuca ten minorowy nastrój i z zachwytem podziwia turniej zapaśniczy. Jest ona jednak kobietą pełną namiętności i świadomą swojej rozpustnej natury. Sama mówi o sobie: „ im więcej osób trzymało diament w dłoniach, tym cena jego wyższa”. Szuka kolejnego kandydata na męża. Wyznaje: „Jestem młoda wdowa / Za mąż wyjść gotowa…”. Wybór pada na ubogiego szlachcica Antonia. Poślubia go i ta decyzja prowadzi ją do gniewu obu braci. Ma wpływ także na innych bohaterów sztuki.

W spektaklu wzięło udział 25 aktorów. Przy takiej liczbie postaci widz nie jest w stanie skupić dostatecznej uwagi na każdej z nich. Mnie najbardziej podobała się aktorka odgrywająca postać pełnej seksapilu i temperamentu księżnej – Lena Frankiewicz. Księżna, grana przez nią, to postać pełna emocji. Potrafi być kapryśna, kłótliwa, namiętna, cyniczna. W jednej chwili krzyczy mocno gestykulując, by w następnej minucie być spokojną i potulną osobą. Lena Frankiewicz grała całą sobą. W spektakl zaangażowany był nie tylko jej umysł, ale całe ciało. Poziom ekspresji w odgrywaniu jej bohaterki był ogromny. Momentami miałam wrażenie, że jej postać jest tak przerysowana, że aż komiczna.

Na uwagę również zasługują odtwórcy ról braci księżnej. W rolę starego Kardynała wcielił się Stanisław Brudny. Na pierwszy rzut oka to postać bardzo spokojna i opanowana. Duchowny, który wszystkich na około poucza. Jednak, aby osiągnąć swoje cele nie cofnie się przed niczym. Tak samo jak jego brat, książę Ferdynand. W tej roli wystąpił Paweł Wolak. Jego bohater to postać nadpobudliwa, momentami wydaje się nawet, że szalona, nie panująca nad swoimi emocjami. Zdolna do wszystkiego.

Spektakl nie rozgrywa się tylko na scenie. W akcję zaangażowana jest przestrzeń, która normalnie zarezerwowana jest tylko dla oglądających przedstawienie. Powoduje to, że widz może mieć wrażenie jakby był wewnątrz całej sytuacji, wręcz w niej uczestniczył. Scena ma wbudowane elementy ruchome i mechanizm zapadni. Te swoiste efekty specjalne przyspieszają akcję i nadają jej atrakcyjności. Szczególnie wielkie wrażenie robiły sceny walk zapaśniczych, rozgrywane na obracającej się scenie. Przypominały swoim wykonaniem obrazy rodem z filmów z Brucem Lee.

Za muzykę był odpowiedzialny zespół Kormorany. Muzycy podeszli dosyć nietypowo do swoich instrumentów, gdyż np. grali za pomocą smyczka na...gitarze. Nowatorskie użycie instrumentów i muzyka na żywo doskonale oddały cały charakter tego dramatu. Było głośno kiedy na scenie działy się przerażające rzeczy, natomiast przy spokojniejszych wydarzeniach słychać było cichą i liryczną melodię.

Sztuka pokazuje dwie żądze jakie kierują człowiekiem: namiętność kobiety do mężczyzny i namiętność człowieka do polityki. Uświadamia widzowi, ile jest w stanie zrobić kobieta pożądająca mężczyznę i jak daleko są zdolni posunąć się bracia w stosunku do siostry, aby utrzymać władzę i majątek. Są w stanie zrobić wszytko, nie przebierając w środkach ani nie patrząc na konsekwencje swoich czynów.

Sztuka opisuje kryzys norm, zasad, idei. Doskonałym przykładem tego załamania się wartości jest brat księżnej - kardynał, który od innych wymaga uczciwości i cnotliwości, a sam uwielbia oddawać się tańcom i rozpustom. Obfituje w wiele scen erotycznych. Są one odważne, jednak przedstawione z takim smakiem, że oglądanie ich nie powoduje zażenowania na twarzach widzów.

"Księżna d'Amalfi" ukazuje najciemniejsze emocje, jakie skrywa ludzka dusza. Świat przestawiony w spektaklu nieuchronnie zmierza ku zagładzie. Machina śmierci zostaje puszczona w ruch. Czy, aby świat z powrotem nabrał wartości, wszyscy muszą zginąć? „Księżna d'Amalfi” to spektakl pokazujący jak ważną rolę w naszym życiu odgrywają miłość i władza. Warto zobaczyć tę sztukę, która dla nas współczesnych, może być przestrogą pokazującą do czego może doprowadzić nas brak umiaru w swoich pragnieniach. Bo przecież targają nami te same żądze, co bohaterami tego elżbietańskiego dramatu.

(Monika Zając, „"Im więcej osób trzymało diament w dłoniach...", czyli do czego prowadzi namiętność”, http://infotuba.pl, 22.11.2010)