Drukuj
W „Made in Poland” Przemysława Wojcieszka jest rola, która wykonawcę obsypuje nagrodami. Najpierw w teatrze, teraz w kinie. Z Januszem Chabiorem, najlepszym aktorem drugoplanowym zakończonego w sobotę 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, rozmawia Justyna Kościelna.



Chyba musi Pan postawić Przemkowi Wojcieszkowi jakiś dobry obiad...


- Zdecydowanie mu się należy. Napisał wspaniały tekst ze wspaniałą rolą, którą zagrałem - najpierw w sztuce, później w filmie.

Wiktor - życiowy wykolejeniec i jednocześnie mentor głównego bohatera najpierw zachwycił krytyków teatralnych, a teraz filmowych, Ma Pan specjalną półkę z napisem "Made in Poland", na której stoją wszystkie nagrody za tę rolę?


- Nie, i taki ołtarzyk nie powstanie. Czas najwyższy odciąć pępowinę i zająć się czymś nowym. Przyszłość jest znacznie ciekawsza, niż przeszłość.

Ale jeszcze na sekundę spójrzmy wstecz. Jak pracowało się na planie u Wojcieszka?


- To hardcorowy film, i tak samo wyglądała praca na planie. Film miał niski budżet, nie obyło się bez kłopotów finansowych. W pewnym momencie zawisła nad nami nawet groźba, że "Made in Poland'" nie powstanie.

Coś Pan ponuro brzmi. Proszę się chociaż na chwilę ucieszyć z najnowszego trofeum!

- Cieszę się, cieszę. To prestiżowa nagroda i przyznaję, że sobota była dla mnie bardzo szczęśliwym dniem.

Nie poświętował Pan jednak za długo...

- Po gali wsiadłem w pociąg do Warszawy, żeby następnego dnia zagrać spektakl. Cóż, takie życie aktora.

Musiał się Pan trochę nudzić w Gdyni. Co czwarty film pokazywany w konkursie był z Pana udziałem. Dziennikarze pisali: to festiwal Chabiora.


- Dla mnie to było dość interesujące doświadczenie. Na szczęście każdy z tych filmów był inny, mam więc nadzieję, że widzom Chabior się nie przejadł.

Widzom jak widzom - ja mam nadzieję, że nie przejadł się reżyserom, I że już wkrótce dostanie Pan jakiś pierwszoplanową rolę.


- Czekam na jakąś propozycję. I nie ukrywam, że bardzo bym chci... Albo nie, nie powiem tego, bo jak się bardzo chce to figa z makiem wychodzi. Odpowiem zatem tak: czekam na to, co przyniesie los.

(Justyna Kościelna, „Pępowina została odcięta w sobotę”, Polska Gazeta Wrocławska, 31.05.2010)