Drukuj
Już blisko rok trwa proces karny radnej Krystyny Gizickiej – Krasińskiej, która została oskarżona przez dyrektora teatru Jacka Głomba o pomówienie. We wtorek odbyła się kolejna odsłona tego procesu. Zeznawali: Dorota Purgal, zastępca prezydenta Legnicy, radni Paweł Frost, Małgorzata Nowosielska, Adam Wierzbicki oraz Maria Hotiuk, szefowa działu marketingu legnickiego teatru. Pisze Artur Guzicki.

Wydarzenia, które zaprowadziły legnicką radną na ławę oskarżonych rozegrały się we wrześniu 2008 roku. Wtedy to podczas burzliwej sesji dyskutowano nad zmianami w budżecie Legnicy. Jednym z punktów tej sesji było zwiększenie dotacji dla legnickiego teatru. Wniosek ten, zgłoszony przez Roberta Kropiwnickiego wywołał ostry protest lewicowych radnych. Podczas debaty Krystyna Gizicka – Krasińska powiedziała, że ówczesny przewodniczący Rady (Robert Kropiwnicki) działa „łapa w łapę” z dyrektorem teatru.

Słowa te wywołały prawdziwą burzę. Cytat z wypowiedzią radnej obiegł wszystkie lokalne media. Jacek Głomb uznał, że sformułowanie takie narusza jego dobra osobiste, bowiem jest pomówieniem o niejasne związki jakie miałby mieć z Robertem Kropiwnickim i skierował do sądu prywatny akt oskarżenia.

Na wtorkowym posiedzeniu przed Sądem zeznawali Dorota Purgal, zastępca prezydenta Legnicy i radni Paweł Frost, Małgorzata Nowosielska, Adam Wierzbicki, oraz Maria Hotiuk, szefowa działu marketingu legnickiego teatru.

Jak się okazuje bezpośredni świadkowie tamtych wydarzeń mają rozbieżne opinie o słowach radnej Gizickiej. Małgorzata Nowosielska stwierdziła, że podczas owej burzliwej debaty w ogóle nie zwróciła na te słowa uwagi, a sprawą zainteresowała się dopiero po publikacjach w lokalnych mediach.

- Jestem polonistą, więc sięgnęłam do słownika frazeologicznego i sprawdziłam co słowa pani radnej mogą znaczyć. Okazuje się, że „łapa łapę” to powiedzenie, które nie istnieje w języku polskim, natomiast sformułowanie „łapa w łapę” jest jedynie tytułem programu telewizyjnego, o psach i ich właścicielach – tłumaczyła przed sądem radna Nowosielska.

Zupełnie inaczej tamte wydarzenia widzi Paweł Frost. - To, co powiedziała radna sugerowało niejasne powiązania pomiędzy panem Kropiwnickim i panem Głombem. Powiedziałem wtedy, że takie oskarżenia są niedopuszczalne, ale pani radna nie przeprosiła nikogo – stwierdził przed sądem radny.

Adam Wierzbicki zeznał przed sądem, że jego zdaniem radna podczas sesji o relacjach łączących dyrektora teatru i ówczesnego przewodniczącego Rady mówiła bez emocji w sposób spokojny.

- Zabrałem wtedy głos i apelowałem o zakończenie tej dyskusji, bo uważałem że idzie ona w bardzo złym kierunku. Jeśli pani radna ma jakieś podejrzenia, albo dowody na nieprawidłowości powinna iść z nimi do prokuratury, a nie pomawiać podczas sesji – powiedział w sądzie Wierzbicki.

Ten ciągnący się prawie rok proces powoli zbliża się ku końcowi. Przed sadem ma zeznawać jeszcze tylko jeden świadek – radny Mieczysław Stembalski, który nie stawił się na wtorkowe posiedzenie sadu. Wiadomo też, że sąd przed wydaniem wyroku będzie chciał przesłuchać nagrania z przebiegu sesji.

(Artur Guzicki, „Radni przed sądem”, www.legniczka.com, 11.05.2010)