Drukuj
Kiedy pod Sceną Letnią Teatru Osterwy w Gorzowie kłębią się widzowie z żółto-niebieskimi szalikami, wiadomo, że przyszli na "Zapach żużla". Spektakl w reżyserii Jacka Głomba ściąga tłumy. Ciągle dzwoni telefon z pytaniem o wolne terminy - mówią w teatrze. Pisze Renata Ochwat.

"Zapach żużla" napisała Iwona Kusiak, kierowniczka literacka Teatru Osterwy. Na scenie pojawia się aktor Jan Mierzyński grający Valentina i wygłasza po włosku obietnicę dotrzymania słowa i rodzinnego przesłania. Ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Bo trafia on do jakiegoś miasta i zaczyna szukać żużlowca.

Gdy z rzutnika zostaje wyświetlone słynne zdjęcie Mirosława Wieczorkiewicza, wykonane w parkingu Stali w 1984 r., tuż przed meczem Polska - Włochy, już wiadomo, że chodzi o Edwarda Jancarza i gorzowski klub. Na fotografii jest "Eddy" w towarzystwie m.in. Zenona Plecha, Romana Jankowskiego i Bolesława Procha.

To był fatalny mecz dla Jancarza. Podczas jednego z wyścigów młody Włoch Valentino Furlanetto nie opanował motoru, który uderzył naszego żużlowca w głowę. Mistrz w stanie ciężkim trafił do szpitala. I trochę wokół tego wydarzenia spektakl się kręci.

Teatralny Valentino ma do przekazania skarb. I o ten skarb zabiega prezes klubu - znakomita Karolina Miłkowska-Prorok. Nie waha się nawet przed próbą uwiedzenia Starego Zawodnika (Krzysztof Tuchalski), przyjaciela Mistrza. Pojawia się też stadko meneli, a wśród nich były żużlowiec. I kobieta, z którą Mistrz romansował - w tej roli Joanna Rossa nie do poznania. Warczy motor, oczywiście jeśli uda się go odpalić...

Wyszedł jedyny w swoim rodzaju spektakl o sporcie, jego trybach, które potrafią zmielić i wypluć nawet bardzo dobrych zawodników. Trzeba zaznaczyć, że to jeden z nielicznych przypadków, kiedy teatralny dramat koncentruje się właśnie na sporcie. To świetnie zagrane i znakomicie wyreżyserowane widowisko. Podoba się fanom żużla, bo mówi o ukochanej dyscyplinie i idolu. Teatromanów urzeka niezwykła forma, jaką nadał spektaklowi Jacek Głomb, reżyser z Legnicy. Jest specjalistą od opowiadania miejskich historii w nietypowych miejscach. Wystarczy przypomnieć "Balladę o Zakaczawiu" wystawioną w sali zrujnowanego kina na Zakaczawiu czy komedię "Operacja Dunaj".

Na pomysł spektaklu wpadł Jan Tomaszewicz, dyrektor Teatru Osterwy, gdy zamieszkał w Gorzowie. Jako dziecko w Węgorzewie na składaku marki Wigry kręcił kółka na stadionie, udając Jancarza czy Plecha. W mieście nad Wartą przekonał się, czym speedway jest. Tłumaczy, że nawet jeśli ktoś nie jest kibicem, to i tak o żużlu słyszy, bo wszyscy o tym rozmawiają. Wystarczy przypomnieć, że Gorzów jako jedyne miasto na świecie postawił "Eddy'emu" pomnik w centrum. I jest to miejsce żywe. Ludzie się tu fotografują, palą znicze.
 
Kiedy w końcu doszło do premiery, widzowie pojawili się z żółto-niebieskimi szalikami. Stawił się cały zarząd Stali, a prezes Władysław Komarnicki był jednym z najbardziej wzruszonych widzów. Po spektaklu długo dziękował reżyserowi i aktorom za przedstawienie. - Miałem kilka lat, kiedy z kolegą przyszliśmy pod stadion. Był wówczas taki zwyczaj, że dorosły może wprowadzić dziecko za darmo. No i ktoś mnie wziął za rękę i tak już tu zostałem - opowiadał. Mówił też, jak ważną rolą jest funkcja prezesa Stali: - Obcy mnie zaczepiają i pytają o mecze, zawodników, jak jest źle, to dodają otuchy.

Na premierze, też z klubowym szalikiem, był prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak. - Żużel to było wszystko, co za mojego dzieciństwa się tu działo. Najpierw się szło do kościoła, a potem na stadion - wspominał prezydent, który jest kibicem od 6. roku życia.

Już wiadomo, że "Zapach żużla" zostanie pokazany w Zielonej Górze i innych miastach, gdzie są ekstraligowe kluby. - W samym Gorzowie zainteresowanie jest ogromne. Ciągle dzwoni telefon z pytaniem o wolne terminy - mówią w teatrze.

(Renata Ochwat, „W Teatrze Osterwy w Gorzowie warczą motory”, Gazeta Lubuska, 10.05.2010)