Drukuj
Postawieni w stan alarmu policjanci, przestraszeni ludzie uciekający z urzędu, szarpanina ze strażnikiem miejskim. Tak zakończył się incydent pod legnickim ratuszem, który miał być promocją teatralnej sztuki. Teatr nie przyznaje się do nieprzemyślanej akcji – pisze Tomasz Woźniak.

Na pomysł z podkładaniem atrap ładunków wybuchowych pod dworcem, urzędami na placu Słowiańskim i siedzibą teatru wpadli podobno młodzi sympatycy legnickiej sceny. Teatralny fotograf, który dokumentował akcję, wdał się w szarpaninę najpierw z urzędnikiem, a potem został obezwładniony i powalony na ziemię przez strażnika miejskiego pilnującego wejścia do ratusza.

Laski dynamitu i tykające bomby pod budynkiem urzędu miejskiego i starostwa, pod pomnikiem Wdzięczności dla Armii Radzieckiej, dworcem PKP i wreszcie samą siedzibą teatru. Tak miała wyglądać promocja nowej sztuki „Czas terroru”. Nieoficjalna, bo nikt z teatru nie przyznaje się do udziału w happeningu.

- Nie mamy z tą akacją nic wspólnego – zapewnia Mariola Hotiuk z biura promocji Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. – Zapewne młodzi sympatycy teatru chcieli w tej sposób promować naszą sztukę.

Teatralny fotograf robił zdjęcia podłożonym atrapom ładunków, gdy podbiegł do niego urzędnik i próbował wyrwać aparat. Interweniował też strażnik miejski, gdy dowiedział się, że pracownik teatru też brał udział w akcji.

- Człowiek próbował się oddalić i strażnik musiał go obezwładnić do czasu przyjazdu policji – mówi komendant straży Andrzej Srzedziński. – Zachował się prawidłowo.

Spisano fotografa. Jak poinformował Sławomir Masojć z legnickiej policji, nie będzie wszczynane postępowanie.

(Tomasz Woźniak, „Terroryzm głupoty”, Panorama Legnicka, 27.04.2010)