Drukuj
Kiedy dyrekcja gorzowskiego Teatru Osterwy zaczęła mówić o spektaklu o żużlu, większość pukała się w czoło. A kiedy do premiery było kilka dni w teatrze zastanawiali się, jaki i gdzie upchnąć te tłumy, które pragną spektakl zobaczyć. Dziś (w piątek 23 kwietnia) premiera "Zapachu żużla". Sztukę wyreżyserował gościnnie Jacek Głomb. Zapowiada Renata Ochwat.

- Non stop dzwonią ludzie i się dopytują, kiedy można przyjść. Gramy teraz dwa spektakle i kilkanaście w maju - mówi Lidia Tyborska, kierowniczka biura obsługi widzów gorzowskiego Teatru Osterwy. Na jedyny w swoim rodzaju spektakl wybierają się nawet widzowie z Irlandii czy Niemiec. - Jeden z zainteresowanych wprost nam powiedział, że do teatru nie chodzi, ale na sztukę o speedwayu przyjedzie - opowiadają w teatrze.

Próba do końca


Takie parcie wywołał "Zapach żużla", pierwsza sztuka, która stara się pokazać fenomen żużla w Gorzowie. Pomysłodawca, czyli dyrektor Osterwy Jan Tomaszewicz tłumaczy, że chodziło o pokazanie żużla jako najważniejszego gorzowskiego sportu. - Chodzą na mecze całe rodziny, wychowują się kolejne pokolenia fanów. Przecież teatr jest od tego, aby pokazywać takie zjawiska - tłumaczy.

Do pisania sztuki zasiadła Iwona Kusiak, kierownik literacki Osterwy i jednocześnie zyskujący sławę dramaturg. Zasiadła i ... skończyła pisać na pięć minut przed premierą, bo właśnie aż do samej premiery w piątek, tekst się zmieniał, coś dochodziło, coś ubywało.

Zresztą aż do tego momentu opowieść trzymana był w ścisłej tajemnicy. Nawet pracownicy, którzy bezpośrednio nie byli zaangażowanie w przygotowania, nie mieli okazji tego spektaklu obejrzeć. - Nie chcemy zdradzać szczegółów, bo to ma być niespodzianka - mówi Jacek Głomb, reżyser i jednocześnie dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Tam przygotował i wystawił słynną "Balladę o Zakaczawiu", czyli historię legnickiej dzielnicy cieszącej się złą sławą, takiej części miasta, którą przyrównać można do gorzowskiego Zawarcia.

Na potrzeby "Zapachu żużla" zaadaptował Scenę Letnią. Eleganckie wnętrze z odczyszczonej cegły przysłoniły budowlane rusztowania z jakimiś klamotami i sportowymi emblematami. Powstało typowe dla teatru J. Głomba ascetyczne wnętrze, ciemnawe, lekko zagracone, sprawiające wrażenie przybrudzonego.

Sceną jest całe pomieszczenie. Widzowie zasiądą na niezbyt wygodnych ławkach ustawionych pod ścianami, które mogą się kojarzyć z dawnymi ławkami, jeszcze sprzed przebudowy stadionu przy ul. Śląskiej.

Stary żużlowiec i klub

Choć ścisła tajemnica otacza tekst, wiadomo jednak, że nie pada tu żadna nazwa ani też nazwisko. - Możemy tę opowieść zagrać wszędzie, na pewno będziemy chcieli pojechać do miast, gdzie działają klubu żużlowe - zapowiada J. Tomaszewicz.

Wiadomo też, że w spektaklu pojawi się stary żużlowiec, były zawodnik, źle nastawiony do tego wszystkiego, co się dzieje we współczesnym sporcie. A żeby było jeszcze ciekawiej klubem rządzić będzie kobieta. Z wątków gorzowskich pojawi się odniesienie do tragicznych losów Edwarda Jancarza, najwybitniejszego gorzowskiego zawodnika Stali, ale już jego nazwiska widzowie nie usłyszą. Będą też odniesienia do wojen kibiców Stali i Falubazu, ale też niezbyt dosłowne. - Bo teatr nie jest od raportowania rzeczywistości, tylko od kreacji - mówi reżyser. No i jedna z najważniejszych kwestii - motory.

Choć jakiś czas temu reżyser zarzekał się, że ich nie będzie, to jednak ostatecznie zmienił zdanie. - Będą nawet dwa. Z tego jeden będzie odpalany na scenie. To trochę trudne zadanie, bo nie na pych, a z tylnego koła. Ale i z tym damy sobie radę - mówi. Tłumaczy, że jest dobrym praktykiem, jeśli chodzi o stare motocykle. - W "Zakaczawiu” stary junak odpalał nam w co drugim przedstawieniu, więc teraz mamy plan B, na wypadek, gdyby motor nie zadziałał - mówi. Ale oczywiście, żadnych szczegółów ujawnić nie chce. - Naprawdę nie mogę nic więcej powiedzieć, bo Jacek mi zabronił - zaklina się autorka sztuki.

Przy powstawaniu spektaklu teatralnym specjalistom od iluzji i magii pomagali byli zawodnicy Stali. Konsultantami byli między innymi Bogusław Nowak i Stanisław Maciejewicz. Mocno przejęty powstającą sztuka jest Władysław Komarnicki, prezes Stali Gorzów. - To fantastyczna sprawa. No i budzi ogromne zainteresowanie. Do Gorzowa wybierają się szefowie Polskiego Związku Motorowego i Głównej Komisji Sportu Żużlowego - mówi.

- Już mnie ostrzegali, że w tym teatrze widzowie przychodzą nadzwyczaj elegancko ubrani - mówi J. Głomb i dodaje, że ma nadzieję zobaczyć zarówno widzów w garniturach, ale też i szalikowców z klatki kibicowskiej.- Bo to jest komediodramat, a nie żadna intelektualna analiza czy artystowskie rozważania - mówi.

A fani? A fani już się nie mogą doczekać. Uczniowie gimnazjum nr 3 sąsiadującego przez płot z Teatrem Osterwy potrafią na dźwięk odpalanych motorów przejść przez płot, aby podglądać aktorów podczas prób. - Pójdę, bo to coś innego. Poza tym pamiętam, jak w szkole tylko się o żużlu rozmawiało - mówi Wanda Milewska, gorzowska dziennikarka, która już dawno się żużlem nie interesuje.

Biletów na trzy najbliższe spektakle już nie ma. Najbliższy spektakl jest w29 kwietnia a potem kilkanaście już w maju.

(Renata Ochwat, „Dziś premiera żużlowego spektaklu w gorzowskim Teatrze Osterwy", www.gazetalubuska.pl, 23.04.2010)