Drukuj
Po dwumiesięcznej przerwie wznowiono proces przeciwko legnickiej radnej Krystynie Gizickiej-Krasińskiej. W sądzie zeznawał Jacek Głomb, dyrektor teatru, który pozwał radną za słowa "łapka łapkę". Zaprezentowano też opinię prof. Jana Miodka na temat tego sformułowania. Pisze Tomasz Woźniak.

- Tymi słowami radna zarzuciła mi najgorsze przestępstwo, jakie może popełnić menedżer - korupcję - stwierdził Głomb. - I tak odebrała to większość na sali obrad, że w zamian za wniosek o 200 tysięcy złotych dotacji dla teatru przewodniczący rady dostaje ode mnie kontrakty.

Słowa padły podczas sesji, gdy radna mówiła o relacjach dyrektora z ówczesnym przewodniczącym rady. Wczoraj w sądzie zaprezentowano opinię prof. Jana Miodka na temat sformułowania "łapka łapkę". Uznał je za niegramatyczne i obraźliwe.

Sama radna zapewnia, że nikogo nie chciała obrazić. Sąd miał też przesłuchać nagrania z sesji, na której padły te słowa. Jednak trudno było znaleźć kilkuminutową wypowiedź radnej na jednej z czterech taśm. Przełożono ich odsłuchanie na połowę maja.

(Tomasz Woźniak, „Sąd nie wysłuchał "łapki w łapkę"”, Polska Gazeta Wrocławska, 24.03.2010)