Drukuj
O pozycji legnickiego teatru na kulturalnej mapie Polski, funkcjonowaniu instytucji w nowej, wojewódzkiej strukturze, przyszłości festiwalu "MIasto", cenie biletów na spektakle, politycznych sojusznikach i wyborczych planach dyrektora, a także o relacjach z prezydentem Legnicy, Łukasz Żygadło rozmawia z Jackiem Głombem, dyrektorem Teatru Modrzejewskiej.



Łukasz Żygadło: Legnicki teatr jako jedyny z polskich teatrów znalazł się na plebiscytowej liście "101 sukcesów 20-lecia wolnej Polski". Jak Pan ocenia to wyróżnienie?

Jacek Głomb: Mnie cieszą wszystkie sukcesy jakie odnosi teatr. Są one dowodem na to, że robimy dobrą robotę. Wyróżnienie w tym plebiscycie jest jednak szczególne z tego względu, że jest ono sukcesem nie tyle artystycznym, co społecznym. To nie był festiwal teatralny, ani konkurs artystyczny. Tu oceniano także wymiar społeczny zjawisk. I myślę, że dlatego wielu naszych sympatyków poprzez głosowanie internetowe przyczyniło się do tego wyróżnienia.

Ł.Ż.: Jak ocenia Pan obecną pozycję legnickiego teatru w polskiej kulturze?


J.G.: Jesteśmy jednym z nielicznych teatrów w Polsce, który przekracza granice „normalnego” teatru. Od lat jesteśmy i chcemy, aby był on postrzegany jako teatr społeczno-polityczny, a więc taki który poprzez sztukę zajmuje się ludzkimi sprawami, opisuje rzeczywistość za oknem. Teatr powinno się robić w przymierzu z widownią. Artystycznie zaś "Modrzejewska" ma konkretną, wysoką pozycję na mapie teatralnej Polski, utrzymujemy ją od właściwie od 10 lat, od sukcesu „Ballady o Zakaczawiu” i co sezon ciężko na to pracujemy.

Ł.Ż.: Czy rozpoczęły się już przygotowania do kolejnego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Miasto"?

J.G.: Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Miasto" odbywa się co dwa lata. Czy będzie w przyszłym roku tego dzisiaj nie wiem. On ma konkretny cel, jest konkretnym projektem. Jego istnienie zależne jest m.in. od tego czy uda nam się uratować zdegradowane przestrzenie w których festiwal się odbywa. Niestety władze miejskie nie są zainteresowane rewitalizacją tych przestrzeni, a jeśli nie ma wsparcia miasta o istnieniu festiwalu ciężko jest mówić. Póki co zajmujemy się więc tymi miejscami, które są w dyspozycji teatru – stąd m.in. pomysł na Ośrodek Nowy Świat. Pod koniec roku zdecydujemy czy festiwal w 2011 roku się odbędzie.

Ł.Ż.: Jak ocenia pan funkcjonowanie teatru odkąd jego głównym organizatorem jest dolnośląski Urząd Marszałkowski?

J.G.: Na pewno sytuacja stała się stabilniejsza, co nie oznacza, że nie brakuje nam środków na działalność teatru. Wciąż walczymy o dodatkowe pieniądze. Najważniejsze jest, że przy nowym głównym organizatorze zniknęły napięcia między teatrem a jego głównym donatorem. Dotąd sytuacja nie była normalna. Nie można bowiem pracować w ciągłym napięciu między instytucją a jej organizatorem. Poza tym bycie „wojewódzkim” pozwala nam na korzystanie z przy wsparciu organizatora z różnych funduszy unijnych. Wcześniej nie było to możliwe, bo miasto nie było tym zainteresowane.

Ł.Ż.: Wielu legniczan mówi, że chciało by pójść na spektakl, ale nie może sobie na to pozwolić ze względu na za wysoką cenę biletów. Wolą pójść do kina za 20 zł. Czy rozważał Pan obniżenie ceny wejściówek?

J.G.: Trochę dziwi mnie to pytanie. Obecnie jesteśmy jednym z najtańszych teatrów w Polsce. Nie biorę oczywiście pod uwagę tych prywatnych i tzw. off-owych. Ostatnia podwyżka cen biletów była dobrych kilka lat temu. Szczerze mówiąc, to teraz ona by się przydała. A zresztą jak coś jest za tanie to dobrze „nie smakuje”. Wiemy jednak, że nie każdego stać na pójście na sztukę. Staramy się więc organizować różne akcje, dzięki którym bilet można kupić taniej albo dostać go za darmo, jak to było w zeszłym roku w związku z akcją Stowarzyszenia Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej.

Ł.Ż.: Czy będzie Pan startował w wyborach samorządowych, a może otrzymał już Pan propozycję "wejścia" na listę?


J.G.: Polityka jest czymś, co zawsze mnie interesowało. Dziś Panu nie odpowiem czy propozycja kandydowania padła czy nie. W każdym razie w polityce nie wolno mówić nigdy. Ona nie lubi tego słowa.

Ł.Ż.: Czy w tym roku również Pan poprze któregoś z kandydatów na prezydenta miasta?

J.G.: Na razie poza obecnym prezydentem, który zadeklarował swoje kandydowanie, nikt nie ogłosił takiego zamiaru. Ale nie wykluczam poparcia któregoś z kandydatów.

Ł.Ż.: A jeśli Robert Kropiwnicki ogłosi start w wyborach to poprze go Pan?


J.G.: Powtarzam, jeśli będzie znana lista kandydatów, rozważę poparcie któregoś z kandydatów.

Ł.Ż.: Czy nie żałuje Pan tego, że przed czterema laty poparł Pan Roberta Kropiwnickiego i czy ten fakt miał wpływ na współpracę z prezydentem Tadeuszem Krzakowskim?

J.G.: Nie żałuję. To jest moje demokratyczne prawo. Poparłem go - podobnie jak Piotra Borysa w wyborach do parlamentu europejskiego - w imieniu swoim, a nie Teatru Modrzejewskiej. Takie poparcia są standardem w europejskiej demokracji i nie ma w tym nic dziwnego czy złego. Poza tym popierałem konkretne osoby, a nie partie. Znam Roberta i Piotra od kilkunastu lat, to moi przyjaciele, wiem jak pracują, jakie mają możliwości intelektualne i merytoryczne. Nie rozumiem natomiast prezydenta Krzakowskiego, który po udzieleniu przeze mnie poparcia tym osobom "uderzył" w teatr. Przecież zaszkodził tym przede wszystkim teatrowi, a nie mnie! Niestety, obecna ekipa rządząca miastem reprezentuje PZPR-owskie myślenie (wielu z członków tej ekipy takie zresztą ma korzenie) na zasadzie: jak ktoś podskoczy, to trzeba mu zaszkodzić. Z tym nic już nie da się zrobić. To trzeba zmienić.

Ł.Ż.: Co sądzi Pan o 700 złotych jakie poprzez zmianę w budżecie przypisali radni na promocję miasta?


J.G.: To jest konkretny sygnał dla prezydenta, że nie da się rządzić miastem w sposób dyktatorski, autorytarny. Że trzeba rozmawiać i negocjować, a nie wydawać rozkazy. Poza tym rozumiem, że radni taką decyzja dali wyraźnie do zrozumienia, że nie zgadzają się dotychczasowym przeznaczaniem pieniędzy na promocję miasta, za które mieliśmy w lokalnych mediach promocję prezydenta, a nie promocję miasta.

Jacek Głomb, urodzony w 1964 roku w Tarnowie. Reżyser i dyrektor teatralny. Od sierpnia 1994 roku jest dyrektorem Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Za swą działalność reżyserską wielokrotnie był nagradzany. W 2008 roku nakręcił swój debiutancki film fabularny "Operacja Dunaj", który swoją premierę miał w 2009 roku.

(Łukasz Żygadło, „Nie rozumiem prezydenta Krzakowskiego”, www.legniczka.com, 21.03.2009)