Drukuj
Z propozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl w reżyserii zespołowej w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy pt. „Mamatango". Wybór okazał się trafny. Najlepszą sceną w spektaklu jest chwila, gdy wszystkie kobiety ubierają buty na wysokich obcasach i ruszają do tańca. To piękna metafora kobiecości. Czy wszystko zatem udało zespołowi twórców? Niestety nie – pisze i ocenia Piotr Bogdański.

Spektakl o intrygującym tytule „Mamatango" to kolejny projekt niestrudzonego zespołu z Teatru w Legnicy. Tym razem artyści, a właściwie artystki (w sztuce występują wyłącznie panie) postanowiły opowiedzieć o współczesnych kobietach. Jak się można było spodziewać aktorki podeszły do tematu niebanalnie. Przeprowadziły szereg rozmów (podobno osiemdziesiąt) z legniczankami spotykanymi na zakupach. Dołożyły własne doświadczenia i nadały temu wszystkiemu atrakcyjną formę teatralną. Proste, ale skuteczne.

Sukcesu by jednak nie było, gdyby nie zadbały o szczegóły. Już w pierwszych minutach spektaklu widać, jak skrupulatnie panie podeszły do tego trochę nietypowego wyzwania. Tym bardziej, że mimo woli stały się również współtwórczyniami spektaklu. Początkowo nad całością czuwała niemiecka reżyserka polskiego pochodzenia - Anna McCracken. Podobno usunięcie bezpośrednich odniesień do „Medei" Eurypidesa i „Miasta naszego" Thorntona Wildera oraz męskiego głosu narratora - Devina McCrackena spowodowały jej rezygnację z uczestnictwa w przedsięwzięciu.

Tak więc każda z dziewięciu kobiet wygłasza swój monolog, a dokładniej udziela odpowiedzi wirtualnym rozmówcom. Największe wrażenie na mnie zrobiły Zuza Motorniuk, Magdalena Biegańska i Gabriela Fabian. A o czym mówią? O tym co jest w życiu kobiet najważniejsze, o tym jak kupują cukiernicę na Allegro, wreszcie ile znaczą dla nich mężczyźni.

Siła spektaklu tkwi również w pomysłach na inscenizację. Widownia na Scenie na Piekarach została podzielona na dwie części. Przed każdą z nich równocześnie toczy się akcja (monologi). Niezapomniane wrażenie robi znakomicie zaaranżowana piosenka Motorniuk o aborcji z akompaniamentem m. in. koszyka na zakupy, kamieni, metalowego stolika i piłki siatkową.

Najlepszą jednak sceną „Mamatango" jest chwila, gdy wszystkie kobiety ubierają buty na wysokich obcasach i ruszają do tańca. W tle rozbrzmiewa tango, a pod stopy rozrzucają sobie drobne kamienie. Nad ich ruchami pracowały Francuzka Murielee Elizéon i Hiszpanka Inés Hernández. To piękna metafora kobiecości.

Czy wszystko zatem udało zespołowi twórców? Niestety nie. Mam wrażenie, że ilość i długość poszczególnych wypowiedzi może okazać się sporym wyzwaniem dla części widzów. Na tle efektownych monologów zgrzytem jest zagrany zbyt siłowo i sztampowo głos mężczyzny (Ewa Galusińska).

Największą jednak słabością „Mamatango" jest brak czegoś nowego. Szkoda, że zdania, które padają nie „mówią" nic, o czym byśmy nie wiedzieli. Mimo to najnowsza propozycja na pewno jest udana i przedstawienie z czystym sumieniem można polecić, szczególnie na weekendowy wieczór.

Bliższe informacje i rezerwacje biletów na stronie internetowej - www.teatr.legnica.pl lub pod tel. 076 723-35-05.

(Piotr Bogdański, „Mamatango”, Nowe Wiadomości Wałbrzyskie, 18.03.2010)