Drukuj
Piąta edycja Legnickich Aktualności Scenicznych „Paparazzi” rozczarowała. Była najsłabszą z rozpoczętego w ubiegłym roku cyklu. Zawiedli autorzy tekstów, które nie były ani legnickie, ani aktualne, ani sceniczne, a dowcipu było w nich tyle, ile wody na pustyni. Późniejsze spotkanie z dramaturgiem Mariuszem Bielińskim, poprzedzone takim prologiem, było tym samym skazane na frekwencyjną porażkę.

Środowy (10 marca) wieczór w teatralnej Caffe Modjeska nie należał do udanych. Dziennikarze i fotoreporterzy, którzy stanowili połowę widowni, tym razem nie mieli okazji ani do satysfakcjonujących relacji, ani do niezobowiązującego relaksu. Także legniccy aktorzy (Joanna Gonschorek, Justyna Pawlicka, Magda Biegańska i Łukasz Węgrzynowski) nie mieli szans na zademonstrowanie swoich sporych umiejętności kabaretowych.

Obie przygotowane przez Krzysztofa Kopkę i Macieja Masztalskiego scenki robiły wrażenie napisanych na kolanie i bardziej z obowiązku, niż dla rozrywki i czekających na nią widzów. Ta o przetargu na sprzątanie legnickiego dworca w ramach przygotowań miasta do piłkarskiego Euro 2012 (KK) przypominała pozbawiony sensu i dowcipu zapis pogaduszek podstarzałych dziewuszek – o niczym, za to na każdy możliwy temat. Kontekst legnicki był tu przyszyty nicią grubszą, niż okrętowa lina. Nic dziwnego, że całość zwieńczyły brawa równie grzecznościowe, co ledwo słyszalne.

Nie inaczej było  w drugiej zaprezentowanej scence, w której autor (MM) dość inteligentnie ominął formułę LAS-u. Zapis męczarni artysty, który powiadamia nas o urodzinowych okolicznościach uniemożliwiających mu napisanie właściwego tekstu, był momentami nawet zabawny. Problem w tym, że równie dobrze można było go wystawić we Wrocławiu, Koluszkach czy Babich Dołach. Do formuły dowcipnego wbijania szpilek w legnicki matecznik miał się jak puder do leczenia wstydliwej choroby. Zawarta w tekście autoironia była mało przekonująca, a co gorsze pozbawiona pointy.

W tej sytuacji późniejsze spotkanie w ramach cyklu „Teatr w Mieście – Miasto w Teatrze” z dramaturgiem Mariuszem Bielińskim obserwowali już tylko najwytrwalsi i już bardzo nieliczni kibice cyklu. Wstępem do rozmowy z gościem teatralnej kawiarni był fragment „Dawaj” – dowcipnej, ale i smutnej opowieści o dwóch kompanach, którzy pragną uciec przed nieuniknionym wcieleniem do armii i wyjazdem na wojnę w Czeczenii. Interpretowali go Bogdan Grzeszczak i Łukasz Węgrzynowski.

- Motyw rosyjski? Cóż, nigdy nie byłem w tym kraju, ale zawsze uwielbiałem ten język i miałem chęć posmakowania czegoś, co otworzy i rozbuja moją wyobraźnię. Gdybym bliżej znał Amerykę, może rzecz działaby się w Ameryce. Ale bezpośrednią inspiracją  była potrzeba przestrzeni i wolności – nic więcej i nic mniej – objaśniał Mariusz Bieliński.

- Kiedyś zastanawiałem się, co jest takiego w teatrze, czego nie ma w filmie i telewizji (Bielinski jest także scenarzystą krwistych telewizyjnych kryminałów, takich jak „Pitbull” – przyp. autora relacji).  Doszedłem do mało odkrywczego wniosku, że tym czymś jest bezpośredniość kontaktu z widzami. Dlatego bohaterowie moich dramatów bardzo często zwracają się nie do partnerów na scenie, ale wprost do publiczności. Nie neguję modnej dziś doraźnej publicystyki w teatrze, ale to mnie nie pociąga. Dla mnie teatr jest metaforą, tak go rozumiem i kształtuję. Wolę wywoływać wspomnienia i emocje, co – jak się wydaje – jest niemodne. Wiem jednak, że napisany i opublikowany dramat (a film jeszcze bardziej) jest sprawdzalny. Tymczasem sam spektakl teatralny, na przykład napisany na zamówienie, już nie. Cóż, bardzo często pokaże się po nim seria entuzjastycznych recenzji, spektakl grany jest w jednym teatrze i szybko schodzi sceny popadając w zapomnienie. Nikt, poza nielicznymi i tym jednym miejscem na świecie nie wie, jaki był naprawdę. Bywa i tak, że o takim przedstawieniu więcej pisze się nawet przed, niż po premierze. I to jest koniec, porażka.

Finałem spotkania z Mariuszem Bielińskim miała być prezentacja spektaklu „Cicho” zrealizowanego dla Teatru Telewizji. Zainteresowanie projekcją było jednak minimalne i po ok. 20 minutach przerwano pokaz.

Grzegorz Żurawiński


Mariusz Bieliński
(1968) jest autorem dramatów, z których niemal każdy został nagrodzony lub wyróżniony. W 2002 roku debiutancka sztuka „Cicho” otrzymała wyróżnienie I stopnia w konkursie ogłoszonym przez Teatr Polski we Wrocławiu i redakcję miesięcznika „Dialog”. Jest też zwycięzcą II edycji Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej za sztukę „Nad” opowiadającą o losach człowieka, który po wyjściu z więzienia nie potrafi przystosować się do życia w społeczeństwie, zaś jego utwór „Mrok” wygrał w konkursie na dramat inspirowany myślą Jana Pawła II i został zrealizowany w Teatrze Narodowym.
Poza pisaniem na scenę  Bieliński tworzy także dla radia. Słuchowisko „Księga psa” zostało nagrodzone za debiut w konkursie Teatru Polskiego Radia. Autor odnosił też sukcesy jako scenarzysta filmowy i telewizyjny  - m.in. seriale „Pitbull” i „Twarzą w twarz”. Jako reżyser i realizator uczestniczył w produkcji popularnych seriali „Miodowe lata” i „Halo, Hans”.