Drukuj
Premiera najnowszej produkcji legnickiego teatru była jak grupowy seans psychoterapeutyczny. Było tu trochę z klimatów francuskiej filmowej Nowej Fali i teatralnego verbatimu. Było i smutno, i śmieszno. Niewiele jednak z tego, co zapowiadano. Powstał spektakl paradokumentalny z odrobiną poezji. Pozszywany, ale z widocznymi ściegami.

Przedstawienie powstawało w bólach, których konsekwencją stał się finałowy „spór artystyczno-ideowy” między pomysłodawczynią i reżyserką Anną McCracken, a dyrektorem legnickiej sceny Jackiem Głombem (o tym przeczytasz TUTAJ). W efekcie spektakl stał się pracą zbiorową, afabularną układanką z rozsypanych puzzli i okazją do indywidualnych popisów legnickich aktorek. Średnio udanym i dobrze zagranym eksperymentem, ale niczym więcej. Jeśli był w nim jakiś poważniejszy zamysł artystyczno-filozoficzny, to odleciał w niebo niczym balonik zerwany ze sznurka.

Odejmowanie. To słowo najlepiej oddaje proces, jaki towarzyszył tworzeniu spektaklu. Najpierw – z przyczyn zdrowotnych - z projektu wycofały się dwie aktorki. Potem, już za sprawą pomysłodawczyni całości, ze scenariusza wypadły fragmenty „Medei”. Na koniec uleciały z przedstawienia inspiracja i motywy z „Naszego miasta” Thorntona Wildera, wraz z kluczową dla tego dramatu postacią Reżysera i demiurga, wywoływacza zdarzeń i bohaterów w osobie męża reżyserki Devina McCrackena (pozostanie nam zatem oglądać go u boku Roberta Makłowicza w telewizyjnej reklamie bąbelków Cisowianki).

Co pozostało? Mimo wszystko - niemało. Głównie zaś efekt blisko 80. rozmów nagranych w grudniu ubiegłego roku w trakcie dwudniowej dokumentacji, którą legnickie aktorki przeprowadziły w największej legnickiej galerii handlowej. Rozmawiano o kobietach, choć nie wyłącznie z kobietami. O czym? O wszystkim. O życiu i nieuchronności śmierci, o marzeniach i lękach, o radościach i kłopotach, o tym czym jest szczęście tu na ziemi, i tam w niebie. Jeśli jest…

Kluczowym zabiegiem inscenizacyjnym było tu poszukiwanie prawdy. Stąd surowość scenografii i nadzwyczajna (choć charakterystyczna zarówno dla Nowej Fali jak i verbatimu) dbałość o zachowanie języka i narracji tych bardzo osobistych, czasami wręcz intymnych zwierzeń. Z całą, charakterystyczną dla takich dialogów-monologów ich chropowatością, ze wszystkimi towarzyszącymi im językowymi błędami, alogicznościami, dygresyjnością, czasami bełkotliwym słowotokiem. Z indywidualnym piętnem, które nadawała swoim zwierzeniom każda z wysłuchiwanych osób i z tą specyficzną mieszanką szczerości i fałszu, liryzmu i wulgaryzmu, chowania się za słowami i nutą ekshibicjonizmu, a także popisywania się przed rozmówcą (osoby wiedziały, że są nagrywane) i uwodzenia go własnymi historiami.  Czasami z bolesnym otwieraniem się przed nim, jak na kanapie u psychoanalityka.

Cóż ważnego usłyszeliśmy i zobaczyliśmy w spektaklu, który dzieje się gdzieś w jednym z miliona miast na świecie, na skrzyżowaniu ulic Radosnej i Cmentarnej? W sumie nic odkrywczego poza banalną, ale rzadko uświadamianą sobie prawdą, że życie jest sumą - czasem ważnych, radosnych lub traumatycznych, jednak częściej - drobnych zdarzeń i historii. Ale także, że każde życie jest absolutnie wyjątkowe, a jedyne, co nas wszystkich w nim łączy i uwspólnia, to nieuchronność jego końca.

Ciekawym zabiegiem inscenizacyjnym było wpisanie tych ludzkich opowieści w rytm chaosu, jakim jest nieustanny bieg przez życie, w którym wykonujemy miliony potrzebnych i niepotrzebnych ruchów, celowych i przypadkowych działań, wypowiadamy nadmiar słów. Podkreślała to dobitnie oryginalna symultaniczność akcji (opowiadanych historii). Położone naprzeciwlegle widownie wysłuchiwały (kolejno i naprzemiennie) różnych opowieści, niektóre z nich pełniły zaś tylko rolę dźwiękowego tła. Podobną rolę potęgowania wrażenia chaosu życia spełniały taneczne przerywniki (parkour). Aktorki poruszały się szaleńczo po scenie i jej ścianach, mijając się i zderzając niczym kwiatowe pyłki na powierzchni wody - modelowo prezentując fizyczność świata opisywaną ruchami Browna.

Jest w tym spektaklu jedna scena porażająca, kapitalnie zagrana i zapadająca na długo w pamięci. To przejmująco wyśpiewana przez Zuzę Motorniuk historia przymusowej aborcji, rzecz o dziecku "którego świat nie chciał". Tak zainscenizowana tragiczna spowiedź niedoszłej matki wyraźnie poruszyła widzów, którzy - wcześniej radośnie roześmiani - zamilkli i oglądali ten fragment przedstawienia w absolutnym skupieniu. Mistrzostwo.

Zbiorowe i finałowe tango w wykonaniu wszystkich dziewięciu aktorek było jak marsz przez życie, w którym kolejno z niego wypadamy. Coś jednak z nas zostaje. Dusza pląsająca w niebie? A może tylko opowieść o naszym życiu… Ostatecznie „z jednej tkaniny wszyscy jesteśmy, co się wyciera, strzępi przez lata. Lecz jeśli chcemy, te wszystkie dziury miłością da się załatać” – jak śpiewa Seweryn Krajewski w jednym z telewizyjnych seriali.

Tak, ten niedokończony spektakl także udało się posklejać i załatać. Nigdy nie dowiemy się jednak, czym miał być w zamierzeniu pomysłodawczyni. Można odnieść wrażenie, że dla mało sprecyzowanego przesłania do samego końca nie potrafiła znaleźć dramaturgicznej formuły. Wyraźnie zabrakło jej reżyserskiego doświadczenia, a być może - także odrobiny pokory. W tej mało komfortowej sytuacji legnickie aktorki poradziły sobie całkiem udanie. Zebrały zasłużone brawa.

- Mam pełne przekonanie, że mam najlepsze aktorki na świecie – mówił na popremierowym spotkaniu Jacek Głomb, co zgromadzeni nagrodzili brawami. - Nie chodzi jednak o to, by robić teatr feministyczny, ale sztukę o ludziach i ich historiach. Było, jak było… Najważniejszy jest jednak ostateczny kształt artystyczny tego przedstawienia. To spektakl prawdy i poezji życia – dodał szef legnickiego zespołu, zbiorowego reżysera tego, co obejrzeliśmy w walentynkową niedzielę na Scenie na Piekarach.

Grzegorz Żurawiński



Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
Scena na Piekarach

MAMATANGO
scenariusz i reżyseria: ZESPÓŁ
aranżacja przestrzeni i kostiumy: Esther Dandani
ruch sceniczny: Murielee Elizéon, Inés Hernández
premiera: 14 lutego 2010

w spektaklu występują: Magda Biegańska, Gabriela Fabian, Ewa Galusińska, Joanna Gonschorek, Katarzyna Kaźmierczak(gościnnie), Zuza Motorniuk, Anita Poddębniak, Magda Skiba, Małgorzata Urbańska.

najbliższe spektakle: 19, 20 i 21 lutego (piątek-niedziela) o godz. 19.00
przedpołudniowe: 17 i 18 lutego o godz. 11.00
bilet: 25 zł (ulgowy 15 zł)