Drukuj
Pierwsza tegoroczna premiera w legnickim teatrze już za nami. Po raz drugi swoje umiejętności dramaturgiczne i reżyserskie zaprezentował na scenie Teatru Modrzejewskiej aktorski i małżeński duet Katarzyna Dworak i Paweł Wolak. Spór o to, czy oglądaliśmy współczesny moralitet, dramat społeczny czy komedię erotyczną pozostał nierozstrzygnięty. Publiczność wydawała się jednak zadowolona. – Samo życie… – takie westchnienie usłyszałem po zakończeniu przedstawienia.

Życie jest jak partia szachów, w którym białe siły dobra, w spektaklu symbolizowane przez ulicznego grajka Gabrysia – zatem, nomen omen, Gabriela (w tej roli Gabriel Fleszar) - toczą grę z czarnymi ze złej strony mocy wcielonymi w postać demonicznego Kelnera (Łukasz Węgrzynowski). Na scenie-szachownicy są zatem królowie i królowe, figury i pionki zdalnie i bezwolnie wprowadzane do szybko komplikującej się akcji.

Problem w tym, że figury w tej rozgrywce nie są ani białe, ani czarne reprezentując jedynie różne odcienie pospolitej szarości. W takiej partii nie będzie zatem zwycięzcy, nikt nie powie szach i mat. Pojedynek dobra ze złem nigdy się bowiem nie zakończy. „Bo o to chodzi jedynie, by naprzód wciąż iść śmiało, bo zawsze się dochodzi gdzie indziej, niż się chciało” – usłyszymy w piosence Gabriela, anioła wyraźnie pozbawionego złudzeń, co do skuteczności swej ziemskiej misji.

Kasia i Paweł (Katarzyna Dworak i Paweł Wolak), wokół których toczy się akcja sztuki, są małżeństwem w ostrym kryzysie. Są nadal wspólnikami w biznesie, ale rozdzielił ich pierwszy poważny problem, jaki pojawił się w ich życiu – ciężka, nieuleczalna choroba ich dziecka. On, już wcześniej mający kłopoty z wiernością, ucieka przed kłopotem, ona  podejmie próbę zmierzenia się z problemem. Szkopuł w tym, że jedyną szansę na przedłużenie życia jej dziecka dają duże pieniądze, za którymi stoi korupcyjna oferta lokalnego notabla (Bogdan Grzeszczak).

Tak w skrócie można zarysować dwa główne i splatające się wątki sztuki: granic uczciwości i trudnego partnerstwa w życiu małżeńskim oraz pokus chodzenia na skróty, które niesie ze sobą życie w niewydolnym, skorumpowanym państwie. Bo jeśli nie my ich, to oni nas (okradną, oszukają, przekupią, wydymają… etc.) zdają się sądzić bohaterowie dramatu. Trudno być zdrowym w chorym społeczeństwie, w którym wszyscy jesteśmy „tacy sami”. No, może jedni brudni i zepsuci już dokumentnie, a drudzy tylko przybrudzeni, ale także już na równi pochyłej.

Mimo wieloletniej dziennikarskiej przeszłości, w której nie raz przyszło mi grzebać w brudach otaczającej nas społecznej rzeczywistości (a może właśnie dlatego) ów nurt portretujący obrzydliwą stronę naszego życia publicznego z jego zakłamaniem, hipokryzją i plującym w twarz zwycięskim cwaniactwem, wydał mi się nadto publicystyczny w sensie, w jakim opis rzeczywistości serwują nam tabloidy. Nadto jednowymiarowy, by nie rzec populistyczny. Nie da się zaprzeczyć, że widownię skutecznie to rozśmieszało, tak jak śmieszy pokazywanie gęby w krzywym zwierciadle. Zwłaszcza tej doskonale znajomej z codziennej obserwacji.

O wiele ciekawsze (w tym przypadku to może kwestia wieku piszącego) są na tym tle bolesne zmagania o miłość, które toczą główni bohaterowie. Już rozdzieleni, już zaspokajający swoje seksualne potrzeby w nowych związkach z niekochanymi, ale także poszukującymi ciepła i bliskości partnerami, ale nadal bliscy sobie. Poranieni i nadal raniący siebie okrutnie, bo „z przeszłością i po przejściach”, mający wobec siebie ogrom pretensji, ale z narastającą świadomością, że emocjonalnie nadal są parą. Doświadczający paradoksu, że nawet złe doświadczenia potrafią zbliżać kochających się ludzi, co to żyć ze sobą nie umieją, ale bez siebie też nie mogą.

Wielowątkowe (może nawet nadmiernie) przedstawienie toczy się wartko, czasami aż prosiłoby się o wyrazistą zmianę rytmu, lekkie spowolnienie. Dowodzi też prawdy, że aktorzy dojrzewają jak wino, z wiekiem i doświadczeniem wnosząc na scenę subtelną, zniuansowaną delikatność i finezję cenioną przez koneserów.

Taką szlachetność miały dwa epizody, które oglądaliśmy. Pierwszy to wizyta w mieszkaniu głównych bohaterów Mamy Kasi (Małgorzata Urbańska), samotnej, nadal atrakcyjnej kobiety która nadal chce być pożądana, a która życiowe niepowodzenia topi w alkoholu. Drugi to pojawienie się Babci Młodego (Anita Poddębniak), symbolu ludowego cwaniactwa i sprytu, osoby doświadczonej, która wie, że nawet nieszczęście da się wykorzystać, by skubnąć coś dla siebie (w tym przypadku dla wnuka). Obie te scenki dowiodły, że aktorstwo jest sztuką. Także sztuką oszczędności i umiaru, w której gest bywa ważniejszy niż słowo.

Jak na premierę przystało na widowni widzieliśmy wielu przyjaciół legnickiego teatru. Najliczniejsza była reprezentacja radnych (Ewa Szymańska, Robert Kropiwnicki, Bogusława Słomczyńska, Zbigniew Dudek, Alicja Sokołowska), sztukę oglądała wiceprezydent miasta Dorota Purgal, a także przybysze ze świata (europoseł Piotr Borys, Krystyna Grell z chicagowskiego Muzeum Polskiego w Ameryce, polsko-kanadyjskie artystyczne małżeństwo Anna i Devin McCracen, szykujące nam kolejną premierę). Na widowni widzieliśmy także znanego krytyka teatralnego Łukasza Drewniaka, tym razem w roli selekcjonera i jurora 16. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, do którego „Pracapospolita…” została zgłoszona (pozostała czwórka obserwatorów obejrzy spektakl w najbliższy weekend).

- Ta premiera dowiodła renesansowych zdolności naszego zespołu teatralnego. Grają, reżyserują, piszą dramaty. Oczywiście, takie rzeczy się zdarzają, ale najczęściej ich efektem są monodramy lub niewielkie, kameralne przedstawienia. W tym jednak przypadku mieliśmy do czynienia z pełnowymiarowym i pełnoobsadowym spektaklem, w którym Kasia i Paweł zmuszeni byli dokonać rzeczy, wydawać by się mogło, niemożliwej. Musieli wyreżyserować także… samych siebie – zauważył na popremierowym spotkaniu z publicznością dyrektor legnickiego teatru Jacek Głomb.

Spektakl był grany, gdy Legnicę dopadła fala mrozu (-15 stopni), a piszący te słowa walczył z nadmiarem ciepłoty (+39 stopni). Co, jak się wydaje, nie pozostało bez wpływu na powyższą relację.

Grzegorz Żurawiński




Teatr Modrzejewskiej w Legnicy

Katarzyna Dworak i Paweł Wolak
PRACAPOSPOLITA, czyli tacy sami

reżyseria: Katarzyna Dworak i Paweł Wolak
scenografia: Bohdan Cieślak
kostiumy: Małgorzata Bulanda
muzyka: Gabriel Fleszar
realizacja świateł: Władysław Sajda
pomoc reżyserska: Bogdan Grzeszczak, Grzegorz Wojdon
konsultacja choreograficzna: Witold Jurewicz
premiera: 23 stycznia 2009

Grają:
Magda Biegańska, Bartosz Bulanda, Rafał Cieluch, Katarzyna Dworak, Gabriela Fabian, Gabriel Fleszar (gościnnie), Joanna Gonschorek, Bogdan Grzeszczak, Robert Gulaczyk, Zuza Motorniuk, Paweł Palcat, Justyna Pawlicka, Anita Poddębniak, Magda Skiba, Małgorzata Urbańska, Łukasz Węgrzynowski, Grzegorz Wojdon (gościnnie), Paweł Wolak; w epizodzie statystuje Jolanta Naczyńska.

najbliższe spektakle na dużej scenie w piątek, sobotę i niedzielę (29-31 stycznia) o godz. 19.00
także przed południem: we wtorek, środę i czwartek (26-28 stycznia) o godz. 11.00

bilet: 25 zł (ulgowy 15 zł)