Drukuj
- To świetny pomysł. Było fantastycznie! – tak o tygodniowym tournee po siedmiu małych miastach Dolnego Śląska i Wielkopolski mówi legnicka aktorka Anita Poddębniak. Podobnie wypowiadają się i inni aktorzy grający w „Szawle” Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba. W czwartek 3 grudnia, dzień po zakończeniu objazdu, spektakl pokazany został także na legnickiej Scenie na Piekarach.

Dolnośląskie Jawor, Złotoryja, Bolesławiec i Chojnów oraz wielkopolskie Gostyń, Krotoszyn i Jarocin były kolejnymi etapami artystycznej podróży z „Szawłem”. Codziennie spektakl, codziennie w innym miejscu, w innej improwizowanej przestrzeni, dla nowej i bardzo różnej publiczności (więcej o udziale legniczan w projekcie Teatr Polska oraz o samym spektaklu przeczytasz TUTAJ).

- Ten spektakl idealnie nadaje się na takie wyprawy. Jest łatwy do przeniesienia w niemal dowolne miejsce. Zwłaszcza jeśli się ma takich ludzi z techniki, jakich mamy w Legnicy. Zespół aktorski dojeżdżał każdorazowo w zbudowaną już scenerię przedstawienia – mówi aktor Paweł Wolak (Barnaba), który podczas tej teatralnej podróży przejął także obowiązki reżyserskie.

- Na dobrą sprawę moje poza aktorskie obowiązki sprowadzały się do każdorazowego ustawienia i szybkich prób prologu przedstawienia, który odbywa się poza zaimprowizowaną widownią i sceną. Z uwagi na zupełnie różne obiekty, w których graliśmy, za każdym razem nasza scenariuszowa droga do Damaszku wyglądała bowiem nieco inaczej. Z każdym spektaklem było nam jednak coraz łatwiej, bo szybko weszliśmy w rytm cowieczornych przedstawień.

- To była prawdziwa przyjemność grać codziennie w innym miejscu, w nowej przestrzeni. Te w Bolesławcu i Gostyniu były chyba najbardziej inspirujące. Ciągła zmiana miejsc powodowała, że odpadał element powtarzalności i nużącej rutyny. Fantastycznie reagowała publiczność, zwłaszcza w Gostyniu i Krotoszynie najsilniej to odczuwałem. Myślę, że sporo widzów na tej trasie było pierwszy raz w teatrze. To było dla nich coś nowego i –chyba – silnie to przeżywali – zauważa odtwórca tytułowej roli w przedstawieniu Przemysław Bluszcz (Szweł/Paweł). – Najtrudniej było mi w Jarocinie, bo na początku „siadł” mi głos. Jakoś się jednak rozgrzałem i potem było OK – dodaje.

- Na co dzień nie spotykam się z taką publicznością. Widzowie podczas tej podróży mieli w sobie jakąś nadzwyczajną wrażliwość i otwartość na teatr, bez zahamowań i bardzo spontanicznie reagowali na to, co się dzieje w spektaklu. W Krotoszynie jedna z kobiet tak przejęła się odgrywaną sytuację, że zaskoczyła moją sceniczną partnerkę Justynę Pawlicką (Persyda, grecka poganka). W pewnej chwili zaczęła ją spontanicznie bronić przed moimi scenariuszowymi zaczepkami wypowiadając kwestie niemal tożsame, z tymi które należały do aktorki! Jednego jestem pewien. Z wielką przyjemnością robiłbym to nadal. Ten objazdowy pomysł ma sens – uważa Janusz Chabior (rzymski legionista Rufus).

- Takiego kontaktu z publicznością dawno nie widziałam i nie odczuwałam. Sprawiało mi to przyjemność. Świetny pomysł! – dodawała Anita Poddębniak (Rebeka, kobieta z Damaszku).

- Bardzo szybko wszystko zlało się w jakiś jeden ciąg zdarzeń. Tylko GPS w samochodzie podpowiadał mi, gdzie tak naprawdę jestem i w jakim mieście gramy. Było trochę jak podczas naszej niedawnej podróży po Syberii – śmieje się Katarzyna Dworak (Druzylla, córka Rebeki, zakochana i odrzucona dla idei przez tytułowego bohatera). – No, nie! Klimatów syberyjskich podróży nic nie przebije… – zauważa jednak Paweł Wolak.

- Wszystko to razem ma głębszy sens, niż się wydaje. Telewizora czy multipleksu, filmu z jego rozmachem wspomaganym efektami specjalnymi, teatr nie przebije. Nam pozostaje wrócić do początku, do grania wśród widzów i na wyciągnięcie ich ręki, do prowokowania ich do reakcji i silnych przeżyć. Taki jest właśnie nasz „Szaweł”, taka była ta podróż – podsumowuje swoje refleksje Janusz Chabior.

Czwartkowy spektakl na Scenie na Piekarach był pozaprogramowym prezentem dla legnickiej publiczności, która „Szawła” oglądała ostatnio równo przed rokiem. Ponownie na parkingu przed byłym pawilonem handlowym na blokowisku zapłonęło ognisko - miejsce prologu i epilogu granego już od ponad pięciu lat przedstawienia. Mimo opadającej mgły i pierwszego ataku zimy, na widowni był komplet…

Grzegorz Żurawiński