Drukuj
Nowa Ruda, małe miasteczko leżące 5 km od granicy czeskiej, przeżywało w środę drugi dzień oblężenia. Liczba mieszkańców - 27 tys. - powiększona została o 200 dwudniowych rezydentów. A wszystko za sprawą Jacka Głomba, reżysera filmu "Operacja Dunaj", groteski traktującej o udziale Polaków w inwazji na Czechosłowację w 1968 roku, który postanowił, że tutaj będzie uroczysta premiera filmu oraz debata polskich i czeskich znawców tematu – pisze Magda Podsiadły.

Pamięć przejazdu czołgów przez miasto do granicy w Tłumaczowie w sierpniu 1968 roku odżyła w najstarszych noworudniczanach. W środowej debacie w Miejskim Ośrodku Kultury udział wzięli dawni opozycjoniści oraz historycy. Główną linią dyskusji było pytanie o znaczenie udziału Polaków w najeździe wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację.
 
- To nie był symboliczny udział, bo wojsko polskie przyjechało w liczbie 35 tys. ludzi - mówił Andrzej Jagodziński, tłumacz, były korespondent "Gazety" w Pradze, potem szef Instytutu Polskiego w stolicy Czech.

Petr Blazek, czeski historyk, przypomniał, że Władysław Gomułka był najzajadlejszym zwolennikiem interwencji. Przypomniał tragiczny epizod z udziałem polskich żołnierzy, którzy zastrzelili dwie osoby w Jiczynie.

Seweryn Blumsztajn, dysydent marca 1968 w Polsce, działacz KOR, mówił o poczuciu wstydu i winy Polaków.

Jiri Dienstbier, czeski senator, sygnatariusz Karty 77, po 1989 roku minister spraw zagranicznych, usiłował poprawić humor polskim przyjaciołom, twierdząc, że to była okupacja sowiecka, a Polacy zmuszeni byli do najazdu z przyczyn politycznych - przynależności do Układu Warszawskiego. Tam, gdzie byli Polacy, podczas najazdu sytuacja była najspokojniejsza. - To, co wtedy dokonało się najistotniejszego w Czechosłowacji - mówił - to definitywny upadek komunistycznych struktur.

(Magda Podsiadły, „Polsko-czeskie spotkanie na granicy”, Gazeta Wyborcza Wrocław, 6.08.2009)