Drukuj
Nasz region może kandydować do miana filmowego zagłębia Polski. Filmowcy zaczęli na nowo odkrywać Dolny Śląsk. Zachwycili się zaniedbanym Wałbrzychem, historyczną Legnicą czy wioskami i terenami wokół Wrocławia – pisze Robert Migdał.

Nie wierzą Państwo? Oto suche fakty. W powojennych latach prosperity, w których we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych kręcono kinowy przebój za przebojem ("Popiół i diament" Andrzeja Wajdy czy "Pamiętnik znaleziony w Saragossie" Wojciecha Hasa - a to tylko kropla w morzu wielkich produkcji) coraz więcej filmowców zjeżdżało do nas, żeby zrobić swój film.

Na ulicach stolicy Dolnego Śląska rozgrywały się mrożące krew w żyłach sceny akcji "Stawki większej niż życie" (w reżyserii Janusza Morgensterna i Andrzeja Konica) z dzielnym kapitanem Hansem Klossem paradującym w niemieckim mundurze po Wrocławiu udającym Berlin, powstawały zjawiskowe dekoracje (jak ta wybudowana na Krzykach, która udawała Krakowskie Przedmieście w "Lalce" Wojciecha Hasa).

Ale filmowcy nie zachwycali się samym Wrocławiem (na szczęście). Równie chętnie kręcili w terenie: powstawały przecież i "Czterej pancerni i pies" w reżyserii Konrada Nałęckiego czy kultowi już "Sami swoi" Sylwestra Chęcińskiego (do dzisiaj dzięki temu jednemu filmowi kręci się festiwalowe szaleństwo w Lubomierzu, gdzie powstała spora część trylogii o Kargulu i Pawlaku).

Po filmowych sukcesach lat 50. i 60. o Dolnym Śląsku powoli zapominano. Swój blask i filmową sławę zaczął odzyskiwać, gdy w Bielanach Wrocławskich powstała firma producencka ATM, kręcąca film za filmem, w którym Wrocław występował w roli głównej: "Świat według Kiepskich", "Fala zbrodni" czy "Pierwsza miłość" (wszystkie w reżyserii Okiła Khamidova).

Filmowcy zaczęli na nowo odkrywać nasz region. Zachwycili się zaniedbanym Wałbrzychem ("Sztuczki" Andrzeja Jakimowskiego, "Komornik" Feliksa Falka), historyczną Legnicą ("Mała Moskwa" Waldemara Krzystka) czy wioskami i terenami wokół Wrocławia ("Historia kina w Popielawach" Jana Jakuba Kolskiego).

Ktoś nadal ma wątpliwości? Zachęcam do prześledzenia filmowej mapy naszego regionu, a kinomaniakom polecam quiz filmowy z Dolnym Śląskiem w roli głównej w sobotnim wydaniu "Polski-Gazety Wrocławskiej".

(Robert Migdał, „Mocno nakręceni na Dolnym Śląsku”, Polska Gazeta Wrocławska, 23.05.2009)



Od redaktora serwisu:


Nie wdając się w polemikę z autorem tekstu warto zaznaczyć, że nie tylko plenery wiążą Dolny Śląsk z filmem, zresztą - nie tylko z polskim. Stanisław Różewicz, Sylwester Chęciński, Jan Jakub Kolski, Wiesław Saniewski, Waldemar Krzystek, Przemysław Wojcieszek to dolnośląskie nazwiska z ustaloną filmową marką. Wkrótce do tej listy dołączy debiutant w tej roli Jacek Głomb.

Mimo kryzysu jaki dotknął wrocławską Wytwórnię Filmów Fabularnych region ani na moment nie stracił swojej filmowej atrakcyjności, a listę zrealizowanych w jego plenerach filmów (także w nie wymienionych w tekście, a wyjątkowo licznych pałacach, zamkach, fortach oraz uroczych plenerach kotliny jeleniogórskiej i kłodzkiej) liczyć można na dziesiątki.

„Przebacz” Marka Stachurskiego, „Afonia i pszczoły” Jana Jakuba Kolskiego, „Tajemnica twierdzy szyfrów” Bogusława Wołoszańskiego, „Kobieta w Berlinie” Maxa Färberböcka, „Wilki” Friedemanna Fromma, „Taras Bulba” Vladimira Bortko, „Moje życie” Drora Zahaviego, „Operacja Dunaj” Jacka Głomba – to tylko kilka świeżych przykładów z zawodnej pamięci.

Grzegorz Żurawiński