Drukuj
- Jechałam pociągiem z Wrocławia i już nie mogłam się doczekać widoku wież legnickich kościołów - przyznała Anda Rottenberg, krytyk sztuki, była dyrektorka warszawskiej Zachęty, a od niedawna także pisarka, podczas spotkania w teatralnej Caffe Modjeska. Chętni do spotkania z autorką książkowych wspomnień zatytułowanych „Proszę bardzo” w nadkomplecie wypełnili kawiarnię. Pisze Tomasz Woźniak.

Do Legnicy przyjechała ze swoją wspomnieniową książką "Proszę bardzo". Sporo miejsca poświęca w niej przeżyciom w Legnicy. W naszym mieście się wychowała, tu kończyła podstawówkę i tu chodziła do liceum. Choć przyznaje, że był okres po tragicznej śmierci matki, gdy nie chciała wracać do Legnicy, dziś przyjeżdża tu z przyjemnością.

O książce wspomnieniowej myślała od dawna. Początkowo wyobrażała sobie, że spisze wszystkie opowieści mamy. Fascynowały ją w dzieciństwie, ale nie zdążyła ich odtworzyć razem z rodzicielką. Postanowiła więc napisać o swoich rodzicach. Bez lukrowania, pomijania drażliwych spraw pokazała ludzi z krwi i kości, ze wszystkimi ich wadami, jakie pamiętała.

- Misza szyła mi płaszcze i byłam najlepiej ubraną legniczanką - wspomina mamę Andy Rottenberg Irena Daszkiewicz, była dyrektorka Legnickiego Centrum Kultury. - Suknię ślubną także miała od Miszy i jej męża (pomyłka autora, Misza to ojciec Andy Rottenberg, faktycznie był krawcem, matka miała na imię Luda – przyp. red. serwisu).

Spotkanie z czytelnikami w kawiarni Caffe Modjeska zmieniło się w sentymentalno-wspomnieniowy dialog z legniczanami, którzy pamiętali tamte czasy, z byłymi sąsiadami z ul. Orzeszkowej 15 i byłymi nauczycielami Andy Rottenberg. Wspólne rozmowy przerywała co jakiś czas aktorka Katarzyna Dworak-Wolak czytaniem fragmentów książki.

- Czesław Kowalak był jedynym nauczycielem, który nie był oprawcą - wspomina Anda Rottenberg. - Szkoda, że nie był naszym wychowawcą. Takich jasnych akcentów jak nauczyciel historii jest w książce mało. Anda Rottenberg zrezygnowała bowiem z opisu wspinania się po szczeblach kariery, skupiła na tym co zapamiętała.

- Z dzieciństwa najwyraźniej wspominamy traumatyczne przeżycia - tłumaczy Rottenberg.

Jej rówieśnicy, którzy przyszli na spotkanie z autorką przypomnieli jej też inne wydarzenia z jej pobytu w Legnicy. Jeden z mieszkańców dziękował jej, że pracując w sklepie nie sprzedawała mu wina, gdy miał naście lat. - Starsza ekspedientka dawała alkohol, a pani, niewiele lat starsza (powinno być młodsza, AR pracowała w sklepie jako nastolatka – przyp. red. serwisu), odmawiała - przyznaje legniczanin.

Przyznaje, że właśnie w Legnicy odkryła swoją narodową tożsamość. Rodzice pochodzą z Kałdamakszy (ojciec AR pochodził z Nowego Sącza, matka z Leningradu, Kałdamaksza była miejscem syberyjskiego zesłania obojga – przyp. red. serwisu) a ojciec przed urodzeniem Andy przeżył zesłanie do łagrów. W domu rozmawiali z sobą po rosyjsku i po polsku.

- W szkole powszechnej nie bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć na pytanie, jaki jest mój język ojczysty, rosyjski czy polski - przyznaje autorka. - W liceum odkryłam, że jestem Polką.

Spotkanie z Andą Rottenberg zorganizował Teatr Modrzejewskiej.

(Tomasz Woźniak, „Legnicę zapamiętałam doskonale, nie tylko z dobrej strony”, Panorama Legnicka, 28.04.2009)