Drukuj
Nie wiem, na ile reżyser i adaptator Paweł Kamza czerpał z opowiadań Janusza Andermana. Mam jednak nieodparte wrażenie, że była to jedynie inspiracja sposobem i językiem opisu świata, nie zaś konkretnymi postaciami, zdarzeniami, anegdotami. Premierowe „Fotografie” wystawione na legnickiej Scenie na Piekarach to bardzo dobry i świetnie zagrany spektakl.

Podobnie jak pisarz w swoich „Fotografiach”  Kamza ułożył opowieść z sytuacji banalnie powszednich, mało dramatycznych, zwyczajnych, czasami absurdalnych. Ale jednak własną. Tragikomiczną.

Cechą fotografii jest, że przechowuje w zatrzymanym kadrze ludzi, zapisuje wydarzenia, sytuacje. Fotografowani staramy się wyglądać lepiej niż w rzeczywistości, co osiągamy pozując, zakładając strój, maskę lub strojąc minę. Czasami jednak zapominamy się lub jesteśmy fotografowani z ukrycia. Wtedy kadr staje się prawdziwy. Czasami w tej zapisanej prawdzie boleśnie okrutny dla nas samych. Albo kompromitująco śmieszny.

I takie są „Fotografie” Pawła Kamzy, takie przedstawione sytuacje i bohaterowie. Każdy ma tu coś do ukrycia, każdy jest trochę pozerem. Bywa prymitywnie żałosny, ale i wzruszający zarazem. Śmieszny w swojej bezradności wobec życia i marzeń, ale i tragiczny, gdy ujawnia tajemnicę i ciążącą mu traumę. Na prawdę składa się bowiem codzienne życie. A to jest rozsypane jak puzzle, które potem staramy się złożyć w całość z drobiazgów, przypadków, działań i zaniechań. Albo jak odnaleziona na struchu skrzynia lub album z fotografiami.

Bohaterki legnickiej opowieści scenicznej ruszają w podróż pociągiem. To jedna z tych wyjątkowych sytuacji życiowych, w której obce sobie osoby zaczynają ze sobą rozmawiać. Czasami mówią prawdę, czasami zmyślają, by ją ukryć, albo przynajmniej lepiej wypaść w cudzych oczach. Konduktorkę porzucił kochanek, dziennikarkę wylali z roboty, plastyczka marzy o lepszym życiu w Paryżu, nawiedzona jasnowidzka za wszelką cenę szuka kandydata na męża. Do tego bokserka z woli ojca, co pewnie myślał o synu, asystentka wojewody z nieślubnym dzieckiem i po dwóch aborcjach, wagonowa bufetowa i córka zmarłego wojewody z minionej epoki. Galeria postaci banalnie zwyczajnych, ale obciążonych przeszłością. Takich, co jeśli marzą, to jednocześnie wstydzą się swoich marzeń.

Rozliczne, czasami absurdalnie śmieszne kłopoty, na które napotyka pociąg (wiadomo, bo to tłumaczone na kilka sposobów PKP, choć i solidna DB czyli kolej niemiecka zaliczy tu wpadkę) sprawiają, że bliżej poznajemy bohaterki, z których kolejno spadają maski kłamstw i pozorów. Świetny pomysł, by w skromnej scenografii zaprezentować  teatr absurdu życia i rzeczywistości, silnie osadzony w realiach polskiej prowincji. Z jej nabytymi rytuałami, obyczajami, kompleksami, fobiami i mentalnością.

Spektakl grany jest brawurowo, zarówno przez aktorki, jak i aktorów. Trudno kogoś wyróżnić. Nawet męskie postaci przedstawienia (w założeniu epizodyczne) wnoszą do przedstawienia potężną dozę dynamiki i humoru. Nic dziwnego, że premierowa publiczność reagowała bardzo żywiołowo: chichocząc, głośno się śmiejąc, a nawet bijąc brawa po kilku scenach (to rzadkie). Przedstawienie jest świetnie skomponowane i bardzo dynamiczne. Jednak czasami śmiech zamiera nam głupkowato na ustach, gdy gwałtowny zwrot akcji i nastroju czyni sytuację mało śmieszną, a czasami tragiczną. Gdy nagle ludzka komedia zamienia się w dramat.

Patrząc na wykonawców spektaklu odnosiło się wrażenie, że ich samych bawi i wzrusza zaprezentowana opowieść, że silnie utożsamili się z granymi postaciami, by nadać im zarówno wiarygodność, jak i duszę. Skutecznie. Było śmiesznie i gorzko, lirycznie i komicznie, karykaturalnie i tragicznie. Jak w życiu. Lubię takie przedstawienia. Aplauz, który zakończył premierę był tyleż zasłużony, co w pocie wypracowany. Świetny spektakl, polecam.

Grzegorz Żurawiński


powiedzieli po premierze:


Jacek Głomb, dyrektor legnickiego teatru: - Do „Fotografii” przymierzaliśmy się kilka lat. Wreszcie zaproponowałem realizację Pawłowi Kamzie, z którym współpracujemy od 16 lat. Po tym co zobaczyłem myślę, że to będzie jeden z najważniejszych jego spektakli zrealizowanych w Legnicy.

Paweł Kamza, reżyser: - Bardzo się cieszę, że podjąłem się tej pracy. Byłem długo namawiany, a to reżyserowi nieczęsto się zdarza. Z reguły to on musi przekonywać dyrektora teatru do swoich pomysłów. Inspirowana „Fotografiami” Janusza Andermana opowieść, którą napisałem, bardzo się zmieniła w trakcie prób. Na ostateczny kształt przedstawienia ogromny wpływ mieli aktorzy, a zwłaszcza aktorki.

Janusz Anderman, pisarz: - W Legnicy jestem pierwszy raz, co nie oznacza, że nie znam teatru Jacka Głomba. Kilka legnickich sztuk widziałem bowiem podczas wyjazdowych przedstawień w Warszawie. Po tym, co zobaczyłem teraz gratuluję wszystkim i… sobie!

Bogdan Koca
, reżyser, kandydat na dyrektora Teatru Jeleniogórskiego (wygrał konkurs): - Legnica ma świetny zespół aktorski, który – tak jak zawsze – bardzo mi się podobał. Także w tym spektaklu. O samej sztuce muszę jeszcze pomyśleć, na gorąco nie chcę jej oceniać.

Mariusz Urbanek, publicysta Gazety Wyborczej: - Podziwiam Kamzę, że poradził sobie z tak nieteatralnym tekstem jak „Fotografie” Andermana. Gratuluję aktorom, bo było w przedstawieniu parę wręcz koncertowych scenek. A PKP mogłyby się obejrzeć w tym legnickim lustrze. Może wyszłoby to tej firmie na zdrowie (śmiech).

Raisa Slep
, rusycystka: - Spędziłam bardzo miły wieczór w teatrze. Z prawdziwą przyjemnością patrzyłam na legnickie aktorki, które zademonstrowały nie tylko urodę, ale i wielki talent.

Ryszard Kępa
, lekarz i radny: - Dawno nie widziałem tak dobrego, a do tego tak dobrze zagranego spektaklu. Gratulacje, bo bawiłem się świetnie.

Zbigniew Dudek, emerytowany nauczyciel i radny: - To może być legnicki przebój tego sezonu. Bardzo mi się podobało, że sztukę zagrano dowcipnie, lekko, bez zadęcia.

Dorota Purgal, wiceprezydent Legnicy i Krystyna Barcik, dyrektor legnickiego szpitala (razem): - Brawo dla dziewczyn! To one były gwiazdami tego przedstawienia. Były świetne. Obu nam się bardzo podobało.

Krystyna Zajko-Minkiewicz, polonistka: - W spektaklu zostaliśmy świetnie, z dystansem i humorem sportretowani jako społeczeństwo. Pewnie tacy jesteśmy, takie są nasze wady i śmiesznostki, ale i nasze zalety. Przedstawienie jest barwne, żywe i rewelacyjnie zagrane. Jak zwykle nie podobały mi się wulgaryzmy, teraz mam problem, czy przyjść na spektakl z młodzieżą. Czy dziewczyna grająca bokserkę nie mogła zdzielić po łbie przeklinającego młodzieńca w kapturze? Byłoby parę przekleństw mniej.


Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
Scena na Piekarach
FOTOGRAFIE
według Janusza Andermana

adaptacja i reżyseria: Paweł Kamza
scenografia: Izabela Kolka
ruch sceniczny: Anna Piotrowska
muzyka: Paweł Moszumański
premiera: 29 marca 2009 r.

OBSADA:
„bufetowa”, córka wojewody – Zuza Motorniuk; kuracjuszka, jasnowidz – Małgorzata Urbańska; konduktorka bez Mietka – Magda Biegańska; asystentka wojewody, z synem na telefonie  - Ewa Galusińska , paryżanka z Kielc, malarka – Gabriela Fabian, bokserka, poetka mimo woli  – Katarzyna Dworak; reporterka radiowa, zredukowana – Justyna Pawlicka; śpiewak z Łomży 1 /Tubylec/ Prokurator 2 / Głaz, pracownik zakładu pogrzebowego – Łukasz Węgrzynowski; śpiewak z Łomży 2 /Poseł/ Prokurator 1/ Kwiatek, pracownik zakładu pogrzebowego – Dariusz Majchrzak.