Drukuj
Wielomiesięczna kontrola teatralnych finansów, prezydencki donos do prokuratury, śledztwo i jego umorzenie owocowały licznymi medialnymi publikacjami. To zrozumiałe. Mniej, że nadal – mimo upływu miesięcy – dziennikarze bezkrytycznie powtarzają w nich zarzuty nie mające pokrycia ani w faktach, ani nawet w pokontrolnych dokumentach. Skłoniło to szefa legnickiego teatru do wysłania listu do redaktora Panoramy Legnickiej. To list otwarty, adresowany do całego legnickiego środowiska dziennikarzy.



Szanowny Panie Redaktorze;

wywołana doniesieniem prezydenta Legnicy do prokuratury sprawa „przestępczych” nieprawidłowości w finansach Teatru Modrzejewskiej przyniosła bogaty plon publicystyczny. W przeróżnych medialnych doniesieniach byłem nawet oskarżony, parokrotnie podejrzany, mimo że ani przez chwilę prokurator nie prowadził śledztwa przeciwko komukolwiek, nikomu też nie postawił choć jednego zarzutu, by ostatecznie umorzyć postępowanie. Co innego jednak czytałem i wysłuchiwałem wedle koszmarnej reguły: nieważne czy ukradł, czy go okradli, ale ewidentnie był zamieszany!

Co publikacja zmieniały się przykłady rzekomych nieprawidłowości w finansach legnickiego teatru. Jednodniowe sensacje równie szybko znikały, jak pojawiały się kolejne. Wszystko zależało od tego, jaki fragment pokontrolnych dokumentów cytował publicysta i jaką nadawał mu interpretację - rzadko kiedy samodzielnie, częściej z urzędniczej podpowiedzi i inspiracji. Wiadomo, kto chce psa uderzyć, kij zawsze znajdzie.

Wydawało się, że prokuratorskie umorzenie śledztwa będzie zimnym prysznicem dla publicystów i skłoni ich do ostrożności w przytaczaniu coraz to nowych przykładów naszych finansowych „przekrętów”. Zwłaszcza, że nawet adepci dziennikarstwa powinni już wiedzieć, że kontrola teatralnych finansów nadal nie jest formalnie zakończona. Może warto zatem poczekać na jej ostateczne ustalenia?

Zapewniam, że warto na nie poczekać tym bardziej, że materia księgowości i rachunkowości wymaga równie ścisłej wiedzy, jak fizyka kwantowa, a ta – jak mi wiadomo – nie jest dziedziną, w której znani mi dziennikarze są specjalistami. Rozsądek nakazuje, by zachować ostrożność. Chodzi bowiem o to, by nie wdepnąć i bezpodstawnie nie dziwić się, jak w przykładzie poniżej:

„We wnioskach (pokontrolnych – przypis mój) znalazły się pytania, których (o dziwo!) do prokuratury nie skierowano – jak np. podanie 10 razy wyższych kosztów tournee po USA, niż wynikało z zapisów na koncie” – napisał ostatnio Tomasz Woźniak w tekście „Legnicki konflikt na pożegnanie”(„Panorama Legnicka”, 30.12.2008).

Stawiam dolary przeciw orzechom, że nikt nie zrozumie, o co w tym fragmencie chodzi. Poza jedną „oczywistą oczywistością”, że teatr zawyżył dziesięciokrotnie jakieś koszty, zapewne by skręcić kasę. Publicystyczne „o dziwo!” ma wzmocnić wymowę całości i wykazać dziennikarską czujność, której – najwyraźniej – pozbawiony był zarówno prezydent, jako autor prokuratorskiego doniesienia, jak i sam prokurator. Problem w tym, że takiego zarzutu nie sformułowali nawet kontrolerzy, na których ustalenia powołał się dziennikarz!

Sprawa jest bowiem banalna i sprowadza się do absurdalnej żonglerki dowolnie wybranymi liczbami. Proszę o wybaczenie, ale je przytoczę. Kontrolerom nie podoba się, że całkowity koszt wyjazdu do USA (269 tys. zł) zaksięgowany został w dwóch pozycjach: kosztów ogólnych tournee (242 tys. zł) i osobno w aktorskich wynagrodzeniach za występy w Ameryce (27 tys. zł). Zarzut dotyczy więc sposobu księgowania.

Skąd zatem dziennikarska sugestia o dziesięciokrotnym zawyżeniu kosztów? Diabli wiedzą. Domyślam, się jedynie, że autor porównał koszt honorariów z tym całkowitym, który – faktycznie – był dziesięć razy większy. Dalibóg nie wiem, po co to zrobił i co chciał w ten sposób pokazać. Gdzie tu afera? Gdzie fałsz? Gdzie przestępstwo?

Doprawdy, warto pamiętać, że jeśli do połówki kurczaka, porcji antrykotu dodamy cztery marchewki, dwie pietruszki, seler, pora, cebulę i trzy litry wody oraz łyżkę soli, pięć ziaren ziela angielskiego i cztery liście laurowe to z takiego dodawania wyjdzie rosół, a nie liczba 23 i pół. Pamiętajmy także, by całość przyprawiać ostrożnie. Choćby po to, by tak przyrządzonego (dziennikarskiego) dania nie spieprzyć.

Z noworocznymi pozdrowieniami
Jacek Głomb
dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy

Legnica, 2 stycznia 2009 r.