Drukuj
"Wolą polityczną prezydenta Krzakowskiego i jego dworu jest wyrzucenie Głomba z teatru", uważa dyrektor Teatru im. Modrzejewskiej. Takie słowa padły wczoraj na konferencji prasowej a odnoszą się do złożenia przez władze miasta zawiadomienia do prokuratury o naruszenie przez szefa teatru ustawy o rachunkowości – pisze Tomasz Jóźwiak.

Przypomnijmy. Od kwietnia w legnickim teatrze była prowadzona kontrola finansowa przez urzędników Urzędu Marszałkowskiego we Wrocławiu i Urzędu Miasta w Legnicy. Po jej zakończeniu prezydent Legnicy, Tadeusz Krzakowski złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przez dyrektora teatru, Jacka Głomba przestępstwa finansowego.

- Zawiadomienie dotyczy zarzutów niegospodarności, to znaczy niewłaściwego gospodarowania finansami publicznymi i nieprzestrzegania ustaw, m.in. ustawy o rachunkowości – relacjonował kilkanaście dni temu Arkadiusz Rodak, rzecznik prezydenta Legnicy.

Dyrektor teatru Modrzejewskiej był zaskoczony doniesieniem prezydenta do prokuratury. Zarzuty, których – jak twierdzi – oficjalnie dotąd nie poznał, a zna je jedynie z mediów - go zwyczajnie śmieszą, a całą sprawę uważa za brudną i tanią rozgrywkę polityczną. Za skandal uznał dyrektor, że do tej pory nie otrzymał protokołu pokontrolnego.

- Wolą polityczną prezydenta Krzakowskiego i jego dworu jest wyrzucenie Głomba z teatru. Prezydent rozmawia z nami albo za pośrednictwem komornika albo prokuratora. Uderza w wizerunek teatru, który jest wizytówką miasta. Tym samym prezydent działa wbrew interesom miasta. To element prywatnej walki Tadeusza Krzakowskiego z Jackiem Głombem. Bo doniesienie do prokuratury nie ma nic wspólnego z prawdą. Nie mam czasu toczyć prywatne spory i dziwię się, że prezydent, który kieruje tak dużym miastem, jak Legnica znajduje czas na prowadzenie politycznych wojenek. Jestem spokojny o werdykt prokuratury w tej sprawie. Odpowiem prokuraturze na wszelkie pytania – mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej dyrektor Teatru Modrzejewskiej, Jacek Głomb.

Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski jest zaskoczony zarzutami dyrektora Głomba o nie przekazaniu protokołu pokontrolnego.

- 25 lipca protokół został przekazany panu dyrektorowi. 28 lipca dyrektor Teatru Modrzejewskiej odesłał go do urzędu. Miał czas się z nim zapoznać. Urząd przekazał dokument teatrowi po raz drugi 29 lipca. Dyrektor zwrócił go jeszcze tego samego dnia. Twierdząc, że nie miał szansy poznać protokołu, pan Głomb nie mówi prawdy. Co do zarzutów – nie można stawiać się ponad prawem, zasłaniając się artystycznymi sukcesami, których przecież nikt nie kwestionuje. Sprawą zajmuje się obecnie prokuratura. Uważam wszelkie dalsze komentarze wywołanego przez dyrektora zamieszania i spektaklu medialnego, które służą odwróceniu uwagi od istoty problemu, za zbędne – odpowiada prezydent Legnicy, Tadeusz Krzakowski.

(Tomasz Jóźwiak, “C.d. zgrzytu na linii prezydent – dyrektor”, www.legnica24.net, 9.09.2008)


Od redaktora serwisu:

Formalnie wszystko w tej relacji jest OK. Gada dyrektor teatru Głomb, co chce, i tak samo jego oponent i pracodawca prezydent Krzakowski. Najwyraźniej jestem jednak dziennikarzem starej daty. Osobiście przepytałbym Głomba co znaczy, że nie zapoznał się z wynikiem kontroli miejskich urzędników “oficjalnie”. To znaczy, że nieoficjalnie - jak najbardziej?

Tekst aż prowokuje następne pytania, np. o powody odesłania przez Głomba nadesłanego mu protokołu z prezydenckiej kontroli. Bezsporną rzeczą jest, że tak było. I co? Nic. Najwyraźniej nie jest interesującą odpowiedź na to pytanie. Nie jest?

Nie mam wyboru. Odpowiem, bo znam wyjaśnienie tej zagadki. Otóż, dyrektor teatru uważa - sprawą oceny jest, słusznie czy nie – że rozpoczęte w kwietniu (!) działania kontrolne podjęli na podstawie umowy WSPÓLNIE marszałek województwa i prezydent miasta. I taki właśnie, czyli wspólny, powinien być pokontrolny protokół. Odmówił zatem przyjęcia dokumentu stworzonego WYŁ¡CZNIE przez jeden, miejski, zespół kontrolny.

Bezsporne jest także, że oficjalnie prezydent z marszałkiem kontroli nie zakończyli. Formalnie ma stać się to dopiero 10 lub 11 września. Tak samo nie budzi wątpliwości, że obaj zleceniodawcy kontroli wyciągają z niej skrajnie odmienne wnioski. Czyli mamy do czynienia z polityką w jej najczystszej postaci, która – żadna to nowina - przesłania meritum sprawy. Przesłania, ale nie dla tych dociekliwych.

I jeszcze jedno. Gdy dowiedziałem się na czym polega wspólna marszałkowsko-prezydencka kontrola finansów teatru o mało nie umarłem ze śmiechu. Oto, w ramach podziału obowiązków, marszałkowscy badali finanse za 2006, zaś prezydenccy za 2007 rok! Ten urzędniczy babol sprawił, że TE SAME reguły rachunkowe, które marszałkowscy uznają za prawidłowe, prezydenccy uznają za przestępcze. Współczuję prokuratorowi...

Takie właśnie są konsekwencje faktu, że apolityczny korpus urzędniczy nadal jest niespełnionym marzeniem wolnej Rzeczpospolitej, obojętnie czy nazwą ją III czy IV. Nie ustawy, nie prawo, nie urzędniczy etos, a polityczna wola pracodawcy decyduje, co jest prawdą, a co przydatnym łgarstwem. Smutne, bo przerażające.

Grzegorz Żurawiński