Drukuj
- Psy szczekają, a karawana jedzie dalej. Nie mam czasu na prywatne spory za publiczne pieniądze, nie pójdę na wymianę ciosów z prezydentem. Czekam ze spokojem na wyniki kontroli i efekty pracy prokuratora. Wszystkim udostępnimy wszelkie dokumenty, udzielimy wyjaśnień, bo nic złego w teatrze się nie stało – skomentował sytuację spowodowaną prezydenckim doniesieniem do prokuratury dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy Jacek Głomb.

Przerwę z zdjęciach na planie filmu “Operacja Dunaj” jego reżyser Jacek Głomb wykorzystał na spotkanie z dziennikarzami, którym przedstawił własną ocenę ostatnich (ale nie pierwszych) nieprzyjaznych działań prezydenta Legnicy wobec siebie i kierowanej przez niego placówki.

- Prezydent, który nie czekał nawet na ostateczne wyniki kontroli prowadzonej wspólnie przez kontrolerów urzędu miasta i urzędu marszałkowskiego, nie dał nam szans na wniesienie uwag i wyjaśnień do efektów pracy kontrolerów, a wybrał metodę prokuratorskiego donosu uderzył nie tylko we mnie i w moją zastępczynię, ale przede wszystkim w teatr i jego publiczny wizerunek, na który pracowaliśmy przez ostatnie kilkanaście lat. Jeden taki nieprzyjazny ruch niszczy wiele lat ciężkiej pracy, ale przede wszystkim szkodzi miastu, bo teatr jest jego artystyczną i kulturalną wizytówką – mówił Głomb.

Prezydenckie doniesienie do prokuratury wpłynęło 19 sierpnia. Tymczasem dopiero 10 lub 11 września planowane jest podpisanie protokołu pokontrolnego ze wspólnej kontroli prowadzonej od kwietnia br. (!) przez urzędników prezydenta i marszałka. Nadal jednak nie wiadomo kiedy taki wspólny protokół pokontrolny trafi do legnickiego teatru.

- Nie będzie niczym nadzwyczajnym, jeśli nawet kontrola wykaże pewne nasze uchybienia, które wymagają korekty. Po to są kontrole, których w teatrze przeżyłem już kilkadziesiąt. Błędy to jednak nie przestępstwo. Mogliśmy się pomylić, ale mogli się pomylić także kontrolerzy. Nam jednak nie dano szans, by rzecz wyjaśnić. Z prasowych doniesień wiem jednak, że niektóre zarzuty są wręcz absurdalne. To fakt, że prezydent jest moim przełożonym, ale to ja jestem dyrektorem samodzielnej instytucji artystycznej, a nie zakładu budżetowego. I to ja mam pełne uprawnienia do zawierania umów cywilno-prawnych z twórcami i artystami. Co się zmieniło, że coś, co było prawidłowe w roku 2006, nagle stało się podejrzane w roku 2007? Zmieniła się wola polityczna pana prezydenta i jego dworu i za osobisty cel przyjęto, by wyrzucić Jacka Głomba z Legnicy. I tylko tyle... – komentował dyrektor teatru.

Jacek Głomb zapewnił także dziennikarzy, że nie będzie dążył do eskalacji konfliktu. Tym bardziej, że sam do 20 września przebywa na planie swojego fabularnego debiutu reżyserskiego, zaś kierowany przez niego teatr właśnie rozpoczyna kolejny sezon artystyczny.

- Mimo nieprzyjemnej sytuacji, w którą wpędził nas prezydent postaramy się, by nic nie zakłóciło naszej pracy i planów artystycznych. Poczekamy na prokuratorskie ustalenia. Jeśli jednak okaże się, że zostaliśmy tym doniesieniem bezpodstawnie pomówieni, to rozważymy kroki prawne przeciwko prezydentowi, bo składanie fałszywych oskarżeń, które szkodzą naszej firmie, samo w sobie jest przestępstwem – dodał Jacek Głomb.

Ku zaskoczeniu organizatorów konferencji prasowej temat, który przewinął się we wszystkich lokalnych mediach, nie skłonił dziennikarzy do zadania nawet jednego pytania adresowanego do dyrektora teatru. Autor najcięższych pomówień pod jego adresem, miejscowy korespondent Polskiego Radia Wrocław, nie znalazł nawet czasu, by uczestniczyć w konferencji.

Grzegorz Żurawiński