Drukuj
Dyrektor legnickiego Teatru im. Modrzejewskiej nie wie dziś, jak rozliczyć się z pracownikami, energetyką, operatorami telefonicznymi. Przedwczoraj po południu prawie wszystkie konta teatru zajął bowiem komornik. Można wypłacać jedynie pensje pracownikom etatowym. O konflikcie teatr-ratusz pisze Tomasz Woźniak.

Dlatego bileterki (zatrudnione na umowę-zlecenie) odeszły wczoraj od kasy z kwitkiem. – Skandal w biały dzień, który się w pale nie mieści! –mówi oburzony Jacek Głomb. – Ani prezydent i jego służby, ani komornik nie powiadomili nas, że będą zajęte nasze konta.

Przyznaje, że wiedział o należności wobec wojewody, ale uważa ją za sporną. Zapowiada, że zaskarży Skarb Państwa, by odzyskać nie tylko to, co zajmie komornik, ale i poprzednie wpłaty. Chodzi o raty za wykup trzech budynków od Skarbu Państwa.

Umowę z wojewodą teatr podpisał w 1993 roku, na kilka lat przed wejściem ustawy o bezpłatnym przejmowaniu budynków przez placówki samorządowe. Miał płacić rocznie raty po 17,5 tys. zł, na co dawał pieniądze wojewoda. Po przejęciu teatru przez miasto teatr nie spłacił czterech rat. Dług wraz z odsetkami narósł do 238 tys. zł.

– Ówczesna dyrektorka teatru pospieszyła się z podpisaniem umowy – uważa Grażyna
Pinkowicz, dyrektorka finansów w legnickim ratuszu. Dyrektor teatru ostro zaatakował prezydenta Legnicy. Twierdzi, że można było poczekać z komornikiem.

– W IV wieku p.n.e. żył Herostrates, który spalił świątynię, by zdobyć sławę – komentuje. – I prezydent właśnie przeszedł do historii, bo sprawił, że nie możemy funkcjonować.

Prezydent i dyrektor od dawna nie darzą się sympatią. Jednak Ryszard Białek, zastępca prezydenta, twierdzi, że miasto wykonywało tylko zadanie Skarbu Państwa – ściągnięcia należności od teatru dłużnika. Na umorzenie długu nie zgodził się wojewoda, a decyzję podtrzymał sąd.

– Nie mogliśmy dopuścić do przedawnienia należności wobec Skarbu Państwa – tłumaczy Ryszard Białek. – Gdyby do tego doszło, wojewoda mógłby złożyć skargę na prezydenta miasta do rzecznika finansów publicznych. A za nie wykonywanie zadań zleconych przez państwo grozi nawet utrata stanowiska.

– Jedynym wrogiem Jacka Głomba jest Jacek Głomb – tłumaczy Ryszard Białek. – Kontrole w teatrze wykazały, że księgowość w tej placówce nie była rzetelnie prowadzona. Sytuację w placówce badała Najwyższa Izba Kontroli, a od trzech miesięcy analizują ją także urzędnicy miasta i marszałka dolnośląskiego.

(Tomasz Woźniak, „Uznał, że nie musi i nie płacił”, Polska Gazeta Wrocławska, 12.06.2008)