Drukuj
"My to znamy, to już było, ale przecież wspomnieć miło" - o spektaklu "Łemko" Roberta Urbańskiego w reż. Jacka Głomba z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy prezentowanym w ramach nurtu Wizje/Kreacje podczas Gliwickich Spotkań Teatralnych pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.

Łemkowie to mniejszość etniczna licząca ok. 6000 przedstawicieli (nieoficjalne statystyki mówią o liczbie dziesięciokrotnie większej). Obecnie największe skupiska Łemków w Polsce odnaleźć można w Małopolsce i na Podkarpaciu. Spora grupa żyje także w Legnicy i to właśnie oni zainspirowali Jacka Głomba, dyrektora tamtejszej sceny, do zrealizowania spektaklu "Łemko". Co zresztą nie dziwi, bo Głomb już od kilku lat tworzy teatr wpisujący się w topografię i historię Legnicy.

Scenariusz Roberta Urbańskiego oparty został na autentycznych relacjach legnickich Łemków. Przez pryzmat postaci Oresta Gabury - który stojąc nad grobem dokonuje retrospekcji swojego życia - spektakl pokazuje losy Łemków w XX wieku, zahaczając również o teraźniejszość. Orest, świadomy zbliżającego się końca, zwołuje swoje dzieci, by jeszcze raz opowiedzieć im historię swojego życia, przekazać im dziedzictwo kulturowe, przypomnieć o ich korzeniach.

Fabuła jest jednak najsłabszą stroną legnickiego przedstawienia, opiera się bowiem na mocno już wyeksploatowanych schematach. Oczywiście dorosłe dzieci w niczym już nie przypominają starego ojca, za nic mają swoje pochodzenie. Akcja przebiega według schematu obojętność - bunt - negacja - pogodzenie - afirmacja własnej tożsamości. Dzieci Oresta przemierzają tę drogę gładko, bez jakichkolwiek niespodzianek dla widza.

Historia o Łemkach, przymusowo wysiedlanych do Polski, wpisuje się w modny ostatnio nurt przedstawień tożsamościowo-rozliczeniowych. Problem pokazywały już takie spektakle, jak katowicki "Cholonek" Teatru Korez (reż. Mirosław Neinert i Robert Talarczyk) i "Polterabend" Teatru Śląskiego (reż. Tadeusz Bradecki) czy "Transfer!" Wrocławskiego Teatru Współczesnego (reż. Jan Klata). W każdym z nich pojawiały się kwestie tożsamości etnicznej, która często pozostaje w konflikcie z przynależnością państwową, walka o tę tożsamość, problemy wysiedleńców czy złożoność stosunków pomiędzy mieszkańcami pogranicza kulturowego.

Niestety w tym kontekście legnicki "Łemko" nie pokazuje nic, czego byśmy jeszcze nie widzieli. Spektakl z pewnością ma ogromną wartość dla społeczności legnickiej i łemkowskiej, ale na Śląsku jest tylko kolejną wariacją na temat, który przerabiano już kilkakrotnie. Prezentowanie spektaklu w regionie, który ma takie same doświadczenia, sprawia, że traci on na swojej wyjątkowości, co najwyżej może przyczynić się do refleksji uniwersalizującej historię różnych regionów Polski.

Abstrahując od schematyczności tekstu, spektakl prezentuje sporą wartość artystyczną. Przede wszystkim perfekcyjne wpisanie się w przestrzeń gliwickich Ruin - wykorzystanie jej surowego charakteru i walorów konstrukcyjnych. Gdyby "Łemko" brał udział w konkursie Inspiracje, nagrodę miałby w kieszeni.

Także legnicki zespół spisał się bez zarzutu, tworząc panoramę ciekawych postaci z Orestem (Zbigniew Waleryś) na czele. Wspierała ich w tym wykonywana na żywo muzyka Bartka Straburzyńskiego. Całość pokazała, że my Polacy lubimy te historie, które już kiedyś słyszeliśmy.

(Anna Wróblewska, Nowa Siła Krytyczna, e-teatr, 16.05.2008)