Drukuj
Mimo ideologicznych odniesień, dramaty Wojcieszka nie są jednowymiarowym ich odtworzeniem, ale wyraźnie sproblematyzowanym obrazem postaw życiowych, jakie reprezentują główne postacie akcji. Inaczej jednak niż w dawnych tragediach, dylematu nie stanowią wątpliwości natury moralnej, pytania o prawo do złamania uświęconych zasad, ale brak gwarancji, że bunt prowadzi do przywrócenia porządku, a w konsekwencji do poczucia szczęścia i bezpieczeństwa - pisze Wojciech Baluch.

W "Tangu" Sławomira Mrożka, napisanym z górą czterdzieści lat temu1, Artur podsumowuje dokonania swoich zrewoltowanych przeciwko tradycji rodziców, z rozpaczą konstatując, że w sytuacji, w której "wszystko jest możliwe nic nie jest już możliwe". Ten pozorny paradoks okazuje się trafną refleksją w sytuacji, w jakiej znalazł się młody bohater dramatu. Wchodząc w dorosłe życie, szukając w nim swojego miejsca, potrzebuje określić się wobec dotychczasowego porządku świata. Tymczasem to, co zastało po bezkompromisowym antykonformizmie jego rodziców, to jedynie "bezkształtna masa, amorficzny stwór, zatomizowany świat, tłum bez formy i konstrukcji".

Przedstawienie rozpaczliwej, a przy tym zakończonej porażką kontrrewolucji Artura przeciwko światu pozbawionemu jakichkolwiek nakazów czy ograniczeń stanowi intelektualną prowokację Mrożka. Świadczy o tym rozmycie historycznego czasu buntu Stomila i Eleonory, którzy wspominając okres swojej młodości, wskazują na lata następujące bezpośrednio po pierwszej wojnie światowej. Podczas gdy ich buntownicze zachowania wpisują się raczej w kulturę rewolucji seksualnej, która tak na dobrą sprawę dopiero miała nadejść. Ścisłe historyczne odniesienia nie ograniczają jednak intelektualnych dywagacji. Bunt przeciwko zastanemu porządkowi to permanentna walka o swoją indywidualną tożsamość i jako sam akt sprzeciwu stanowi trwały element historii rozwoju społecznego. Pytanie, które musi zatem frapować obserwatora rozwoju naszej cywilizacji, nie dotyczy poszczególnych sposobów odrzucania przeszłości, ale zasobu zakazów i regulacji, które można jeszcze odrzucać lub przełamywać. Czy faktycznie, jak prowokacyjnie sugeruje dramat Mrożka, nadejdzie moment tak powszechnego rozprzężenia, że jedyną drogą przywrócenia dynamiki naszego życia będzie groteskowa próba buntu przeciwko wyzwoleniu z wszelkich ograniczeń i nakazów?

Przyglądając się współczesnej rzeczywistości, którą od czasów Artura dzieli już prawie pół wieku, można faktycznie zauważyć pewne symptomy wyczerpania. Teza to, rzecz jasna, dosyć ryzykowna, gdyż powtarza wielokrotnie już formułowane diagnozy o końcu, historii, kultury czy - w bardziej radykalnych stwierdzeniach - nawet całego świata. Jeżeli jednak zrezygnujemy z ambicji wypowiadania ostatecznych prognoz czy też rozstrzygnięć, a w zamian przyjrzymy się pojedynczym zjawiskom życia społecznego, dostrzeżemy pewne przemiany, które nie będąc ostatecznymi, wpływają jednak znacząco na rozprzężenie prostego mechanizmu buntu młodych przeciw starym.

Zwracając uwagę na sferę, na którą wskazał Mrożek, a zatem zakres funkcjonujących w kulturze ograniczeń i nakazów, bez większych zastrzeżeń zgodzimy się, że mimo dzisiejszej swobody obyczajowej bohaterowie Tanga wykraczają jednak poza normy obowiązujące w Polsce dwudziestego pierwszego wieku. Stosunek małżeński w pierwszym rzędzie na premierze Tannhäusera spotkałby się dziś z takim samym oburzeniem, o jakim wspominają Eleonora i Stomil, opisując swój młodzieńczy bunt przeciwko tradycji. Niemniej wydaje się, że taka prowokacja zostałaby potraktowana jako niesmaczny żart lub indywidualny przejaw chamstwa, nie zaś jako wyraz pokoleniowego buntu przeciwko tradycji. Jakoś trudno sobie wyobrazić tysiące młodych ludzi utożsamiających się z tego rodzaju "bohaterskim aktem" sprzeciwu wobec reguł zachowania obowiązujących w tradycyjnych świątyniach kultury, takich jak teatr czy opera. Współczesna kultura, poczynając od lat dziewięćdziesiątych, rozluźniła bowiem w znacznym stopniu jedność pokoleniową, a także poczucie wspólnotowych więzi, osłabiając tym samym możliwość wyrażania sprzeciwu w imieniu wybranej grupy społecznej. Brak potrzeby buntu wśród ludzi, których młodość przypadła na lata dziewięćdziesiąte, opisany został przez socjologów zwracających uwagę na taką właśnie postawę tak zwanej generacji X.

Współczesna cywilizacja zaciera także wyraźną granicę pomiędzy młodzieżą a osobami dojrzałymi. Czterdziestoparoletnie gwiazdy mediów i rozrywki najdobitniej dowodzą tej tezy. Mimo zaawansowanego wieku często prezentują znacznie bardziej młodzieżową postawę oraz tryb życia aniżeli ich dwukrotnie młodsi koledzy i koleżanki. Przeciwko komu zatem mieliby się buntować młodzi ludzie, skoro pokolenie czterdziestolatków, które tradycyjnie wyznaczało dominujące w życiu społecznym normy oraz konwencje, nader często pełni rolę idoli młodej publiczności. Nie wszyscy oczywiście wpisują się we wzorzec obowiązującej tak powszechnie mody młodzieżowego, konformistycznego życia. Tyle że ich ewentualny bunt w coraz mniejszym stopniu wyznacza granicę sporu pomiędzy grupami społecznymi, a w konsekwencji w coraz mniejszym stopniu buduje społeczne tożsamości.

Chociaż więc wciąż istnieje dostateczna ilość zasad, przeciwko którym można się buntować, to jednak zbuntować się w sposób istotny jest coraz trudniej. Dlatego warto przyjrzeć się trzem kolejnym dramatom Wojcieszka - "Zabij ich wszystkich", "Made in Poland" oraz "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" - w których bunt bohatera stanowi istotny, a często kluczowy, element konstrukcji dramatu.

Buntowniczka Ewa

Pierwszy z wymienionych dramatów opowiada o wizycie kilkunastoletniej Ewy u starszego brata studiującego w Słupsku. Jej przyjazd nakłada się na moment ulicznych rozruchów wywołanych śmiercią trzynastoletniego kibica, o której spowodowanie oskarżono policjantów. Dramat otwiera głos Ewy z offu opisujący obraz miasta objętego zamieszkami. Trochę abstrakcyjna, niezborna zagadka na początku krótkiego monologu przechodzi w lekko upoetyzowaną zapowiedź manifestu zniszczenia, który Ewa będzie rozwijała w swoich późniejszych wypowiedziach. Szybko dowiadujemy się, że Ewa nie przyjechała tylko w celu odwiedzenia brata, ale także po to, aby wraz z nim przyłączyć się do zamieszek. Brata jednak nie ma, a mieszkający z nim koledzy wyrażają swoje poparcie dla stanowczych działań stróżów porządku. Dla nich Ewa jest młodą, głupią zadymiarą, której niemądre pomysły najlepiej wybić z głowy siłą.

Drugim konfliktem, wokół którego rozwija się akcja, jest niezapłacony przez studentów czynsz. Janusz, właściciel mieszkania, pojawia się w czasie wizyty Ewy wraz ze swoim ochroniarzem Olgierdem i wyznacza nieprzekraczalny termin zapłaty długu. Ten drugi wątek wpisuje się jednak doskonale w krytykę, jaką główna bohaterka Ewa formułuje wobec "reżimowego świata". Drobny biznesmen żyjący z szemranych interesów jest karykaturą władców naszego globu, których Ewa tak szczerze nienawidzi.

Całość akcji rozwija się wokół Ewy oraz jej kolejnych manifestów zniszczenia świata oraz krytyki konformistycznej postawy. Wizerunek wściekłej buntowniczki nienawidzącej ślepo wszystkiego i wszystkich stanowi jedynie powierzchowną warstwę tej postaci, jakkolwiek ze względu na siłę ekspresji jej słownych ataków najbardziej wyrazisty. Tymczasem Wojcieszek wyposaża główną bohaterkę dramatu w wiele innych cech, które kryjąc się pod zewnętrzną postawą bezkompromisowej wojowniczki, stanowią istotny element dramatyzacji przedstawianej historii. Śledząc uważnie kolejne spory, rozmowy i dyskusje dostrzeżemy, że Ewa góruje intelektualnie nad resztą postaci. Nie prezentują one wprawdzie szczególnie wysokiego poziomu, ale nie zmienia to faktu, że to wypowiedzi Ewy stanowią ostateczny komentarz wszelkich sporów i potyczek słownych.

Rzeczywistość ukazywana w dramacie Wojcieszka jest zatem rzeczywistością rysowaną słowami kilkunastoletniej buntowniczki, której obserwacje oraz konkluzje zasługują na uwagę słuchaczy. Ukazując Markowi niegodziwość systemu, który zmusza ludzi do wiązania się z pracodawcami, którzy ich okradają, Ewa wypowiada słowa krytyki, które na poziomie opisu sytuacji stanowią zbiór powszechnie powtarzanych tez. Co jednak ważniejsze, kolejne spory i potyczki słowne odkrywają jej polemiczny talent oraz orientację w różnych typach dyskursów wyznaczających przestrzeń współczesnych sporów ideologicznych. Na niewinne pytanie Grześka, czy chciałaby się wyrwać z małego miasteczka, w którym się urodziła, reaguje błyskawiczną ripostą obnażającą propagandowy wydźwięk takiej formuły. Wyrwać się, zrobić karierę to przecież ukryte zachęty do przyłączenia się do wyścigu szczurów. Nieważne, czy walczymy o stanowisko prezesa dużej korporacji, czy o szansę sprzedawania rur, ważne, a tym samym nie do zaakceptowania, że bierzemy udział w wyścigu prowadzącym donikąd.

W sporze z Grześkiem, który próbuje ją powstrzymać przed przyłączeniem się do rozruchów, mała konstatacja "Chcesz mnie zatrzymać? Będziesz musiał mnie związać?" rozwija się w wynaturzony obraz marzeń chłopaka o brutalnej przemocy o podłożu seksualnym, który Ewa wywodzi z jego banalnej, mogłoby się wydawać, postawy wychowawcy starającego się wybić z głowy głupie, jego zdaniem, pomysły małolaty. Słowa, które wypowiada Ewa, są wprawdzie jedynie ordynarną prowokacją, jednak sprawnie wplatają teorie przemocy oraz seksualnych fantazji w przestrzeń zwykłych zachowań. Akceptacja dla postrzegania przez Ewę rzeczywistości lub jej brak nie ma większego znaczenia, ważne jest to, że kolejne sceny dowodzą, iż jej chęć walki ze wszystkim, co ją otacza, nie pozostaje bezrefleksyjnym odruchem.

Kolejne sceny dowodzą jej sprawności prowadzenia sporów oraz opisywania otaczającego ją świata. Jej krótka charakterystyka miejsca, w którym się urodziła: "Moje miasto to tylko garść betonowych bloków wokół fabryki dywanów", doskonale uświadamia czytelnikowi, czym jest ta część naszego kraju, która nie łapie się nawet do Polski B, bo w dyskursie publicznym po prostu nie istnieje.

Intelektualną sprawność głównej bohaterki dramatu Wojcieszka dopełnia jej pełne troski zachowanie wobec ojca i brata. Bezpardonowy atak na byłego opozycjonistę, który przyszedł odwiedzić szkołę Ewy, zostaje natychmiast zrównoważony jej pełnymi uznania słowami dla ojca, który w odróżnieniu od bohatera walki z komuną "nigdy nie kłamał, [] nie pchał się do władzy [] Od czterdziestu lat robi to, co potrafi - jest zwykłym nauczycielem historii". Ewa zajmuje się swoim schorowanym ojcem i mówi o nim z niekłamaną troską oraz uznaniem. Kiedy chłopcy opuszczają nieopłaconą kwaterę, Ewa zostaje, żeby zaczekać na brata, "zabrać go stamtąd". Swoje przywiązanie do niego i bezkompromisową postawę buntowniczki przypłaca życiem. Ginie w przypadkowej szarpaninie z ochroniarzem Olgierdem. Dramat kończy się zatem, zgodnie z klasycznymi regułami tragedii, śmiercią głównej bohaterki.

Jego wydźwięk nie spełnia jednak wymogów ani oczekiwań tego gatunku. Śmierć Ewy nie jest dla nikogo oczyszczająca, nie uśmierza narosłych problemów społecznych, nie daje początku legendzie bohaterki, której postawa mogłaby stać się fundamentem budowania własnej tożsamości przez tysiące "wyznawców". Jej śmierć nie pozostawia trwałych śladów zarówno w świecie odbiorców, jak i w tym fikcyjnym. W ostatniej scenie, przerażony swoim czynem Olgierd jest instruowany przez pragmatycznego Janusza "Trzeba ją podrzucić na jakiejś blacharskiej trasie [], na której gliniarze całą noc zapierdalali napierdalać te dzieciaki". Brat Ewy nie dowie się zatem o jej siostrzanym przywiązaniu, gdyż ostatecznie zostanie zidentyfikowana jako ofiara walk z policją. A jednak to właśnie otwarta formuła zakończenia dramatu, niemożność wpisania śmierci bohaterki w jakikolwiek z akceptowanych schematów ofiary powoduje, że historia Ewy staje się wyrazem samej esencji buntu, pozbawionego pragmatycznego wymiaru. Jednocześnie Wojcieszek, obdarzając swoją bohaterkę cechami, które mają jej zjednać czytelników, sprawia, że bezinteresowny bunt staje się znaczący dla odbiorcy, a obok śmierci Ewy trudno przejść obojętnie.

Buntownik Boguś


Kolejny buntownik Wojcieszka to Boguś z dramatu "Made in Poland". W przestrzeń akcji dramatycznej wkracza z bezkompromisowym wezwaniem do buntu. Idąc przez puste osiedle, wydziera się na całe gardło, ogłaszając całemu światu swoją nienawiść do wszystkich i wszystkiego i nawołując mieszkańców bloków do przyłączenia się do rewolucji. Rewolta Bogusia nie jest wynikiem przemyśleń lub zamierzonego działania, gdyż, jak sam mówi, coś nagle w nim pękło i poczuł, jak cały spala się w środku, więc ruszył na osiedle. Tyle że bohater Made in Poland to dotychczas raczej życiowa oferma. Jego marsz kończy się zresztą pod oknami byłej dziewczyny, którą namawia do powrotu słowami "Jestem taki, jak zawsze chciałaś. [] Anka, jestem sam przeciwko wszystkim". W odpowiedzi słyszy drwiące słowa Anki oraz głos jej obecnego chłopaka "Startujesz do mojej laski? Jestem mistrzem juniorów w judo. Mam do ciebie zejść? Mam?". Tak więc pierwsza faza rewolucji Bogusia kończy się jego błagalnymi prośbami pod oknami ukochanej oraz odpowiedzią ośmieszającą jego walory bezkompromisowego buntownika.

Boguś buntuje się przeciwko temu samemu światu, o którym mówi Ewa. Oboje nienawidzą systemu i jego symboli. Oboje kochają swoich rodziców - Ewa ojca, Boguś matkę - tyle że dla Ewy ojciec stanowi mocny punkt odniesienia, jest z niego dumna i wierzy, że to, co robi, wypływa z postawy, jaką jej wpoił ojciec. Boguś nie ma żadnego autorytetu. Nauki, jakie głosi ksiądz katolicki, u którego służył do mszy przez pięć lat, nazywa kłamstwami, zaś jego wielki mistrz, były nauczyciel Wiktor, jest nałogowym pijakiem niezdolnym pomóc mu w jego walce ze światem. Wyśmiany przez dawną dziewczynę i pozbawiony jakichkolwiek punktów odniesienia, odwiedza pobliski parking, na którym dewastuje kilka samochodów. W porównaniu z postawą Ewy to raczej akt desperacji i odreagowanie aniżeli konsekwentna niezgoda na otaczającą rzeczywistość. Na tym zresztą w gruncie rzeczy kończą się "rewolucyjne" działania Bogusia.

Przez resztę akcji dramatycznej Boguś będzie walczył raczej o miłość napotkanej dziewczyny, a także zmagał się z grupą gangsterów. Pech bowiem chciał, że jednym z rozwalonych na parkingu samochodów był lexus, którego właśnie przejęła mafia. Rewolucja traci swoją moc sprawczą, czego obrazem staje się dwuosobowy sojusz Bogusia z Emilem. Poruszający się na wózku eks-ochroniarz Emil, który wyuczył się całego kodeksu karnego na pamięć, wraz z Bogusiem, na którego czole widnieje wytatuowany napis "Fuck off", bardziej przypominają współczesnych, zagubionych wśród blokowisk Don Kichota i Sancho Pansę aniżeli bohaterów gotowych odmienić losy choćby swojego podwórka. Całość dramatu Wojcieszka ukazuje obraz świata dość groteskowego w swoim pomieszaniu. Okazuje się na przykład, że jeden z bandytów studiuje zaocznie i musi szybko poznać treść Przedwiośnia. Zdarzenie w zasadzie całkiem realne, a jednak wprowadzające pewne przemieszanie w świecie walki dobra ze złem. Sam epizod posłużył zresztą Wojcieszkowi do autoironicznej charakterystyki literackiego opowiadania o buncie. W krótkim, farsowo brzmiącym streszczeniu zaznajomiony z lekturą gangster Fazi opowiada o kolesiu (Cezarym Baryce), który przyjeżdża do miasta i zawiedziony "wkurwia się, wkurwia, tak przez jakieś trzysta stron i w końcu [] idzie i napierdala się z gliniarzami". Zawarta w słowach Faziego ironia dotyczy także, a może przede wszystkim, historii buntu Bogusia. Może być przedstawiona na trzystu stronach lub sprowadzona do kilkunastu stron dialogów, w świecie, w którym żyje Boguś i inne postacie sprowadza się jednak zawsze do prostego schematu - wkurzyć się i coś rozwalić. Dlatego dalsza część akcji rozwija się wokół prób zdobycia pieniędzy, jakie Boguś jest winny gangsterom, oraz wokół przekonywania Moniki, siostry Emila, że Boguś ją kocha. Rewolucja podtrzymywana jest przez głównego bohatera już tylko w słownych deklaracjach.

Postacie gangsterów wprowadzają do dramatu konflikt pozwalający akcji nabrać na nowo dynamiki. Ważniejsze wydaje się mimo wszystko to, że zmagający się z koniecznością wywikłania się z kłopotów Boguś odkrywa przed odbiorcą swoją wrażliwość i dobroć. Najpierw zarzeka się, że nie weźmie pieniędzy od matki i sam postanawia stawić czoło problemom. Po pierwszym niepowodzeniu matka ponawia propozycję wsparcia go choćby częścią kwoty, którą jednak Boguś woli wydać na sukienkę dla swojej Moniki, zaś z przestępcami zmierzyć się w bezpośredniej walce na wale nad blokowiskiem. Zgoda matki, a później niespodziewane wsparcie Wiktora, który zjawia się na miejscu spotkania, aby walczyć w obronie młodego przyjaciela, zdają się potwierdzać słuszność wyboru Bogusia. Tyle że świat Wojcieszka nie jest biblijną przestrzenią, w której "mityczny Wiktor" mógłby pokonać trzech bandytów. Taki właśnie heroiczny obraz walki przedstawia nam przed oczami tekst dramatu. Ostatecznie więc Boguś zostaje zmuszony do ucieczki i ukrycia się w zakrystii znajomego księdza Edmunda. Duchowny rozwiązuje znienacka problem, wypłacając gangsterom część pieniędzy ze składek zebranych na odnowę kościoła, ale kończący konflikt gest Edmunda nie stanowi prostego Deus ex machina. Zwrot należności jest tylko częściowy, a Boguś będzie musiał odpracować pożyczkę. Sprawa pozostaje zatem otwarta.

W zakrystii pojawia się także ranny Wiktor. To nieoczekiwane spotkanie dwóch mistrzów głównego bohatera owocuje rozmową przeradzającą się w ideologiczny spór, w którym obie strony dobitnie ukazują ułudę i nieskuteczność ideologicznych przekonań adwersarza. Coraz gorętsza kłótnia pomiędzy Edmundem i Wiktorem mogłaby kończyć dramat. Zaostrzający się rozziew stanowisk i coraz bardziej osobisty charakter sporu zaświadczałby o niezbywalności buntu we współczesnym świecie. Tymczasem Wojcieszek domyka ramę dramatyczną i każe nam oglądać wesele Bogusia i Moniki, łączące wszystkich w szczęściu i zgodzie, podczas gdy zza okna dobiegają odgłosy rozbijanego samochodu, do którego dobrał się zapewne kolejny młody buntownik. Ironicznego charakteru temu obrazkowi wspólnotowej sielanki przydaje górujący nad wszystkim idol Bogusiowej matki - Krzysztof Krawczyk, który zjawia się na zabawie wraz ze swymi niezliczonymi sobowtórami. Wszystko oczyszczająca miłość zmywa znak hańby z czoła pana młodego zaraz potem, kiedy całuje siarczyście swoją narzeczoną. Konstrukcja dramatu pozostawia nas zatem w poczuciu zadowolenia z powodu powrotu świata do przyjemnego, choć naiwnego porządku.

Wracając do porównania "Made in Poland" z "Zabij ich wszystkich", widać wyraźnie, jak charakter buntu wyłania się nie tylko z samych działań bohaterów, ale także z konstrukcji dramatu. Ewa buntuje się po to, aby zmienić świat, Boguś rusza w blokowisko z rewolucyjnym przesłaniem, aby zmienić siebie. Oboje nienawidzą krawaciarzy i świata komercji, ale Boguś wciąż powraca do swojego stanu emocjonalnego, podczas gdy Ewa spiera się z kolegami brata o rzeczywistość zewnętrzną oraz ich podporządkowanie systemowi. Boguś utracił wiarę w swoje autorytety, mistrzów reprezentujących dwie konkurencyjne ideologie; Ewa takich nie ma, wierzy jedynie w uczciwość i prawość swojego ojca, starając się w imię tych wartości przeciwstawiać spotykającej ją opresji. Wreszcie Boguś szuka swojego miejsca w świecie, Ewa z pasją dąży do jego zmiany.

Dlatego kończąca dramat jej przypadkowa śmierć nie zaspokaja oczekiwań odbiorców i zmusza ich do zmierzenia się z jej wizją rzeczywistości. Ślub Bogusia tak naprawdę jest jedynie etapem w życiu. Wystarczy przypomnieć słowa jego matki Ireny "Przypominasz mi swojego ojca, kiedy był młody. Miał tyle pary. Za to go pokochałam. Niestety, cała para uleciała z niego po ślubie". Wesoła zabawa w ostatniej scenie dramatu każe jednak zapomnieć o ostrzeżeniu wypowiedzianym przez matkę bohatera. Zabawa kończy etap buntu młodego człowieka i, choć z zachowaniem rozsądnego dystansu wyrastającego z wpisanej w tę scenę ironii, zarówno bohaterowie, jak i odbiorcy mogą w spokoju przypomnieć sobie słowa ulubionych piosenek ukochanego wokalisty Krzysztofa Krawczyka.

Buntowniczki ze smażalni

Trzeci z dramatów Wojcieszka "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" rozpoczyna się znacznie mniej wywrotowo. Pierwsze słowa trójki postaci ustalających reguły gry mogą wprawdzie przywodzić na myśl sceny z filmu gangsterskiego, szybko jednak okazuje się, że mamy do czynienia ze slamem, na którym kolejni uczestnicy konkursu prezentują swoje poetyckie obrazy rzeczywistości. W następnej scenie akcja przenosi się do smażalni kurczaków, miejsca łączącego wczesny siermiężny biznes przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ze współczesnymi symbolami nowego świata - fastfoodami. Farsowe dialogi, jakie prowadzą młodzi pracownicy z jednym z szefów, zięciem właściciela, wpisują się w lekko parodystyczny ton całej serii współczesnych dramatów, bawiących odbiorcę słownymi grami, pastiszami rozpoznawalnych fraz czy popularnych slangów. Jest lekko i trochę śmiesznie.

Przełomem staje się pojawienie się w smażalni energicznej Sugar, niezwykle bezpośredniej w swojej bezczelności dziewczyny, która przesuwa dialog w stronę kwestii istotnych życiowo dla poznanej w pracy Magdy. Dziewczyny rozmawiają o sprawach najprostszych, ale przecież bezpośrednio dotyczących ich życia. W kolejnych scenach szybko poznajemy upodobania obu bohaterek, ich rodzinną sytuację, ujawnia się także ich wzajemna miłość. Wszystko rozgrywa się błyskawicznie, a uczucie spada na dziewczyny jak grom z jasnego nieba. Co ciekawe, wiadomość o ich lesbijskiej tożsamości otoczenie przyjmuje z absolutnym spokojem.

Dramat Wojcieszka w znacznym stopniu banalizuje historię zakazanej miłości, na której drodze stanie dopiero brat Sugar, powracający z wojny w Iraku Piotr. Zanim to jednak nastąpi, związek Sugar i Magdy stanowi przede wszystkim pretekst do nakreślenia przez Wojcieszka wizerunku kolejnych buntowników podważających system wartości porządkujący życie pokornej większości. Obie zostały odrzucone, lecz historie ich krzywdy znamy jedynie z relacji wcześniejszych wydarzeń. Sugar stała się twarda i potrafi walczyć o Magdę zarówno w potyczkach słownych, jak i w fizycznym, trochę fantastycznym boju ze sławnym zapaśnikiem. Jest pewna swego i zawsze stara się okazać swoją wyższość. Magda raczej ucieka od swojej "hańby" w nadziei "że to się już nigdy więcej jej nie przydarzy". W ten sposób bunt przeciwko napiętnowaniu przez społeczeństwo rozpisany został na dialog dwóch różnych postaci.

Pomiędzy kolejnymi przepychankami słownymi i krótką historią odsłonięcia uczuć ujawniają się przeciwstawne cechy charakteru głównych bohaterek, determinujące ich stosunek do porządku, przeciw któremu zostały zmuszone do buntu. Z poprzednich dramatów Wojcieszka ponownie powraca niechęć do beztroskiego życia, które tym razem ucieleśniają aktorzy, szczerze znienawidzeni przez Sugar. Tymczasem Magda pod wpływem kolegi Sławka rozważa możliwość kariery aktorki. Jest poczciwa i lubi filmy, co niezwykle irytuje Sugar. Pozostając bowiem zwolenniczką języka poezji prezentowanego w czasie slamów, Sugar uważa aktorów za palantów i stanowczo zapowiada, że nie pozwoli, aby jej przyjaciółka zmarnowała życie na karierę filmową.

Różnice pomiędzy obiema bohaterkami nie wpisują się jednak w prosty schemat twardej Sugar i spolegliwej Magdy. To Magda uciekła z domu i konsekwentnie odmawia ojcu powrotu do rodzinnej miejscowości. Sugar żyje pod opieką kochającej matki i zapewne dlatego może sobie pozwolić na bardziej ekstrawaganckie podejście do życia. Z tej perspektywy inaczej zaczyna wyglądać jej dominująca postawa wobec Magdy. Stoi za nią bowiem nie tylko jej charakter, ale także pozycja społeczna, a zatem element systemu, z którym z taką zaciekłością walczy. Jeśli weźmiemy pod uwagę dodatkowo jej skłonności do zdradzania swojej ukochanej z kumplem ze slamu Mikołajem, w związku dwóch bohaterek zobaczymy relację dobrze znaną ze świata patriarchalnego. Sugar odgrywa rolę przebojowego mężczyzny, który równie porywczo kocha, co nie potrafi dochować wierności. Tym samym porządek, przed którym młode kobiety starają się chronić swój związek, okazuje się zagrażać mu od wewnątrz. Sytuacja nie jest zatem tak jednoznaczna, jakby mogło się wydawać. Destrukcyjne siły obecne w kulturze okazują się wszechobecne i nie wystarczy wyłamać się z powszechnie uznawanych wzorców, aby się z nich wyzwolić.

Kluczowym momentem próby dla obu bohaterek staje się przyjazd z Iraku Piotra, brata Sugar. Jest on przeciwny związkowi swojej siostry z kobietą i żąda od matki, aby wyrzuciła Magdę z domu w imię zdrowego porządku i tradycyjnej rodziny. W tym samym czasie Magda dowiaduje się od Piotra o zdradzie jej ukochanej. Młody związek zostaje zatem wystawiony na próbę, zaś konflikt rodzinny zmierza ku katastrofalnej konfrontacji, gdyż Piotr samowolnie zaprosił do domu ojca, którego matka wiele lat wcześniej wyrzuciła za pijaństwo i przemoc.
Do tragedii jednak nie dochodzi. Sugar deklaruje bezwarunkową miłość do Magdy wyrażoną w tytułowych słowach "Cokolwiek się zdarzy - kocham cię". Magda zaś Magda przyjmuje słowa oddania, odpowiadając ukochanej miłosnym poematem wygłoszonym w finałowym slamie "jesteś tak doskonała że jeśli mnie zranisz to trudno / potraktuję to jak nagrodę ciesząc się że teraz jest dobrze".

W ostatnim z omawianych tu dramatów mamy do czynienia nie tyle z buntem, ile z postaciami buntowniczek. Obie dziewczyny nie mają w zasadzie wyboru. Odrzucone przez społeczeństwo, są zmuszone samodzielnie poszukiwać swojego miejsca i szczęścia w świecie. Z tego właśnie powodu Magda odchodzi z domu, a Sugar prowadzi boje z każdą z napotkanych na swojej drodze osób. Rama, jaką dla akcji dramatu stanowi konkurs slamu, spełnia zupełnie inną rolę aniżeli w Made in Poland. Trzeci w kolejności dramat Wojcieszka ponownie zyskuje charakter otwarty. Nabrzmiewająca sytuacja w domu Sugar, zmierzając do tragicznego spięcia, traci nagle swój dramatyczny wymiar i rozpływa się w poetyckich słowach, wyrażających bezwarunkowe uczucie miłości. Tyle że liryczne wyznania młodej bohaterki nie kuszą jak w przypadku wesela Bogusia ułudą szczęśliwego pożycia aż do dni ostatnich.

Zmagania osoby odrzuconej z brakiem akceptacji rozpisane zostały na dwa głosy, co pozwoliło na krytyczną refleksję także w odniesieniu do postaw i zachowań samych buntowniczek. Ostateczną, wartą każdego poświęcenia wartością w dramacie Wojcieszka jest miłość, ale aby to potwierdzić, nie wystarczy się zbuntować, trzeba jeszcze przezwyciężyć wewnętrzne trudności.

Postać buntownika odgrywa ważną rolę w literaturze, jak i w całej kulturze od samego początku. Zbuntowany anioł Lucyfer, nieposłuszeństwo Adama i Ewy czy Prometeusza z jednej strony ustanawiają archetypowe obrazy buntu, z drugiej strony odkrywają jego kreacyjną moc. Brak sprzeciwu wobec zastanego porządku oznacza bowiem stagnację bez możliwości dalszego rozwoju. Zapisane w mitach i tragediach historie o buntownikach, stających przeciw prawom natury, przeznaczeniu czy społecznemu porządkowi pozwalają zrozumieć rolę buntu, oswajając go jednocześnie dzięki przesunięciu sensu przedstawianych wydarzeń w przestrzeń symboliczną, w której bunt i śmierć są odbierane jako literackie obrazy przemiany lub odnowy zagrożonego narosłymi konfliktami porządku społecznego. Symboliczna figura ofiary, jaką przyjmuje na siebie bohater, w imię dalszego trwania wspólnoty usprawiedliwia wcześniejszą rewoltę wobec ustalonego porządku oraz często brutalne obrazy cierpienia i śmierci.

Sytuując dramaty Wojcieszka w kontekście przywołanego, klasycznego porządku świata, łatwo dostrzeżemy, że jego buntownicy nie wypełniają roli bohaterów, których tragiczna historia prowadzi do uzdrowienia stosunków społecznych czy osobistego katharsis odbiorcy. Przypadkowa śmierć Ewy lub liryczna deklaracja miłości Magdy nie rozwiązują niczego, pozostawiają odbiorcę w stanie niepewności i niedosytu. Takie ukazywanie rzeczywistości bez ostatecznego komentarza czy oceny jest charakterystyczną cechą dramatopisarstwa realistycznego, które z przyczyn politycznych do roku 1989 nie rozwijało się w Polsce w takim zakresie jak na Zachodzie. Przyczyną takiego stanu rzeczy była nie tylko wszechwładna cenzura, ale także ogniskowanie się życia społecznego głównie wokół sporu z reżymową władzą, przez co wiele tematów i zagadnień, istotnych dla państw demokratycznych, w Polsce nie odgrywało istotnej roli.

Pisane dziesięć lat po przywróceniu Polsce systemu demokratycznego dramaty Wojcieszka wpisują się w krąg zagadnień, które do tej pory były spychane na margines. Dramat reprezentującej anarchistyczne postulaty permanentnej walki Ewy z systemem przesuwa jej postawę i działania z przestrzeni młodzieżowej podkultury na grunt literatury poważnej. Historia Magdy i Sugar nie tylko podejmuje gorący temat miłości lesbijskiej, ale idąc krok dalej, dramatyzuje także związek obu bohaterek.

Mimo ideologicznych odniesień, dramaty Wojcieszka nie są jednowymiarowym ich odtworzeniem, ale wyraźnie sproblematyzowanym obrazem postaw życiowych, jakie reprezentują główne postacie akcji. Inaczej jednak niż w dawnych tragediach, dylematu nie stanowią wątpliwości natury moralnej, pytania o prawo do złamania uświęconych zasad, ale brak gwarancji, że bunt prowadzi do przywrócenia porządku, a w konsekwencji do poczucia szczęścia i bezpieczeństwa. Ewa wie, że na ulicy nie walczą rewolucjoniści, ale rządni zadymy kibice. Historii Sugar i Magdy nie można zakończyć słowami "żyły długo i szczęśliwie". Wiarę w przemianę Bogusia, który doświadczony przez zmagania z przeciwnościami życia, jakie sam na siebie ściągnął, stał się dojrzałym członkiem społeczności, podważa ironia wywołana pojawieniem się całego zastępu postaci Krzysztofa Krawczyka, który dla bohaterów dramatu stanowi panaceum na całe zło oraz gwarancję szczęścia.

A zatem bunt w świecie współczesnego dramatu, który zszedł z wysokości świata bogów do Polski B, a może nawet C, wciąż jest możliwy, tyle że bez naiwnej wiary w ostateczną nagrodę. Bez możliwości usprawiedliwienia interesem ogółu, w imię którego jednostka poświęca wyznawane wartości oraz swoje życie. Bohaterowie Wojcieszka nie dokonują heroicznych czynów na miarę antycznych herosów, ale ich wola życia i walki wydaje się znacznie silniejsza, a ich bunt bardziej dramatyczny, choć dzięki temu bardziej też prawdziwy.

(Wojciech Baluch, "Koniec cywilizacji buntu? Trzy dramaty Przemysława Wojcieszka", Dialog 4/2008)