Drukuj
Dramat "Marat-Sade" Petera Weissa będzie ostatnią legnicką premierą teatralną sezonu 2007/2008. - Tekst Weissa pozwala na połączenie refleksyjności z widowiskowością, a przy okazji także na prowokacje obyczajowe. W szpitalu dla wariatów, a tam toczyć się będzie akacja dramatu, normy obyczajowe przekraczane są bowiem w sposób jak najbardziej spontaniczny – mówi o swojej czwartej realizacji na legnickiej scenie reżyser spektaklu Lech Raczak. Premiera w sobotę 10 maja - zapowiada Grzegorz Żurawiński.

W polskim teatrze zapanowała moda na sztuki odnoszące się do sporów wokół Rewolucji Francuskiej. Po dwóch tegorocznych wystawieniach „Sprawy Dantona” (w Bydgoszczy i we Wrocławiu), także legnicki teatr podejmuje ten temat. Lech Raczak wziął na warsztat słynny dramat Petera Weissa „Marat-Sade”.

Akcja dramatu toczy się w sali hydroterapii przytułku dla wariatów, bądź osób uznanych za niebezpiecznych dla napoleońskiej Francji, w roku 1808. Jest 14 lat po zamordowaniu Jeana Paula Marata, lekarza, filozofa, dziennikarza, ale przede wszystkim jednego z przywódców Rewolucji Francuskiej, zwolennika terroru i bezwzględnych metod sprawowania władzy. Najsłynniejszym pacjentem przytułku jest pisarz i wolnomyśliciel, skandalista markiz de Sade, który – w ramach terapii – decyduje się wystawić siłami pensjonariuszy sztukę o okolicznościach śmierci Marata…

Coś wisi w powietrzu

Dramat Weissa był teatralnym hitem lat 60-tych XX wieku. Grano go na całym świecie, od Berlina (światowa prapremiera w reż. Konrada Swinarskiego), po Nowy Jork (reż. Petera Brooka). W 1966 roku tę ostatnią wersję przedstawienia przerobiono na film (także w reżyserii Brooka), w którym zadebiutowała na ekranie późniejsza gwiazda brytyjskiego kina Glenda Jackson.

Moda na sztukę nie była przypadkiem. Niektórzy widzieli w niej artystyczną zapowiedź studenckiej rewolty i gorącego paryskiego maja 1968 roku. Wydaje się, że i współcześnie teatralna moda na Rewolucję Francuską nie jest jedynie przypadkiem. – Może coś wisi w powietrzu? – pyta także sam siebie Lech Raczak.

Podróż sentymentalna

Dla reżysera wystawienie tej sztuki będzie także osobistą podróżą w przeszłość. 41 lat temu polska prapremiera sztuki odbyła się w poznańskim Teatrze Ósmego Dnia. – Grałem w tym przedstawieniu… - wspomina reżyser.

- Tekst Weissa pozwala na połączenie refleksyjności z widowiskowością, a przy okazji także na prowokacje obyczajowe. W szpitalu dla wariatów, a tam toczyć się będzie akacja dramatu, normy obyczajowe przekraczane są bowiem w sposób jak najbardziej spontaniczny – zapowiada i zachęca Raczak.

Fatalista kontra rewolucjonista

W tle sztuki toczyć się będzie wielki spór światopoglądowy pomiędzy „przyjacielem ludu” Maratem, a słynnym markizem de Sade. To zasadniczy spór o wizerunek świata i metodę jego naprawy, spór pomiędzy rewolucją zamieniającą się rychło w krwawą łaźnię, po której liczba niezadowolonych i biednych nie maleje ani na jotę, a pesymizmem i eskapizmem, który potępiając zastane urządzenie świata, nie widzi zarazem możliwości jego zmiany.

Rewolucjonizm Marata upraszcza i deformuje rzeczywistość. Ma szlachetne cele, ale nie dba o koszty przewrotu. Wyrafinowanie umysłu „boskiego markiza”, który bezustannie zwraca uwagę na fatalizm dziejów, paraliżuje jednak wszelką inicjatywę. Niekonwencjonalna forma dramatu potęguje jego wymowę czyniąc z niego traktat o istocie historii i tragedii zaplątanych w nią ludzkich istot.

Komu żal krwawej łaźni?

- Żyjemy w kraju, w którym blisko 20 lat temu dokonała się rewolucja. Jedni nazywają ją  zdradą, spiskiem i zmową elit, inni bezkrwawym przewrotem. Sytuacje zawarte w tekście Petera Weissa przypomną nam, że nasze polskie doświadczenie nie jest unikatowe, że ma swoje historyczne precedensy. Najważniejsze będą jednak pytania i próba diagnozy społeczno-psychologicznej sytuacji po rewolucji. Zapytamy, co się stało z naszymi nadziejami, które pokładaliśmy w naszej aksamitnej rewolucji (czego niektórzy najwyraźniej żałują, wpisując rozliczenia i perspektywę więzienia w swoje polityczne programy). Połączenie powagi dyskursu ze społecznym szaleństwem wydaje mi się dramaturgicznie atrakcyjne – mówi Lech Raczak.

Wolność na szczudłach

W jednej ze scen pojawi się na scenie Widmo Wolności (nawiązanie do słynnego obrazu Eugene Delacroix’a „Wolność wiodąca lud na barykady”, ale może także, do nie mniej sławnego, filmu Luisa Bunuela). Fotoreporterzy już rozpoczęli bezkrwawe polowanie na tę scenę. Nieprzypadkowo. W wersji malarskiej Wolność ma nie tylko uniesiony rewolucyjny trójkolorowy sztandar, ale także pięknie obnażony biust. W wersji Raczaka jedno jest pewne. Statystka w tej roli musi być znakomitą szczudlarką.

Atrakcją spektaklu będzie z pewnością grana na żywo muzyka i efektowna scenografia, doskonale wykorzystująca urodę widowni legnickiego teatru. „Marat-Sade” to już ostania premiera artystycznego sezonu 2007/2008 w legnickim teatrze. Gorąco polecam!


Teatr Modrzejewskiej w Legnicy
Preter Weiss
MARAT-SADE
"Męczeństwo i śmierć Jean Paul Marata przedstawione przez zespół aktorski przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade"
dramat w 2 aktach
przekład: Andrzej Wirth
reżyseria: Lech Raczak
scenografia: Piotr Tetlak
kostiumy: Ewa Tetlak
muzyka: Katarzyna Klebba i Paweł Paluch

premiera: 10 maja 2008 r. o godz. 19.00 na dużej scenie, bilet 30 zł

widownia usadzona zostanie na scenie, zaś akcja - po wyjęciu foteli - toczyć się będzie na stałej widowni teatru!

MARAT:
"Kiedyś myśleliśmy, że parę setek trupów wystarczy. Potem zrozumieliśmy, że nie wystarczą ich nawet tysiące (...). Czymże są ofiary, które wy ponosicie teraz wobec ofiar, które oni ponieśli, aby was utrzymać przy życiu. Czymże jest parę splądrowanych domów, wobec codziennej grabieży, która ich łupiła"

SADE:
"Ja gwiżdżę na wszelkie dobre intencje, które złożono na ołtarzu jakiejkolwiek sprawy. Ja wierzę tylko w samego siebie".

(Grzegorz Żurawiński, "Rewolucja na scenie", Konkrety.pl, 7.05.2008)